Bernard Bernard
117
BLOG

Dezintegracja? – dajmy ludziom szansę na zmianę poglądów

Bernard Bernard Polityka Obserwuj notkę 8

Dezintegracja? – dajmy ludziom szansę na zmianę poglądów (polemika z FYMem)

Początkowo chciałem napisać komentarz do tekstu FYMa o dezintegracji, jednak brak czasu i wątki poboczne które chciałem poruszyć spowodowały najpierw odłożenie w czasie, a potem rozrost odpowiedzi, aż w końcu zdecydowałem się na osobny tekst. Zresztą tekst będzie dwuczęściowy. Pierwsza dotyczy dezintegracji narodowej/społecznej, a druga politycznej roli blogosfery (być może powstanie jeszcze część trzecia poświęcona nieco bardziej osobistym refleksjom - pośrednio zostałem wywołany do odpowiedzi). Temat dezintegracji narodu/społeczeństwa wydaje się być ważniejszy od blogosfery, dlatego też ten drugi będzie musiał nieco zaczekać.

Patrząc na losy Polski pookrągłostołowej, czyli tzw. RPRL można z łatwością dostrzec najróżniejsze mechanizmy manipulacji opinią społeczną, w sferze idei, historii, polityki. Wynika to, moim zdaniem, z braku gruntownego oddzielenia PRLu od IIIRP, z braku zdrowego fundamentu na którym mógłby być stawiany gmach współczesnego państwa, oraz z zawłaszczania niektórych idei ogólnych (takich jak patriotyzm, Bóg, ojczyzna) przez wąskie grupy polityczne wykorzystujące je utylitarnie – mam tu na myśli politpoprawne środowisko dominujące w latach dziewięćdziesiątych. Nie została odcięta pępowina PRLu (do dziś sądzi się przestępców stanu wojennego za nieprzestrzeganie prawa PRLu!!!), nie przerzucono mostu wprost do IIRP (moim zdaniem kwestia rewindykacji mienia i granic była tylko propagandowym pretekstem takiego stanu rzeczy). Nie dokonano dekomunizacji, deubekizacji, reprywatyzacji i (w praktyce) lustracji. Ponadto gwałtowne zmiany gospodarcze rozbiły pewną spoistość ekonomiczną społeczeństwa biednych ludzi (jakie stanowili Polacy u kresu komunizmu), lekkomyślnie wyrzucając na margines miliony Polaków. Jedyną radą której udzielano pozbawionym utrzymania było przekwalifikowanie się i migracja do dużych miast, ale iluż bezdomnych prezesów po zawodówkach potrzeba było w kraju z 20% bezrobociem? Zezwolono też na uwłaszczenie nomenklatury i powstanie nowej, uprzywilejowanej klasy panującej.

W latach 90-tych słowa „naród”, „narodowy”, „patriotyzm” stały się passe, zostały wyklęte, stały się synonimami takich słów jak „szowinizm”, „zacofanie”, „ciemnogród”, czy last but not least „antysemityzm”. Jednocześnie próbowano wytworzyć „postępowych chrześcijan”, dokładnie „nowoczesnych katolików” i skonfrontować ich z chrześcijanami, czy konkretnie katolikami - obskurantami, hojnie goszcząc w mediach hierarchów „otwartych” i „nowoczesnych”, a tych nienowoczesnych ignorując lub poczerniając, zarzucając wprost, lub sugerując wszelkie przewiny świata tego, z antysemityzmem na czele.

W zdobywaniu i sprawowaniu władzy (przynajmniej na najwyższym szczeblu) uczestniczą jednak właściwie wyłącznie partie polityczne. Stąd dezawuowanie nieprawomyślnych liderów politycznych, stąd „szafa Lesiaka”, sprawa Falzmanna, medialne manipulacje, przyprawianie gąb i zwykłe intrygi i kłamstwa. Wszystkiego jednak szafą Lesiaka wytłumaczyć się nie da. Wystarczy uważnie poczytać wywiady-rzeki z Janem Olszewskim, Jarosławem Kaczyńskim, czy też książki Andrzeja Kerna, czy Andrzeja Anusza. Świat byłby bardzo prosty gdyby wszystko dało się wytłumaczyć wrogą agenturą w szeregach. Nie róbmy z polityków skrajnych idiotów dających wodzić się za nos i wykonujących każde polecenie wrogich agentów.

Na przełomie wieków sytuacja uległa zmianie – bo gdyby o wszystkim decydowały tylko i wyłącznie media zdalnie sterowane przez polityczne i gospodarcze grupy interesów z Polski i zagranicy to przez całe 20 lat, do dziś, premierem byłby Bronisław Geremek, prymasem Tadeusz Pieronek, o. Rydzyk udałby się na emigrację do Argentyny, a Jarosław Kaczyński już by pewnie nie żył, by spełnione zostały życzenia („Poza nawiedzeniem przez Ducha Świętego, wszystkiego złego Panie Premierze”) Waldemara Kuczyńskiego. A jednak było możliwe zwycięstwo wyborcze AWS (przy wszystkich mankamentach tamtej władzy), czy PiS i Lecha Kaczyńskiego.

Polityczne preferencje społeczeństwa zmieniają się wszak co jakiś czas. Władzę sprawował AWS, by przekazać ją SLD, który uzyskał fenomenalny wynik (na ówczesne czasy) ponad 40% . A potem wybory wygrał PiS, prezydenckie zaś Lech Kaczyński zastępując postkomunistę Aleksandra Kwaśniewskiego. Dezintegracja społeczna jest pewnym faktem, ale nie jest nieodwracalna. Myślę, że Tuskowi i jego partii będzie po wsze czasy pamiętana pogarda dla politycznych przeciwników (bydło, mohery, dożynanie watah). I nie chodzi mi o polityczną wojnę liderów partyjnych, bo tę można zrozumieć, lecz o pogardę i świadomy podział społeczeństwa – elektoratu własnego i cudzego. Jest to niewybaczalne.

Z drugiej jednak strony pogarda dla wyborców PO, określanie wszystkich mianem lemingów itd. jest lustrzanym odbiciem kpin z  „moherowego elektoratu”. Konflikty są więc obustronne. Zwolennicy PO najchętniej wysłaliby zwolenników Kaczyńskiego, czy o. T. Rydzyka wprost w kosmos. Pogarda, buta i lekceważenie. Z drugiej strony wywołana tym postępowaniem niechęć do wyborców PO też jest podobna, choć chyba jednak mniejsza. A przecież wszyscy Polacy nie wyjadą z kraju, pozostaną tu i tu będą żyć, pracować i głosować. Nie można więc lekceważyć i pogardzać ludźmi za ich przekonania. Jeśli wymagamy szacunku dla siebie, musimy go zachować względem innych. Pamiętam spotkanie w SWS z Zawiszą i Bosakiem po przegranych wyborach z roku 2007. Brak było jakiegokolwiek samokrytycznego myślenia – jedynym winnym byli młodzi ludzie którzy wprost po imprezie w pijackim widzie poszli zagłosować na PO... Wyborcy PO też nie wyjadą z Polski i nie można wystrzelić ich w kosmos. Jeżeli celem ma być odbudowa więzi społecznych, przekonanie do swych racji to konieczne jest komunikowanie się ze zwolennikami przeciwników politycznych. Ile osób udało się przekonać nazywając publicznie zwolenników PO „lemingami”? Chętnie poznam chociaż jedną taką osobę. To co utorowało drogę do wyborczego zwycięstwa PiS w roku 2005 to była komisja śledcza w sprawie Rywina. I nie chodzi o poglądy polityczne Rokity, czy Ziobry, lecz o to, że rzetelnie odkrywali prawdę. To przekonało ludzi by odwrócić się od postkomunizmu i wybrać alternatywę. I jestem przekonany, że w przyszłości odwrócą się również od PO - preferencje wyborcze zmieniają się i PiS (lub jakaś inna partia o tym kierunku politycznym) odbierze władzę Platformie. By mogło to nastąpić należy ze zwolennikami PO rozmawiać i ich przekonywać. Wrzucać kamyczki do ogródka na tyle na ile jest to możliwe. Siać, a nie kopać. Lekceważenie wyborców PeO nie tylko nie daje pożądanego efektu, a wręcz utwardza peowski elektorach w jego wyborach politycznych. Tylko prawda się obroni. Blog kataryny odniósł sukces nie dlatego, że znajdowały się w nim newsy wprost z politycznej kuchni, ale dlatego, że zawierały wnikliwe i rzetelne analizy.

Różnice poglądów będą zawsze, czy to w kwestiach politycznych, religijnych, czy wartości. Nie sądzę, aby z tego powodu należało drzeć szaty. Próbowano już w Polsce po 89 budować jedną wspólną partię „Solidarność”, co całe szczęście Michnikowi się nie udało. Nie mam tu na myśli dialogu z liderami przeciwnych obozów politycznych. Nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek porozumienia z postkomunistami, czy z pokomunistami, ludźmi pokroju Senyszyn, Millera, Michnika, Piskorskiego, Olechowskiego i wielu innymi. Ale nie przekreślam możliwości dialogu z ludźmi którzy w jakimś okresie swojego życia głosowali na Kwaśniewskiego, czy Tuska. Przekreślenie takiej możliwości byłoby fatalnym błędem politycznym.

Jako przykład niech posłuży rok 1920. Podziały w ówczesnym społeczeństwie były nieporównywalnie większe niż obecnie. Kraj spajany z trzech odgrodzonych przez 150 lat granicami części. Różnice dotyczyły zamożności – właściciele ziemscy, fabrykanci, bezrolni chłopi, biedujący robotnicy, jak też przekonań religijnych, politycznych czy narodowościowych. A pomimo tego poza niewielką grupką komunistów którzy jawnie zdradzili Polskę i wątpliwą lojalnością niektórych przedstawicieli mniejszości narodowych społeczeństwo zintegrowało się w walce o niepodległość. Przykładem niech będzie Ignacy Daszyński, lewak, rewolucjonista, zwolennik przemian społecznych. W tym krytycznym dla Polski czasie wszedł do rządu, a jego socjaliści stanęli murem w obronie zagrożonego państwa. Różnice poglądów nie determinują więc integralności narodowej. Tak jest i obecnie, ci którzy jeszcze wczoraj głosowali na SLD czy PO jutro mogą zagłosować na całkiem kogo innego :). Trzeba tylko dać im szansę na zmianę poglądów.

http://freeyourmind.salon24.pl/121496,dezintegracja

Bernard
O mnie Bernard

Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka