trzeci oddech kaczuchy

Jak mi przyszedł do głowy ten tytuł to zaśmiałem się w głos i już nie miałem innego wyjścia jak tylko napisać notkę.

Kampania wyborcza, bo wbrew niecnym podejrzeniom to o niej mowa, zmierza do bardziej lub mniej szczęśliwego finału. Dzięki Bogu! 

Bloger OLAFO umieścił w komentarzu na blogu Sowińca ten oto kapitalny spot.

Spot, który oddaje doskonale poziom dużej części kandydatów oraz nieźle pokazuje poziom kampanii, zwłaszcza dotychczas zadekretowanej lewicy. 

Czy już Szanowni Czytelnicy zapanowali nad histerycznym śmiechem? Jeśli tak to będę teraz trochę przynudzał!

Obie debaty wygrali oczywiście wszyscy kandydaci (wg własnych zeznań). Trudno zarzucić im kłamstwo, ale jedynym zwycięzcą jest Adrian Zandberg, który lewicowemu elektoratowi uświadomił, że istnieje partia społecznie lewicowa. Nie kawiorowa lewica, nie obyczajowa lewica, tylko taka prawie bezprzymiotnikowa! Na dodatek oferująca młodość i świeżość. Jeśli pokonają próg wyborczy to ZLew może po prostu przejść do historii. Może dlatego warto na nich głosować?

Ja nie namawiam. Ich ideały i pomysły są dla mnie obce i szkodliwe, ale jak już muszę, to wolę patrzeć na ich świeży, być może nawet autentyczny zapał, niż na wyleniałe lwy lewicy chowające się za niewątpliwie atrakcyjną frontmenką.

O głównych konkurentkach dziś nie będę się za dużo wypowiadał, szkoda sobie psuć pogodny nastrój wspomnieniem damskiej wersji Prezesa, której nawet mimika i gestakulacja upodobniają się do jej ideału. Doktor Ewa ciągle walczy, ale powoli odchodzi z godnością. Wyrazy uznania, ale słuchać jej sił już brak!

Niech już będą w końcu te wybory!