Rocznica przyznania Lechowi Wałęsie nagrody Nobla. Powinno być to święto wszystkich Polaków. 25 lat temu byłem uczniem szkoły podstawowej w małym miasteczku. Dziś patrzę na to z perspektywy upadku PRLu, i kilkunastu lat sterowanej niepodległości. Dlaczego więc dzisiaj w rocznicę docenienia „Solidarności" i „solidarności" nie manifestuję radośnie na ulicy? Dlaczego nie ma ludzi z balonikami i chorągiewkami? Przecież tak właśnie powinno być. Powinno być to święto Solidarności? Zarówno tej przez małe „s", jak i tej przez wielkie „S", i tej rozumianej najszerzej jak można, znacznie szerzej niż tylko jako związek zawodowy. Dlaczego tak nie jest?
O Lechu „ja ja ja" Wałęsie, pseudonim służbowy „Bolek" nie chce mi się nawet pisać. I gdyby nie program w TVP3 nie napisałbym ani słowa. Ale zupełnie przypadkiem obejrzałem (niestety tylko fragment) dyskusji Kornela Morawieckiego, Zbigniewa Romaszewskiego i Ryszarda Bugaja. Była to bardzo ciekawa rozmowa o „Solidarności" i „solidarności". O tym co nagroda Nobla znaczyła wówczas dla walczącego podziemia. Jakie były szanse i jak niestety zostało to zaprzepaszczone po roku 89. Poniżej kilka moich refleksji.
Święto establishmentu
Tegoroczne obchody przyznania nagrody Nobla są niestety świętem establishmentu. Nie są świętem Solidarności, nie są świętem Polaków. Gdzie dzisiaj jest Solidarność? Solidarność lat osiemdziesiątych, ta przez duże „S" (i wcale nie myślę tylko o związku zawodowym). Dzisiaj likwidowana jest cała gałąź polskiego przemysłu. Właśnie znikają polskie stocznie. Niemieckie, francuskie, holenderskie mają prawo funkcjonować, mogą liczyć na wsparcie, tamtejsze fabryki samochodów mogą liczyć na dotacje. Polskie stocznie nie mogą liczyć na nic, poza parcelacją i rozprzedaniem. Gdzie jest Solidarność? Na Polanki?
Dlaczego lepiej być kierowcą Kuczyńskiego niż wolnym najmitą z PGRu
Polskie PGRy - to kilka milionów ludzi wraz z rodzinami - jednym ruchem ręki zamienione w ugór, a ludzie sprowadzeni do poziomu XIX-wiecznych wolnych najmitów. Gdzie Solidarność?
Kilka milionów ludzi mieszkających w mieszkaniach zakładowych. Nagle miliony ludzi dowiedziały się, że ich mieszkania nie są już zakładowe, nie są już nawet komunalne, są prywatne - ktoś je kupił za grosze (czasem nawet po 5 złotych za metr) bez wiedzy mieszkających w nich ludzi. W tym czasie tacy ludzie jak Miller, Kwaśniewski swoje mieszkania wykupili za grosze. Pan Kuczyński (który życzył Polsce niepowodzeń gospodarczych, choć zapłacą za to ludzie) zamienił swoje spółdzielcze na znacznie większe i lepsze URMowskie by potem je wykupić za niewygórowaną cenę, przy okazji załatwił mieszkanie swojemu kierowcy i swojej sekretarce. Niestety miliony ludzi w zakładowych mieszkaniach nie miało przywileju usługiwania Kuczyńskiemu, niestety Kuczyński potrzebował tylko jednego kierowcy i jednej sekretarki. Gdyby Miller, Kwaśniewski i Kuczyński mieszkali w mieszkaniach zakładowych, a nie komunalnych - dzisiaj sytuacja byłaby zapewne odwrotna. Gdzie Solidarność?
Po popiwku zostało nam po piwku
Ile zakładów zgnojono popiwkiem, ile zamknięto ze względu na walkę z konkurencją? Wielki przekręt z NFI. Świadectwa udziałowe - kto to jeszcze pamięta. Prywatyzacje zakładów z NFI - dyrektor ze starym polonezem bierze kredyt i przejmuje zakład, a potem zakład drenuje by móc ów kredyt spłacać... A w końcu Wieczerzak i Głowala... Co to jest, niewidzialna ręka rynku? A gdzie Solidarność?
OFE - największy przekręt III RP
Dziś nie wiadomo kto i ile wypłaci przyszłym emerytom. Ludzie płacą składki takie jak kiedyś, ale za to emerytury będą mieli nieporównywalnie niższe. Czy taki był cel reformy - by składki były wysokie, a emerytury niskie? OFE właśnie roztrwoniły niemal wszystkie zyski z giełdy przeznaczone dla emerytów, zostało nieco z tego co zarobiły na obligacjach. Ale do kupowania obligacji nie są potrzebne OFE! Po co OFE do handlowania obligacjami? OFE oczywiście w tym samym czasie zarobiły miliardy i nie zanosi się, by bessa miała znacząco obniżyć ich zyski. To jest największy przekręt III RP. Gdzie jest Solidarność?
Lody będą kręcone
Teraz zanosi się na likwidację państwowych szpitali, ale o tym które oddziały będą dochodowe, a które nie, będzie decydował urzędnik wyceniający poszczególne usługi i podpisujący kontrakty. Ordynatorzy, dyrektorzy, znajomi burmistrzów, już szykują się do skoku na kasę. W radach nadzorczych czekają lukratywne posadki. Czy jest jeszcze gdzieś jakaś Solidarność?
Kto mi ukradł Solidarność?
Zawsze byłem zwolennikiem wolnego rynku i wolnej konkurencji. Kibicowałem Margaret Thatcher gdy wprowadzała podatek pogłówny. Jednak gdy nie ma wolnego rynku, gdy nie ma równego startu jak można mówić o wolności i równości szans? Jak mogą konkurować polskie stocznie z niemieckimi, jak konkurować mogą „mieszkańcy" PGRów z „mieszkańcami" kopalń, a nauczycielscy emeryci z emerytami Ubeckimi? Kto mi ukradł „Solidarność"?
Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka