obozy śmierci Baracka Obamy

Dzień kończy się fatalnie. Na Salonie uzasadniona burza. Gorsze jednak oblicze pokazał wieczorem świat, a konkretnie światowy przywódca Barack Obama.

Urodziłem się kilkanaście lat po wojnie, parę lat przed amerykańskim prezydentem. Czy tylko dlatego mnie Polakowi nigdy by nie przyszło do głowy powiedzieć "polskie obozy śmierci"? Czy to efekt wychowania w PRLu, wychowania w rodzinie, no bo  przecież nie większej świadomości historycznej niż takiej jaką powinien posiadać prezydent światowego mocarstwa!

Wydaje mi się, że słowa amerykańskiego prezydenta odbijają ciągle funkcjonujący stereotyp. Odbijają jednocześnie niefrasobliwość z jaką USA traktują Polskę, swojego wiernego soujsznika. Czy polityka jest zawsze tylką grą pozorów? Nieodwzajemniana miłość Polaków do Ameryki ... Ile lat musi minąć zanim historia obiektywnie odzwiercieli prawdę? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy możliwe jest zakorzenienie w świadomości świata prawdy?

"Gafa" prezydenta doskonale pokazuje jaką rolę pełni w polityce język. Jak łatwo jednym zdaniem zburzyć mit przywódcy, tego który zawsze wie lepiej i podąża we własciwym kierunku. Jak łatwo zburzyć zaufanie.

Przywódcy też są produktem! Nikt nie może objąć "swoim rozumem" wszystkiego. Przywykliśmy cenić przywódców za to, że otaczają się odpowiednimi ludźmi, którzy potrafią chronić ich wizerunek. Otoczenie prezydenta USA dziś całkowicie zawiodło!

Gdy trzy lata temu wędrowałem po Ukrainie dziwiłem się jak żywa jest tam historia. Rozmówcy w każdym wieku sięgali do lat II wojny światowej. Myślałem wówczas, że Polska jest inna, że odrywamy się od koszmarów przeszłości, że pamiętając o przeszłości jesteśmy nastawieni na przyszłość.

Dzisiaj przekonałem się osobiście, że przeszłość jest ciągle żywa i potrafi zaboleć, nawet wówczas gdy stare rany rozdrapywane są przez bezmyślność i niewiedzę. Wiele smutnych myśli ...