Zło w naszym życiu to temat rzeka. Ze złem spotykamy się w banalnej codzienności i ekstremalnych sytuacjach, gdy eksploduje z niszczącą siłą. Zło kojarzy się nie tylko z brutalną agresją, której się obawiamy, ale również w podstępnych pokusach, którym ulegamy z przyjemnością. Po prostu temat rzeka! Walka dobra ze złem to oś dzieł literackich, filmów, dramatów i wtedy są dobre, wciągające, gdy są oparte na tym schemacie, ale jeszcze bardziej, gdy trudno nam to zauważyć "na pierwszy rzut oka".
Obejrzałem przedwczoraj film "Konklawe", film o poszukiwaniu idealnego, albo chociaż nadającego się kandydata do pełnienia posługi papieża. W filmowej rzeczywistości mamy do czynienia z walką dwóch opcji. Dramat jest czystszy i bardziej widoczny, gdy mamy do czynienia z polaryzacją dwóch stanowisk i musimy dokonać wewnętrznego wyboru pomiędzy dwoma przeciwstawnymi kandydatami. Na początku jeszcze o tym nie wiemy, że taka polaryzacja nastąpi. Później przekonujemy się, że jest nieunikniona. A na deser zaczynamy wątpić czy dobrze wybraliśmy. Dwie frakcje odwołując się do tych samych ideałów różnią się zasadniczo. Jedna z nich żąda powrotu do jedności i ideologicznej czystości. Druga widzi dobro w tolerancji i asymilowaniu różnorodności, w otwartości nie na klasyków, głoszących swoje idee w kompletnie odmiennych realiach historycznych, tylko na rzeczywiste potrzeby duchowe współczesnych poszukujących życiowej drogi. Oczywiście powstaje problem czy dążąc do powszechnego dobra można stosować niegodne metody, korupcję, kłamstwo, przekupstwo.
Trudno oderwać się od politycznych realiów i nie próbować rzutować ich na fikcyjny scenariusz filmu. Wszak wkrótce musimy dokonać wyboru, którego "zwycięzcą może być tylko jeden". Na szczęście nasze lokalne wybory nie mają wielkiego znaczenia dla losów świata, ale mogą mieć spore dla jakości naszego życia.
W filmie odpadają kolejni kandydaci po ujawnieniu ich niechwalebnych postępków w przeszłości. Mamy też głównego bohatera, prawie narratora, zdejmującego kolejne maski z kandydatów i odsłaniającego ich prawdziwe szpetne lub ułomne oblicze. Główny bohater dzięki swojej pryncypialności w pewnym momencie sam staje się potencjalnym, optymalnym kandydatem.
W wyborach, które nas czekają taką funkcję obnażającego prawdę powinna pełnić czwarta władza, ale chyba nie możemy na to liczyć. W naszym kraju czwarta władza została zdyskredytowana i spolaryzowana przez chciwych polityków. Czytelność politycznego poparcia odbiera mediom ich siłę, przez co przestają być postrzegane jako niezależne i zaczynają być widziane nie jako źródło prawdziwej informacji tylko jako organ partyjnej propagandy. Czy to jest spojrzenie uprawnione, czy też nie i tak jest to faktem!
Oczywiście, możemy zrezygnować ze swojego uczestnictwa i pozwolić by inni swoim głosem zadecydowali. Możemy się wycofać i udać na wewnętrzną lub faktyczną emigrację. Ale właściwie dlaczego ?! By uniknąć kolejnego wybierania mniejszego zła? Może system, którego reguły gry przyjęliśmy, jest ułomny, może zło i tak zwycięży, ale czy warto? Czy to dla nas rzeczywisty wysiłek opowiedzieć się po którejś stronie?
W filmie, zgodnie z regułą "happy endu" ktoś wygrywa. Wybór jest kompletnie zaskakujący. Na naszym podwórku jest jednak całkowicie przewidywalny - albo, albo. Czy i te wybory można rozpatrywać w kategoriach walki dobra ze złem? Czy definicje tych pojęć są na tyle ostro zdefiniowane, żebyśmy wiedzieli o czym dyskutujemy?
We wszystkich dyskusjach politycznych zazwyczaj śmieszy mnie powoływanie się na zgodę wokół racji stanu. Natychmiast powstaje pytanie. A kto tę rację definiuje. Czy racją stanu jest maksymalna integracja z UE, a może polexit? Czy "racją stanu" jest pielęgnowanie energetyki opartej na węglu, czy też jak najszybsze wygaszenie górnictwa węglowego i szybkie narodziny na łonie ojczyzny energetyki jądrowej.
Wracając do filmu - tu niby racja stanu jest pojęciem jasno zdefiniowanym przez tysiąclecia istnienia Kościoła. Celem nadrzędnym jest umacnianie wiary, szerzenie jej ku chwale Boga i dla pożytku ludzkości. Czy aby na pewno? A może racją stanu kurii jest utrzymywanie i poszerzanie zakresu władzy jaką sprawują pasterze nad owieczkami? Słuchając wypowiedzi purpuratów zaczyna się wątpić...
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura