W Polsce trudno by było znaleźć kandydatów na separatystów lub chętnych do podjęcia zbrojnej walki z rządem. Scenariusza ukraińskiego w Polsce po prostu zrealizować się nie da! Nie trudno zauważyć rosyjskich agentów wpływu, nawet tu na Salonie 24. Wystarczy poczytać komentarze pod notkami dotyczącymi wojny na Ukrainie. Ale my w większości mentalnie już jesteśmy europejczykami. Możemy sceptycznie podchodzić do władz Ukrainy, do problemu integralności terytorialnej tego państwa. Możemy popierać lub nie, chęć wyjścia Ukrainy ze strefy rosyjskich wpływów, ale mamy pełną świadomość, że nasza wschodnia granica jest zewnętrzną granicą Unii. Nasza europejska tożsamość zyskała dziś ewidentne potwierdzenie, gdy Donald Tusk został wybrany na "prezydenta Europy".
Nie będzie miał łatwej pracy. Już w oświadczeniach na pierwszej konferencji prasowej zaiskrzyło. Gdy Donald Tusk podkreślał rolę kompromisu a Federica Mogherini użyła słowa kompromis tylko raz i to z niechęcią. Gdy PDT mówił po angielsku i po polsku jego włoska parterka mówiła po angielsku i francusku - nie użyła swojego ojczystego języka. Oj, nie będzie lekko!
Wielu blogerów i komentatorów przewiduje czarny scenariusz dla Europy w kontekście imperialnej polityki Moskwy. W wielu notkach mówi się, że po Gruzji, Mołdawii, Ukrainie przyjdzie czas na Łotwę, Estonię następnie Litwę i Polskę. Wielu komentatorów wyraźnie uważa, że to Polska jest dla Władymira Władymirowicza celem ostatecznym. Dopiero zdestabilizowanie Polski byłoby odtworzeniem zasięgu władzy pierwszych sekretarzy KC KPZR, a Putin najwyraźniej za tą imperialną potęgą tęskni.
W naszej części świata - młodych demokracji lub państw takich jak Białoruś czy Ukraina antropomorfizacja całego społeczeństwa, przypisywanie narodowościom emocji zbiorowych jest niestety nie tylko zabiegiem retorycznym, ale głęboko zakorzenionym przekonaniem. Mówimy, że Rosja nienawidzi Polski i pogardza Ukrainą. Zamiast szukać, rzeczywistych motywów polityki uzasadniamy ją psychologicznymi terminami. Być może coś w tym jest?
Jak w tym kontekście mógłaby wyglądać inwazja "zielonych ludzików" na Polskę? W byłych republikach radzieckich Moskwa może być postrzegana jako stolica imperium. Tęsknoty za utraconą "potegą" mogą przemawiać do ludzi wychowanych i ukształtowanych przez radziecką propagandę lub przez ich dzieci. My, europejczycy - Polacy postrzegamy Moskwę w zupełnie inny sposób. Nawet dla najposłuszniejszych resortowych dzieci Moskwa mogła by być postrzegana jako chlebodawca, ale nie sądzę by mogły się one identyfikować z jej dążeniami i polityką.
Zastanawiałem się długo jakie grupy społeczne, jakie środowiska mogłby być podatne na rosyjskie manipulacje? Kogo można ogłupić tak by świadomie lub nie, popierał politykę Putina? No i wyszło i na to, że jedyną potencjalną grupą sojuszników Putina mogą być Kluby Gazety Polskiej. Na szczęście nie sądzę by wartość bojowa batalionów uformowanych na ich bazie była zbyt wysoka.
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka