Bolesław Bierut zdenerwował się. W marcu 1953 r. posłem w Warszawie został działacz partyjny Georgij Popow. Znany w Moskwie z tego, że z nikim się nie liczył, zachowywał się w Warszawie niczym satrapa. Od razu zaczął uważać się za komisarza wśród anarchistów. Z byłe powodu strofował i ganił przewodniczącego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i prezesa Rady Ministrów PRL Bolesława Bieruta. Nawet za to, że polscy chłopi nie tak orzą i nie tak sieją jak należy. Znał się na wszystkim. I wszystko wiedział lepiej. Przecież przybył pilnować wszystko w Polsce z przodującego, najbardziej postępowego kraju świata.
I w końcu powiedział Bierutowi, że nie wziąłby go do siebie nawet na sekretarza komitetu rejonowego partii w obwodzie moskiewskim. Wzburzony takim poniżeniem Bierut nie wytrzymał i zatelefonował do Chruszczowa, który 7 września 1953 roku objął urząd I sekretarz KC PZPR . I poskarżył się, że jeśli on, Bierut nie nadaje się na sekretarza „rajkomu” , to czuje się zobowiązany ustąpić z wszystkich funkcji pełnionych w Polsce. Chruszczow uspokoił Bieruta i odwołał G. Popowa z Polski w marcu 1954 roku.
Szefowie PZPR zawsze byli wyznaczani w Moskwie i Moskwie się wysługiwali. I tak było do końca PRL-u.
W grudniu 1981 r. do władzy mogła dojść „Solidarność”. Tak uważano w Moskwie. ZSRR już dwa lata prowadził wojnę w Afganistanie. A tuż obok, na zachód od Moskwy dosłownie w oczach zaczyna się walić ustrój socjalistyczny. Polacy popierają związek zawodowy „Solidarność”, Polakom zachciało się żyć normalnie, a władze w Warszawie nic nie mogły zrobić.
W Moskwie panowało skrajne zaniepokojenie. 20 sierpnia znowu rozpoczęto totalne zagłuszanie zachodnich radiostacji nadających po rosyjsku, aby nic co dzieje się w Polsce nie dotarło do społeczeństwa. Z kiosków odpowiednika Ruchu zniknęły wszystkie tytuły polskiej prasy. Skasowano wyjazdy turystyczne do Polski.
Na posiedzeniach Biura Politycznego KC KPZR mówiono: „my nie możemy utracić Polski” i trzeba będzie pójść na wprowadzenie „stanu wyjątkowego dla uratowania rewolucyjnych zdobyczy”. Szef KGB Andropow wypowiadał się bardzo agresywnie: „pora wprowadzić w Polsce stan wojenny i nie bać się przelewu krwi.”
Sowiecki marszałek W. Kulikow dowodzący siłami zbrojnymi państw Układu Warszawskiego: „Praktycznie dwa lata byłem wtedy w Polsce. Prawie codziennie o 12-tej w południe spotykaliśmy się z polskimi kierownictwem i przez 3 godziny prowadziliśmy szczerą rozmowę. Po rozmowie miałem obowiązek raportować ministrowi obrony Ustinowi. Ustinow mówił: złóż sprawozdanie szefowi KGB Andropowowi, a potem zatelefonuj do mnie.”
Nikt nie miał wątpliwości w sowieckim Biurze Politycznym, że wystąpienia ludowe w Polsce muszą być zduszone. Początkowo nie mogli podjąć decyzji: kto to zrobi? Polskie władze sprawią się same, czy też jak w Czechosłowacji – będzie trzeba wprowadzić wojska Paktu Warszawskiego? Formalne prośby: wprowadźcie wojska i uratujcie nas, z Warszawy nie przyszły.
Polskie kierownictwo nie miało pojęcia co robić. Przede wszystkim bali się, że „Solidarność” zmiecie ich od władzy, ale też trochę bali się wprowadzenia wojsk Paktu Warszawskiego. Byli pewni, że też błyskawicznie utracą swoje stanowiska, a Polacy nazwą ich zdrajcami i sprzedawczykami interesów narodowych, którzy wezwali sobie na pomoc obce wojska. Spośród 12 milionów pracujących Polaków, aż 10 milionów należało do „Solidarności”. A pierwszy sekretarz KC PZPR Stanisław Kania nie stawiał żadnych przeszkód, aby i członkowie partii wstępowali do „Solidarności”.
Szefem przedstawicielstwa KGB w Warszawie był generał – lejtnant Witalij Pawłow od 1973 do 1984 roku. Sam szef KGB w Moskwie Jurij Andropow mówił mu: „Wy musicie wiedzieć wszystko co dzieje się w Polsce, we wszystkich sferach życia, we wszystkich eszelonach władzy.”
I generał KGB wiedział: „Wewnętrzne intrygi w sferach władzy toczy się walka o pierwsze miejsce i znaczenie. Wielu ze znanych działaczy socjalistycznej Polski porażało mnie swoją ograniczonością, ubogim i wąskim kręgiem zainteresowań, brakiem możliwości swojego rozwoju, nadmiarem ambicji i swoimi pretensjami w stosunku do innych.” Czyli mniej dyplomatycznie mówiąc przerażała go ich tępota umysłowa!
KGB-ista raportował dalej swemu szefowi w Moskwie o posiedzeniu kierownictwa państwa polskiego: „Ktoś na tym posiedzeniu zauważył:
- Jeśli nie skończymy z działaniami coraz bardziej panoszących się ekstremistów, to skończy się to tym, że nas wszystkich ci ekstremiści powieszą na słupach telefonicznych.
I tu sekretarz KC PZPR Stefan Olszowski uważany za naszego, moskiewskiego protegowanego, rzuca taką replikę:
- Albo do polski przyjdą sowieckie wojska i my tak samo zawiśniemy na tych samych słupach!”
Jesienią 1981 r. na czele Polski stanął generał Wojciech Jaruzelski. W Moskwie dobrze się do niego odnoszono, a w Polsce jego kariera następowała błyskawicznie. Od lutego 1981 roku był już szefem polskiego rządu. Teraz był już I sekretarzem PZPR, premierem rządu i ministrem obrony. Skupił w swoich rękach całą władzę w Polsce.
Po jego wyborze na pierwszego sekretarza i marszałek Dmitrij Ustinow i główny sowiecki czekista Jurij Andropow odetchnęli. Z zadowoleniem mówili: wprowadzać sowieckich wojsk do Polski już nie będzie potrzeby. Wojciech Jaruzelski zrobi wszystko sam.
Można by jednak zadać pytanie: Jeśliby jednak „Solidarność” wygrała, czy Rosjanie by interweniowali?
„- Też by nie interweniowali!” – twierdził Leonid Zamiatin, ówczesny szef oddziału propagandy zagranicznej KC PZPR. „Mimo bliskiego związku z Sowietami, to Jaruzelski jest polskim nacjonalistą” – dodaje w rozmowie na ten temat były szef sowieckiej propagandy na zagranicę.
Jaruzelski to bardzo skomplikowany człowiek. I motywy jego postępowania nie zawsze są zrozumiałe. Nie tylko ciemne okulary czyniły go nieprzenikliwym. On był i jest człowiekiem bardzo ostrożnym i bardzo skąpo wyrażającym swoje emocje.
Jego kariera wojskowa była błyskawiczna – w 1956 r. miał 30 lat i był najmłodszym Polskom generałem, i nadal szybko awansował.
Jaruzelski miał już w swojej karierze doświadczenia wykorzystania wojska przeciwko cywilnej ludności. 17 grudnia 1970 r. polskie siły porządkowe zastosowały broń dla spacyfikowania strajku robotników w gdańskiej stoczni im. Lenina. Było 44-ech zabitych i ponad 1000 osób zostało rannych. Strajk wybuchł z powodu podniesienia cen o 30%. Ministrem obrony był wtedy Jaruzelski i jego obwiniono o wydanie rozkazu strzelania do robotników. Jaruzelski broni się, że ówczesny I sekretarz nie lubił go i odsunął go od podejmowania ważnych decyzji. Strajki robotników w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie zostały wtedy krwawo stłumione przy użyciu wojska.
W 1981 roku Jaruzelski od samego początku rozumiał, że musi zastosować siłę, żeby utrzymać się przy władzy. Jednak chciał, aby Polacy mogli uważać, że uczynił to ustępując przed sowieckim naciskiem.
W sierpniu 1980 r. do Polski został oddelegowany przez Biuro Polityczne KC KPZR marszałek Kulikow. Zajął na trzy lata Pałac „Helenów” pod Warszawą. I tam wzywał na rozmowy Jaruzelskiego. Kulikow rekomendował - nakazywał mu wziąć pod kontrolę działania ekstremistów, to jest „Solidarności”.
Mówi Kulikow: „Kiedy byłem z nim sam na sam to pytał zawsze:
- Wy nas w biedzie nie zostawicie, jeśli my ogłosimy stan wojenny?
- Odpowiadałem: Nie!
Nie pamiętam dokładnie daty, ale zadzwonił do mnie na punkt dowodzenia, najbliższy współpracownik Breżniewa – Michaił Susłow i poprosił, aby powiedzieć Jaruzelskiemu, że Biuro Polityczne KPZR podjęło decyzję, że sowieckie wojska nie będą do polski wprowadzone – interwencji nie będzie. Wówczas Susłow był członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC KPZR oraz przewodniczył komisji ds. sytuacji w Polsce.
Mówi generał Mikołaj Leonow, były naczelnik oddziału analityczno – informacyjnego I Głównego Zarządu KGB: „Andropow zebrał wywiadowców - czyli szpiegów - dla omówienia sytuacji w Polsce: naczelnika wywiadu, jego zastępcę na Europę Wschodnią, naczelnika oddziału regionalnego oraz dwóch z analityczno – informacyjnego oddziału. Był i Władimir Kriuczkow (szef I Zarządu i zastępca Andropowa), który polecił mi referować sprawę. Podsumowałem stwierdzeniem, że partia i rząd Polski tracą kontrolę nad sytuacją.
Andropow zapytał:
- Ile naszych wojsk jest w Polsce?
- W rejonie Legnicy stoją dwie dywizje i lotnictwo. W Świnoujściu brygada morskich kutrów oraz piechota morska.
- Zadaniem sowieckich wojsk w Polsce jest obrona komunikacyjnych dróg kolejowych i morskich prowadzących do grupy wojsk niemieckich w NRD w przypadku wojny.
I Andropow dodał po chwili:
- Musimy myśleć nad tym jak ustabilizować sytuację w Polsce na długi okres czasu. Należy jednak przyjąć, że limit naszych interwencji za granicą wyczerpał się.”
W miarę wzrostu napięcia w Polsce Andropow coraz częściej żądał sprawozdań od gen. Pawłowa z Warszawy. Specjalną linią telefoniczną rozmawiał z nim kilka razy codziennie.
Poszczególni członkowie Biura Politycznego PZPR zwracali się do gen. Pawłowa z prośbą, aby zorganizował im rozmowę na linii wielkiej częstotliwości z Andropowem. Każdy z nich uważał, że ścisłe kontakty z głównym czekistą - szefem KGB w Moskwie polepsza ich pozycję w Warszawie.
Wielki czekista reżimu. Długoletni szef KGB i potem wódz ZSRR.
Na początku sierpnia 1981 roku, Pawłow - generał KGB rezydujący w Polsce przyjechał do Moskwy z ówczesnym Ministrem Spraw Wewnętrznych Czesławem Kiszczakiem i przyprowadził go do Andropowa. Kiszczak bardzo szczegółowo opowiedział o sytuacji w Polsce i podzielił się planami na wypadek wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
„- Trzeba do tego podchodzić bardzo ostrożnie! – przestrzegał go Andropow. Aresztujecie sto ludzi i od razu stworzycie sobie setki wrogów spośród ich rodzin ki przyjaciół. Trzeba dokładnie wybierać kluczowych ludzi. No i pamiętajcie: Im więcej będzie aresztowań, tym więcej będzie hałasu na Zachodzie!”
W końcu sierpniu 1981 roku ambasador Rosji w Warszawie powiedział Kiszczakowi:
„- Nie radzę wam nawet liczyć na naszą pomoc fizyczną. To byłyby fałszywe, nierealne nadzieje”.
Generał Dubinin opowiadał dziennikarzom, ze w 1981 r., gdy dowodził dywizją w Białorusi, posiadał wytyczoną marszrutę dywizji do Polski.
„- Nie było takiego planu!- twierdzi marszałek Kulikow. Były tylko aluzje i rekomendacje dla dowódców Przykarpackich i Nadbałtyckich Okręgów Wojskowych, aby byli przygotowani w określonych warunkach do wyjścia. Lecz takiego planu nie było. Szczególnie, gdy Susłow ogłosił, że wojska nasze do Polski nie wejdą, była postawiona kropka.”
Sowieckie kierownictwo miało nadzieję nie dopuścić do wywołania nastrojów Polaków przeciwko sobie.
Sam ówczesny pierwszy sekretarz KC PZPR powiedział znanemu pisarzowi Konstantemu Simonowowi:
„- Dopóki ja żyję, i tu się poprawił: - Póki ja jestem w tym gabinecie, przelewu krwi nie będzie!”
Ważną przeszkodą wprowadzenia sowieckich wojsk do Polski był Afganistan, gdzie toczyła się krwawa wojna. Tragiczne dla Rosji doświadczenia uratowały Polskę od bezpośredniej sowieckiej interwencji. Niemożliwe było prowadzenie dwóch wojen. Ponadto zdawano sobie sprawę, że polityczne i ekonomiczne sankcje Zachodu będą bardzo ciężkie do zniesienia dla Związku Sowieckiego. Niektórzy działacze uważali też, że Polacy to nie Czesi i po wprowadzeniu wojsk mogą nastąpić partyzanckie walki z okupacyjnymi wojskami.
Decydującą rolę odegrał marszałek Nikołaj Ogarkow, któremu udało się wytłumaczyć członkom BP KPZR, że „Jeszcze jedna wojna na Zachodzie może stać się brzemieniem ponad siły kraju”.
Leonid Breżniew nie chciał dopuścić do interwencji swoich wojsk w Polsce i żądał, aby Polacy zrobili porządek z ekstremistami sami.
Kampania nacisku na polskie kierownictwo narastała. W Moskwie podpowiadano: „Nie możecie czekać, Musicie wykorzystać wszelkie środki. Możecie skompromitować opozycją znajdując ich dwa - trzy składy z bronią. Moglibyście twierdzić, że musieliście podjąć działania zapobiegające wojnie domowej”.
Wszystkie nadzieje Moskwy były związane z Jaruzelskim. On powinien uratować socjalizm w Polsce.
Lecz generał Jaruzelski chciał uratować jeszcze i siebie! Chciał stworzyć wśród Polaków wrażenie, że podejmując twarde działania, ratuje kraj od wtargnięcia obcej armii. On działał sam. W polskim kierownictwie było pełno jastrzębi, którzy uważali, że on w przestępczy sposób wszystko opóźnia.
Attache wojskowy płk. Jurij Rytow donosił z Warszawy, że w pierwszej połowie 1981 r. rezydenci wywiadu wojskowego podlegli GRU otrzymali tajne informacje, że pod przewodnictwem gen. Mieczysława Moczara sekretarza KC PZPR, odbyło się nieoficjalne posiedzenie niektórych wpływowych dowódców wojskowych, na którym omawiano sprawę odsunięcia od władzy Wojciecha Jaruzelskiego. I Rytow donosił naczelnikowi GRU Sztabu Generalnego, gen. armii Piotrowi Iwaszutinowi, że w Polsce dojrzewa spisek.
Rosyjskie poselstwo i przedstawicielstwo KGB w Warszawie tej informacji nie potwierdziły. Minister Obrony Ustinow był niezadowolony i polecił marszałkowi Kulikowowi, aby wszystko sprawdził.
I w GRU przestano werzyć informacjom Rytowa. Po odwołaniu z Warszawy na wojskowej naradzie w Moskwie mówił:
„- Polska to nie Czechosłowacja i tu może dojść do ogromnego przelewu krwi…”
W tym czasie wiceminister Obrony generał Eugeniusz Molczyk zwrócił się bezpośrednio do Ustinowa oznajmiając, że on i identycznie jak on myślący są gotowi „wprowadzić porządek w kraju siłami własnej armii” i wezwać sojuszników, aby okazali Polsce „internacjonalistyczną pomoc”.
Natomiast dowódca 20-tej Dywizji Pancernej Wojska Polskiego płk. Władysław Saczonek powiedział sowieckim oficerom:
„- Jeśli sojusznicze wojska wejdą do Polski, to polska armia będzie stawiać opór zbrojny.”
Marszałek Kulikow zażądał od Jaruzelskiego zwolnienia z armii płk. Władysława Saczonka.
9 grudnia 1981 r. w Moskwie byli mocno zdenerwowani wszyscy a aparacie władzy. Nie wiedzieli jeszcze nic co uczyni Jaruzelski. 12 grudnia do Warszawy przyleciał szef rosyjskiego wywiadu, czekista, generał Kriuczkow. I nocą z 12 na 13 grudnia 1981 roku Jaruzelski wprowadził stan wojenny w Polsce. O 6-tej rano wygłosił przemówienie. Rozpoczęły się internowania opozycji.
13 grudnia na ulicach miast pojawiło się Wojsko Polskie.
Na ulicach pojawiły się też czołgi. W ten sposób władza usiłowała pokazać swą siłę i zastraszyć społeczeństwo.
W Moskwie zapanowało zadowolenie!
Lecz ta akcja wojskowa postawiła krzyżyk na socjalistycznym ustroju w Polsce. Polacy ostatecznie pojęli, że władza bojąca się dać ludziom elementarne prawa, jeśli boi się związków zawodowych, jeśli zamyka usta kościołowi i zamyka gazety, nie nadaje się do niczego.
Po kilkunastu latach, po socjalizmie nie został nawet ślad…
Polacy mogą sobie zadawać pytanie:
- Czy aby na pewno?
A w Rosji ostatnio odczuwają niepokój związany z wewnętrzną sytuacją w Polsce. Aktualnie analizują doniesienia rezydentów SWR (Служба Внешней Разведки – Służba Wywiadu Zagranicznego wykonująca zadania analogiczne jak niegdyś I Zarząd KGB) oraz GRU (Главное Разведывательное Управление - Główny Zarząd Wywiadowczy Zarząd I Europa wywiadu wojskowego) i zastanawiają się co wisi w powietrzu.
Zbigwie
"Империализм - зло и глупость. Он вредит интересам народа России. (...)
"На Украине произошло народное восстание против коррумпированной и воровской власти. Ядром этого восстания были Киев и западные области страны, но его поддержала (молчаливо) и большая часть юго-востока, иначе бы сейчас Янукович не проводил странных пресс-конференций в Ростове-на-Дону. На эту тему есть политическое заявление партии, которую я возглавляю. У народа есть право на восстание в условиях, когда другие политические методы борьбы исчерпаны. Не буду долго рассусоливать. Два примера о том, что такое "власть Януковича": а) сын Януковича, бывший стоматологом, стремительно превратился в долларового миллиардера. Что может ещё лучше иллюстрировать чудовищную коррупцию? б) Премьер-министр Азаров, из-за которого во многом и начался «Майдан", долго втирал всем про ужасный Запад, иностранное влияние и "гей-ропу", а сам после отставки, быстро свалил жить в Австрию, где у его семьи поместье и банковские счета. Что может лучше иллюстрировать чудовищное лицемерие? Хоть ты из Донецка, хоть ты из Львова - нормальный человек понимает, что такую власть надо менять. Вор Янукович решил, что тех, кто им недоволен, надо бить по голове. А потом решил, что в них надо стрелять. Вот и оказался в Ростове. (...)
"Oczywiście, że są między naszymi krajami i drażliwe tematy ale o nich jest głośno i trwa taki jakby wyścig, kto komu bardziej dokopie. Uważam, że dużo lepsza jest rozmowa na zasadzie - owszem, to i tamto się wydarzyło ale i wydarzyło się też to i to. Po prostu na samych konfliktach pokoju się nie zbuduje, trzeba pokazywać też i to, że możemy razem coś pozytywnego zdziałać, że są sprawy które potrafią nas łączyć, że między nami była nie tylko nienawiść i krzywdy. Mamy momenty w historii które Rosjan i Polaków zbliżają, mamy i takie które dzielą. O tych drugich mówi się dużo, o tych pierwszych prawie nic. Stawia się pomnik najeźdźcom z Armii Czerwonej, a nie honoruje się rosyjskich żołnierzy sojuszniczych, ginących w obronie niepodległej Polski i niepodległej białej Rosji. " PSZCZELARZ http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/283223,kaukaskie-termopile-6tej-kompanii-6#comment_4049311 **************************************************** *******************************************************
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka