Tytułowe hasło stało się ostatnio bardzo popularne. Ba! nawet obserwujemy znaczące próby wprowadzenia go w życie. A zatem siła nostalgii jest okrutna.
Pierwszym przejawem jest powrót do, dziś niekonstytucyjnej, formy rządów, w której rzeczywistą władzę sprawuje I sekretarz partii a premier i prezydent są tylko na posyłki. Za PRLu chyba ta forma też była niekonstytucyjna, ale za to jak najbardziej skuteczna. Każde dziecko chciało być Pierwszym Sekretarzem. Niektórym to dziecinne marzenie pozostało aż do bezzębnego wieku starczego.
Struktura władzy była przejrzysta. Zdominowany przez partię wyrażającą wolę suwerena sejm był najwyższym organem władzy i mógł wszystko, a nawet więcej! Bo nikt przecież nie ośmielał się tego kwestionować.
Za dawnych dobrych lat, opiekuńcze (dla swoich) państwo intensywnie dbało o przyrost naturalny, wszak mięso armatnie było bardzo potrzebne. Dziś oficjalnie mamy wprawdzie rzeczywisty kryzys demograficzny i jeszcze nie mamy pieluszek na kartki, ale przy dalszym pomyślnym rozdawaniu pieniędzy potrzebującym rzeczywiście oraz wszystkim pozostałym wszystko przed nami!
Za dawnych dobrych lat nikt specjalnie nie przejmował się jakąś tam praworządnością. Słowo sekretarza było najważniejższą opinią prawną w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, których zresztą nikt nie ośmielał się nadmiernie głośno artykułować. To przecież oczywiste, że jakaś tam władza sądownicza to tylko aparat przymusu sterowany umiejętnie przez polityczną prokuraturę i partię. Trybunał Konstytucyjny powołano na wniosek Solidarności, ale za komuny nie posiadał on zbyt wielkiej władzy - był tylko listkiem figowym, a konstytucja i tak gwarantowała przyjaźń z ZSRR. Więc, niech będzie jak dawniej!
To oczywiste, że stanowiska Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości powinniy być połączne. Przecież dawniej właśnie tak było i było dobrze. Partia i rząd mogły bezpośrednio nadzorować prokuraturę i wymiar sprawiedliwości i realizować ku dobru ogółu narodu program partii i ścigać potencjalnych niezadowolonych.
Opozycja to w ogóle coś nieprzyzwoitego, ale przecież wiadomo, że zawsze znajdą się wrogowie narodu i partii (pewnie na pensjach od obcych) . A ta opozycja zupełnie jak dawniej donosi wstętnym imperialistom na prawowite władze pragnące tylko szczęścia narodu.
Ważne stanowiska obsadzano tylko swoimi, członkami nomenklatury. Przecież wiadomo, że najważniejszą kompetencją jest lojalność. Jakieś idiotyczne konkursy, formalne wymagania dotyczące kwalifikacji - na co to komu ?! Przecież partia musi kierować, żeby rząd mógł udawać, że rządzi.
Za dawnych lat szkolnictwo pełniło niezwykle ważną funkcję indoktrynacji młodzieży i dzieci. Proces był pilnie nadzorwany przez państwowych (partyjnych) funkcjonariuszy. Każdy nauczyciel drżał przed Kuratorium i tak własnie powino być, tak jak dawniej! Zmieniło się coś? Trudno odkręcimy! Żeby było jak było!
Wroga klasowego, wstrętnego opozycjonistę trzeba zohydzić nadowi, żeby przypadkiem nie był podatny na hasła wstrętnych kodomitów. W ogóle wroga trzeba wskazać, żeby naród wiedziąl jak ciężką walkę musi toczyć ukochany przywódca o jego dobro!
Zeby było jak było - wszak kraina młodości jest zawsze najpiękniejszą!
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka