Bernard Bernard
74
BLOG

Konferencja WZZetów, albo czy Igor Janke postawi mi gruzińskie w

Bernard Bernard Polityka Obserwuj notkę 4

W czwartek w drodze do pracy przeglądałem „Rzeczpospolitą" (w zasadzie jedyna codzienna gazeta, którą czasem kupuję). Na stronie 16 znalazłem tekst Igora Janke „Wojna o miejsce na cokole". Rzecz, na przykładzie konferencji na temat Wolnych Związków Zawodowych która odbyła się w Sejmie, traktuje o konfliktach i braku wzajemnego szacunku u przeszłych bohaterów. Przeczytałem z ciekawością, ponieważ wcześniej odsłuchałem większość wystąpień i konferencję prasową również (polityczni.pl).

Tekst Igora Janke dotyczy konfliktów między bohaterami WZZetów i sierpnia, przepychaniu się w wyścigu na cokoły pomników, a przesłaniem całości są dwa ostatnie zdania: „Warto im wszystkim podziękować. I zaapelować, by dziś się trochę opamiętali.". Apel szlachetny, choć oczywiście mało realny. Nie oceny polityczne czy historyczne bohaterów tamtych wydarzeń są jednak tematem mojej notki. Nie treść i nie przesłanie wprawiły mnie w małe zadziwienie.

Pierwsze zdanie (a w zasadzie lead - czy tak to fachowo się nazywa?) brzmi: „Warszawscy inteligenci nie powinni oburzać się, że Gwiazda, Walentynowicz i Wyszkowski organizują konferencję o Wolnych Związkach Zawodowych. To ich święte prawo." Głębiej w tekście „Ale trudno też akceptować to, co działo się na konferencji. Nie można milczeć, kiedy Andrzej Gwiazda czy Anna Walentynowicz odmawiają historycznych zasług tak zasłużonej postaci jak Bogdan Borusewicz."

Stawiam dolary przeciw orzechom, że Igor Janke nie był na tej konferencji, ani nie wysłuchał uważnie wystąpień. Ba, myślę, że nie wysłuchał uważnie nawet konferencji prasowej która miała miejsce w trakcie konferencji. Szczególnie nie wysłuchał wystąpienia Andrzeja Gwiazdy. Jeżeli się mylę, dostarczę do redakcji „Rz" butelkę gruzińskiego wina, jeżeli mam rację - nie obrażę się, jeżeli taka butelka gdzieś na mnie będzie czekała :).

Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Andrzej Gwiazda nie mógł organizować tej konferencji i nie mógł na tej konferencji wypowiadać się o Bogdanie Borusewiczu z tej prostej przyczyny, że Andrzeja Gwiazdy na tej konferencji po prostu nie było. Na konferencji prasowej padło pytanie o nieobecność państwa Gwiazdów. Padło pytanie o listę zaproszonych, czy też o listę nieobecnych. Okazało się, że uczestników zapraszała Anna Walentynowicz (więc nie Gwiazda, nie Wyszkowski, nie Kaczyński i nie Macierewicz).

W zasadzie można by to uznać za nieistotny szczegół, bo gdyby Andrzej Gwiazda był, prawdopodobnie mówiłby to samo co do tej pory. A gdyby o zaproszeniach decydowali i Gwiazdowie i Wyszkowski, to też pewnie skład byłby podobny. (Na marginesie - było sporo mało znanych ludzi, ówczesnych działaczy WZZ). Czyli treść artykułu mogłaby pozostać mniej więcej taka sama, gdyby tylko Gwiazda był na konferencji, mogłaby też pozostać prawie taka sama, gdyby ktoś w redakcji zauważył błąd i go skorygował. Czyli jeśli chodzi o treść wszystko jest prawie w porządku. Poza drobiazgiem, że Gwiazdy tam jednak nie było i że w związku z tym niczego takiego powiedzieć tam nie mógł.

Nie przypisuję Igorowi Janke złej woli, pewnie raczej pośpiech i przekonanie o tym, że i tak dobrze wiadomo co kto ma do powiedzenia, więc może nawet nie warto słuchać powtarzanych po raz kolejny tych samych opinii. Z drugiej strony gdyby Igor Janke posłuchał wystąpienia Krzysztofa Wyszkowskiego, to oprócz opinii pana Krzysztofa o tym, że Borusewicz nie był zwolennikiem powołania WZZetów (co już dawno zostało powiedziane, np. w książce „Oczami bezpieki"), czy o tym, że KOR był niechętny WZZetom (np. w „Drodze nadziei" Wałęsy) mógłby wysłuchać również wielu pozytywnych opinii Wyszkowskiego o Bogdanie Borusewiczu.

Nie chcę dokuczać autorowi, bo w tym przypadku może faktycznie bez względu na to, czy byłby tam Gwiazda, czy nie i czy Igor Janke wysłuchałby konferencji czy nie, mógłby napisać prawie to samo. Ale powyższy przypadek jest tylko pretekstem do zadania pytania czy nie jest to zjawisko szersze.

To co napiszę poniżej jest ogólnym postawieniem problemu i nie odnosi się do nikogo personalnie. Niektóre „mainstreamowe" media są przechylone w jedną stronę i z premedytacją powielają wątpliwe informacje, czy zmanipulowane komentarze (nie mam na myśli „Rzepy", a całkiem inne gazety i co niektóre telewizje). Rodzi się pytanie na ile działania innych mediów podążających tak przetartym szlakiem są działaniami rozmyślnymi, a na ile wynikiem pośpiechu, może lenistwa, a na pewno chodzenia na skróty samych dziennikarzy?

Czy dzisiaj dziennikarze piszą swoje teksty ograniczając się do „przekazów dnia" „made in krótkie zajawki TVN24"? i co najwyżej depesza z PAPu? Czy w ciągłym pośpiechu mają czas na to, by drążyć temat głębiej? Pytanie nie jest bezzasadne, bo łatwo zaobserwować stadny efekt, gdy media rzucają się na jakiś temat i go rozwałkowują.

Jeszcze kilka dni temu stada „kiboli" pustoszyły miasto i zostały poskromione przez dzielnych stróżów prawa. Poskromione zostały we wszelkich mediach, a nawet w Sejmie. A już ostatnio „kibole" okazali się „kibicami", a dzielni policjanci może jednak nie byli tacy dzielni, zaś zniszczone miasto okazało się jednym urwanym lusterkiem samochodowym... Dlaczego w żadnych mediach po zajściach na Konwiktorskiej nie było rzetelnej relacji, ani rozmów z poszkodowanymi? Wystarczyło zerknąć, choćby do internetu, by mieć szerszy ogląd sytuacji.

Analogicznie relacjonowane były zdarzenia na Powązkach, gdy niektórzy przedstawiciele władz zostali wybuczeni przez Powstańców, a następnie marszałek Niesiołowski zwymyślał ich w niewybredny sposób. Dlaczego nikt nie sprawdził kto naprawdę buczał i dlaczego? To nie było trudne, a relacje z wydarzeń można znaleźć np. u Foxx'a.

Na koniec krótka historyjka. W czasie studiów mieszkałem w akademiku. Moim sąsiadem zza ściany był zaawansowany wiekiem student dziennikarstwa. Dorabiał pisząc w młodzieżowej gazecie. Czasem dawał nam do przeczytania zamieszczane felietony. Jeden utkwił mi w pamięci, dotyczył przedsiębiorczego i obrotnego człowieka który (a był to schyłek PRLu, czasy niedoboru wszystkiego) przerabiał fasolę na fistaszki. Miał owego człowieka ów mój kolega spotkać i z nim rozmawiać. Sęk w tym, że cała ta historia została zmyślona od początku do końca. Kolega studia chyba ukończył, po jakimś czasie opublikował kilka książek, a na podstawie jednej z nich zrealizowano nawet przedstawienie Teatru Telewizji.


I jak tu wierzyć mediom, jeżeli nagle może się okazać, że kogoś, kto miał coś gdzieś powiedzieć w ogóle tam nie było, a w dodatku za Chiny Ludowe z fasoli fistaszków zrobić się nie da?

Konferencja WZZ w Sejmie
Kibole - wieści z frontu (notka Foxxa+komentarze)

Relacja Foxx'a z Powązek

Bernard
O mnie Bernard

Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka