czyli moralność polityka
Oglądałem niedawno interesujący amerykański film, w którym bohaterka bez chwili skrupułów popełnia eutanazję, natomiast w karkołomny sposób broni się przed towarzyską koniecznością publicznego skłamania.
Nie, nie pomyliłem się w podtytule. Nie zastanawiam się nad moralnością w polityce tylko właśnie nad moralnością polityka - czy powinna ona interesować wyborców?
W ciągu ostatnich kilku lat mieliśmy sporo wydarzeń, które skłaniają do zastanowienia czy politykowi wolno wszystko co dozwolone prawem, czy też wolno mu mniej. Czy osoba publiczna, narażona na "permanentną inwigilację" może się spod tej klauzury wyrwać, żeby sobie troszkę na boku pogrzeszyć?
Zaprezentował się nam jako super-samiec włoski premier, zdjęcia polskiego senatora realizującego erotyczne fantazje przukuwały uwagę plebsu, polityk broniący ludu wykorzystywał seksualnie kandydatki do pracy w jego biurach, prezes międzynarodowej instytucji usiłował wykorzystać hotelową pokojówkę. To ostatnie wydarzenie znane dotychczas tylko ze szczątkowych doniesień, stało się inspiracją dla niniejszego tekstu.
Nie ulega wątpliwościom, że naruszanie prawa powinno polityka dyskredytować całkowicie. I nie chodzi tylko o przestępstwa seksualne. Jednak otwartym pozostaje pytanie, czy nieżonatemu, wolnemu senatorowi wolno skorzystać z płatnego towarzystwa panienki sprzedającej swoje wdzięki za skromną sumkę pochodzącą z dochodów uzyskanych za pełnienie funkcji publicznej? Czy rozwód i romans z "młodszym modelem" powinny skłonić polityka do wycofania się z życia publicznego? Czy wyborca powinnien się interesować sposobem zaspokajaniem potrzeb seksualnych (albo ich braku) przez dojrzałego polityka, który nigdy nie założył rodziny?
Gdy byłem przewodniczącym samorządu szkolnego strasznie wk... mnie teksty nauczycieli: " I to Ty ...!" Od osób pełniących funkcje publiczne oczekujemy by były dla nas również wzorami moralnymi? Dlaczego nie wystarcza nam dobre wypełnianie przez nich swoich publicznych funkcji, dlaczego musimy interesować się sferą ich prywatnego życia?
Może nie musimy? A może wynika to z tez, którzy oni sami głoszą? Gdy polityk idzie do wyborów z tezą "moralnej odnowy" spodziewamy się, że mówi serio? Dlaczego odpuszczamy politykom, którzy w odróżnieniu od bohaterki amerykańskiego filmu kłamstwem się nie brzydzą?
A co ma do tego Osama Bin Laden? W jego kulturze problem monogamii nie istnieje i polityk ma dużo mniej pokus!
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka