Spółka Przewozy Regionalne jest największym polskim przewoźnikiem. Codziennie z jej usług korzystają miliony pasażerów w drodze do pracy, szkoły czy odległego urzędu lub lekarza. Kupują bilety, ale suma ich wartość jest zdecydowanie niższa od kosztów uruchamiania pociągów. Spółka od lat jest deficytowa i generuje straty. Dlaczego zatem działa?
Odpowiedź jest prosta - dlatego, że pociągi muszą jeździć! Co by było, gdyby stanęły przekonamy się już niedługo. W nocy z 16/17 sierpnia staną wszystkie pociągi! Związki zawodowe ogłosiły jednodobowy strajk generalny. Postulaty związkowców są płacowe, ale nie tylko. O płacowych napiszę innym razem, dziś o żądaniach "politycznych".
Rozkład jazdy Przewozów Regionalnych jest układany zgodnie z żądaniami poszczególnych samorządów wojewódzkich. Jeśli Urząd Marszałkowski nie chce jakiegoś pociągu dofinansowywać to pociąg z rozkładu jazdy znika. Jeśli samorząd nie chce zapłacić za skład pociągu składający się z dwóch, potocznie mówiąc, jednostek elektrycznych to jedzie tylko jedna. Ilości, godziny kursowania i składy pociągów są określane w umowach podpisywanych przez spółkę PR z poszczególnymi samorządami województw. Czyli podmiot będący współwłasnością wspólnika podpisuje umowę ze swoim właścielem. Kuriozalne? Ale to nie wszystko!
Jak można nazwać działania wspólnika, który buduje firmę konkurencyjną wobec tej, w której jest wspólnikiem? Spółka Przewozy Regionalne jest własnością samorządów wszystkich województw, a kilka z nich powołało z publicznych pieniędzy spółki, które są wobec nich konkurencyjne, czyli: Koleje Dolnośląskie, Koleje Śląskie, Koleje Wielkopolskie i związkowcy twierdzą, że zawiera z nimi umowy na warunkach dla tych firm korzystniejszych niż z PRami. Jakoś mi nigdy do głowy nie przyszło, że moje poglądy będą zgodne z poglądami związkowców z OPZZ, a jednak dziś właśnie tak jest!
Dążąc do podniesienia jakości usług komunikacyjnych na swoimi terenie województwa parę lat temu zaczęły kupować tabor kolejowy i oddawać go do, w większości płatnego, użytkowaniania PRom. Każdorazowo było to warunkowane wykorzystaniem tego taboru na terenie województwa lub nawet na konkretnej linii. Pod identycznymi warunkami, niektóre województwa wyremontowały PRom parę sztuk taboru. Taboru w większości pamiętającego sekretarza Gomułkę.
Racjonalna gospodarka taborem zakłada tzw. "obiegowanie". Skład wyjeżdżający np. z Poznania do Leszna jedzie dalej do np. Wrocławia, skąd jedzie np. do Ostrowa Wlkp. i dopiero stąd wraca do Poznania. Optymalizacja następuje wg minimum postojów. Czyli tabor musi na siebie pracować. Żądania samorządów stoją z taką racjonalną gospodarką w jawnej sprzeczności. Zamiast powiększać swoje udziały i w większym stopniu dofinansowywać firmę koordynującą przewozy na terenie całego kraju województwa dbają "o swoje". Per saldo powiększa to bilans strat. A Przewozy Regionalne są własnością wszystkich województw...
Gdzie tu jest wolny rynek? W sytuacji, gdy działalność jest dotowana z publicznych pieniędzy i obejmuje teren całego państwa to państwo powinno występować jako organizator i koordynator działalności. Czy ktoś tego chce, czy nie, nie ma stacji przesiadkowych na granicach województw! A gdyby były, to byłaby potrzebna struktura koordynująca przesiadki. W ogólnym rozrachunku koleje "wojewódzkie" służą tylko mnożeniu dyrektorskich i prezesowskich stołków.
Czy za tę sytuację można winić ministra Grabarczyka? Wprawdzie spółka została wydzielona z grupy PKP w 2010 roku, ale jako samodzielne przedsiębiorstwo funkcjonuje od roku 2001. Od 1 grudnia 2008 pozbawiono ją na rzecz PKP Intercity najlepszego taboru i międzywojewódzkich pociągów pośpiesznych - jedynego segmentu działalności, który nie przynosił większych strat. Niby idea, wydzielenia działalności "komercyjnej" do innego podmiotu, rozróżnienie działalności publicznej od komercyjnej było słuszne. Dlaczego jednak dziś żąda się od PR rentowności? Dlaczego płace w spółce nie uwzględniają nawet inflacji? Wiele się pisze o tragicznym niedofinansowaniu infrastruktury kolejowej. Niestety niewiele o tragicznych posunięciach organizacyjnych. A przecież racjonalna organizacja jest pierwszym krokiem do unikania bezsensownych strat.
Dziennikarze krytykują PKP bez wnikania w strukturę organizacyjną kolei w Polsce. Mówi się wiele o rozdrobnieniu na dziesiątki spółek. To rozdrobnienie ma swój sens. Utworzenie podmiotów działających na własny rachunek, rozliczających koszty, świadczących sobie nawzajem usługi, dbających o rentowność ma sens! Ale tam gdzie interes partykularny poszczególnych województw stoi w sprzeczności z interesem całego państwa "niewidzialna ręka rynku" powinna być zastąpiona twardą ręką państwa.
Przeklinając 17 sierpnia kolejarzy miejcie Państwo na uwadze sytuację ludzi pracujących, mimo postępującej inflacji, od kilku lat na stałej pensji. Ludzi pracujących na przestarzałym sprzęcie i patrzących z bliska na aburdalne rozwiązania systemowe.
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka