Mimo stulecia obrony Lwowa i innych miast Małopolski Wschodniej, temat wydaje się być absolutnym tabu w mediach głównego nurtu. Poniżej dwa przykłady, związane ze świętem niepodległości.
Prezydent odznaczył pośmiertnie, w ramach 100 rocznicy odzyskania niepodległości, 25 zasłużonych osób dla polskiej niepodległości. Niestety, jak poinformował ks. Isakowicz-Zaleski, na liście odznaczonych nie pojawił się nikt związany z obroną Lwowa i Kresów. Organizacje patriotyczne wnioskowały o ordery dla generałów: Romana Abrahama, Tadeusza Rozwadowskiego i Mieczysława Boruty Spiechowicza. O ile gen. Rozwadowskiego piłsudczycy nienawidzą za wygranie Bitwy Warszawskiej, to pozostali są raczej ofiarami stawiania interesów Ukrainy ponad interesami Polski.
Drugim przykładem jest list Episkopatu z ostatniej niedzieli. Cieszy, że biskupi wystosowali rocznicowy list z okazji święta Niepodległości. Mam świadomość, że jest to list pasterski, a nie wykład historyczny. Ale skoro zostały wspomniane powstania w tym wielkopolskie i śląskie, a na Orlęta z Lwowa czy Przemyśla brakło miejsca to boli. W liście jest też dziś już niezrozumiały passus na temat 1861 roku. Chodzi o manifestacje jedności rzeczpospolitej Obojga Narodów, która odbyła się w Królestwie Polskim i na ziemiach pod zaborem rosyjskim.
Jeszcze o bohaterach z kalendarium.
Więcej w tej serii:
Inne tematy w dziale Kultura