Główni bohaterowie, podgrzewającej do czerwoności polityczną atmosferę, afery zostali wezwani przed oblicze straszliwej MO - dziennikarki równie podziwianej jak i znienawidzonej. Jej wywiady przypominają czasami bezlitosne przesłuchania. Różne można mieć zdanie na temat stylu jej audycji, ale jedno jest niepodważalnie pewne. Monika O. potrafi praktycznie każdego rozmówcę wyprowadzić z równowagi.
Czy Panowie uzgodnili zeznania? Czy przygotowali makijaż, który będzie ukrywał nieuniknione rumieńce wstydu? A może już zapomnieli co to wstyd? A niezależnie od oceny politycznej wstydzić jest się czego.
Zgodnie z oczekiwaniami minister Sienkiewicz wyraził skruchę z powodu swojego języka. Jednak za oś afery uważa sam fakt podsłuchiwania a nie treść rozmowy. I tak jak rozmowę zaczął, takiego stanowiska się trzymał. Cała rzecz oczywiście polega na skrótach myślowych niezrozumiałych dla przypadkowego słuchacza. Cóż najwyraźniej obaj panowie rozumieli się doskonale - prawie bez słów. Jednak minister podkreśla, że stenogram został zmanipulowany, przez wycięcie obszernych fragmentów. Trzeba przyznać, że minister Sienkiewicz jest twardym graczem. Stojąc na praktycznie przegranej pozycji, potrafił zachować się elegancko, wręcz imponując elokwencją i opanowaniem. Po prostu ideał! Dla dobra państwa podać się do dymisji nie może..
Prezes Belka sprawiał początkowo wrażenie nieco bardziej speszonego. Jednak co do meritum czuł się pewnie a po chwili rezon odzyskał całkowicie, nawet przystępując do ataku. Stwierdził, że większe znaczenie dla polityki ma to co powie MO niż to co on powie. Każdy prezes NBP będzie miał problemy z RPP, a profesora Hausnera bardzo ceni i nie jest on dygotalny tylko pivotalny? Straszliwa Monika, usiłowała jak mogła, ale wypadła blado. Przeciwnicy byli naprawdę najcięższej wagi.
Czy politycy mają prawo do dywagacji i prywatnych rozmów? Czy mają prawo, jak koguty, prężyć swoje (hm) ego i dyskutować o cudzym? Pewnie tak, ale gdy ktoś uchyli kurtynę i zakulisowe dialogi usłyszą po prostu wszyscy, to pozostaje jedynie wstyd i niesmak. Cóż z tego, że intencje niby dobre, kiedy nagość każdy widzi. Widzi, że nawet mając szczytne cele trzeba również dbać o styl i formę. Myślę, że będąc na miejscu któregokolwiek z głównych aktorów tego żenującego spektaktlu nie złożyłbym dymisji, tylko po prostu palnąłbym sobie w łeb. I co wówczas?!
Natychmiast by się okazało, że jestem biedną ofiarą seryjnego samobójcy...
Najwyraźniej nie nadaję się na polityka. A może pewność siebie obu panów opiera się na przeświadczeniu o czystości swoich intencji i rzeczywistej pewności słuszności swojego postępowania?
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka