W trakcie dyskusji o debacie spotkałem na różnych blogach komentarze mówiące, że właściwym miejscem do debaty jest Sejm. Podobne zdanie raczyli wygłosić Adam Hofman i Jarosław Kameleon Kaczyński. Te stwierdzenia, budzą moje zdziwienie. Sejm mamy chyba jednak od stanowienia prawa!
Na debaty wyborcze miejsca tam być nie powinno! Nie dziwi mnie widoczne zniecierpliwienie premiera i ministrów, gdy muszą odpowiadać na ogólnikowe pytania i wygłaszać wymuszone oświadczenia. Tematem debaty sejmowej powinny być każdorazowo konkretne zagadnienia a nie bzdurne bicie piany pod pozorem oceny całokształtu. Za czas spędzony w Sejmie przez posłów płacimy wszyscy w zależności od zasobności kieszeni więcej lub mniej. Wszyscy również płacimy za kampanię wyborczą, ale dlatego też jej czas jest formalnie ograniczony.
Sejmowa debata na temat co rząd robi, albo zamierza robić to bezsens. Co rząd robi można bez trudu się dowiedzieć studiując Monitor Polski i resortowe dzienniki urzędowe. Dyskusja na temat konkretnych uchwał Rady Ministrów lub rozporządzeń premiera byłaby rzeczywistym sprawowaniem nadzoru Sejmu nad władzą wykonawczą.
Na dyskusję wyborczą najwłaściwszym miejscem są media. To tutaj polityk powinien się wypowiadać w sposób zrozumiały dla wyborcy. Tutaj powinien argumentować i przekonywać do swoich racji. Nie ma lepszego sposobu poznawania programu wyborczego niż poprzez obserwację debaty polityków rządzącej koalicji i pretendentów do władzy. Oponenci roli debat twierdzą, że w mediach łatwo jest przeciwnika zakrzyczeć, a obserwatora otumanić. I... I dobrze! Na co nam polityk, który do swoich racji przekonać nie umie? Jaką będzie miał szansę na realizację swojego programu jeśli nie potrafi go przyzwoicie i przystępnie sformułować i obronić w dyskusji?!
Prezes jednak unika rzeczywistej debaty "jak diabeł święconej wody". Najwyraźniej z góry zakłada, że wysłani przez niego eksperci polegną w ogniu dyskusji z wytrawnymi politykami PO ...
A inni? Propozycji przewodniczącego PO by debatować głównie z PiSem nie należy traktować jako posunięcia niekorzystnego dla innych partii opozycyjnych. Wielu komentatorów sugeruje, że to próba silniejszego spolaryzowania dyskusji. Proszę jednak również wziąć pod uwagę, że większość wieszczy sromotną porażkę dyskutantów reprezentujących lud PiSowski.
Jakie mogą być takiej porażki rezultaty? Wydawałoby się, że oczywistym wnioskiem jest umocnienie PO w roli kierowniczej siły państwa. Tego uniknąć się pewnie nie da, ale potencjalna porażka PiSu w debatach mogłaby zaowocować również zwiększeniem poparcia dla PJN czy Ruchu Poparcia (czy jak ten twór się nazywa).
Jest niezaprzeczalnym faktem zadziwiająco wysokie poparcie dla rządzącej od czterech lat PO. Siłą rzeczy, nie tylko w wyniku super niekorzystnych uwarunkowań zewnętrznych, narasta ilość elektoratu negatywnego, który dotychczas "zagospodarowuje" PiS. Widząc jednak miałkość PiSowskiego zaplecza kadrowego wyborcy mogą przenieść swoje poparcie na inne partie opozycyjne - rosądny elektorat prawicowy na PJN a roszczeniowi bezideowcy, tumanieni kłamstwami i manipulacjami na RPP.
Jedynie SLD mogłoby zostać poważnie zmarginalizowane takim wykluczniem z debaty. Zapewne stąd głośna reakcja ich prominentów. Platforma wyraźnie przesuwa się w lewo. Na swoich listach znalazła miejsce również dla przedstawicieli Unii Pracy i Socjaldemokracji Polski dotychczasowych sojuszników SLD. Gra na pozbycie się z politycznej sceny SLD jest coraz wyraźniej widoczna. Jednocześnie uwolnienie nieco miejsca na prawo od centrum powiększa szanse PJN.
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka