BePiotr BePiotr
208
BLOG

dobry szef

BePiotr BePiotr Polityka Obserwuj notkę 31

Miałem kiedyś takiego! A może nawet dwoje w dużych odstępach czasu mojego długiego życia.

Ten pierwszy, jeszcze za komuny, był po prostu ideałem szefa. Nie miał własnego gabinetu tylko siedział razem z częścią współpracowników w dużym pokoju. Przychodząc skoro świt do pracy rozpoczynał prasówkę, która trwała tak do drugiego śniadania, które konsumował przy biurku.

Po tym drugim (zapewne) śniadaniu, podjadłwszy sobie uczciwe, rozmawiał po kolei ze wszystkimi pracownikami naszego działu - dużo słuchał, mało mówił - częściej odpowiadał na pytania jak postąpić niż je sam zadawał. Zasadniczo, to nigdy nie kalał się pracą w potocznym tego słowa znaczeniu. Doskonale znał prowadzone przez nas sprawy i tylko zlecał czynności i słuchał uważnie relacji. Zawsze mogliśmy się do niego zwrócić o zorganizowanie spotkania w jakieś sprawie, a on tylko podpisywał przygotowaną przez nas korespondencję z firmami zewnętrznymi, albo wskazywał na konieczność jakieś poprawki lub uzupełnienia czy konsultacji.

Raz w miesiącu organizował spotkanie całego działu i oświadczał, że dostał taką a taką pulę pieniędzy na premie i postanowił je podzielić następująco: temu obcina tyle, bo coś zawalił, tamtemu dodaje tyle, bo się wykazał tam a tym itd. Była okazja do protestów, ale nigdy ich nie było.

W nieuniknionych sporach z "górą" zawsze stawał po naszej stronie i nigdy nie zrzucał wydumanej lub rzeczywistej winy na któregoś ze współpracowników, tylko brał ją na siebie. Jak musiał kogoś opr... to brał go na osobność na słówko, a nie zdarzało się to często, bo dobrze kierowany dział po prostu pracował dobrze.

Dobre szefowanie nie polega na robieniu czegoś za pracownika ani na permanentnym wyznaczani mu dodatkowych zadań. Dobry szef wybiera sobie odpowiedni zespół świadomy kompetencji jego członków. Członkowie zespołu znają zakres swoich czynności i odpowiedzialności. Wiedzą kiedy coś przekracza zakres ich kompetencji i kiedy trzeba się z tym zwrócić do szefa.

Dobry szef ma pracę ustawioną i może sobie pójść na zakupy, pojechać na tydzień na narty, albo wyskoczyć na konferencję, albo spotkanie wyborcze, bo wie, że sprawy będą się toczyć właściwie. Dobry szef zazwyczaj czyta co ma podpisać, albo ma zaufanych pracowników, którzy robią to za niego i po zaparafowaniu nie musi wnikać w drobiazgi sprawy.

W wielkiej polityce jest trochę trudniej, niż w zarządzaniu np. miastem.  Tu trzeba pogodzić sprzeczne interesy członków koalicji zawsze usiłujących uzgodnioną umowę koalicyjną nieco naciągnąć by wykazać się swoim wyborcom. Trzeba wybrać odpowiednich ludzi z różnych środowisk. których połączy wspólny , nadrzędny cel.  Dlatego premier w Polsce jest Przewodniczącym Rady Ministrów i to Rada jako organ kolegialny podejmuje decyzje, które czasem i premier musi łyknąć z niesmakiem.

Czasem jest to absurdalne, gdy w sprawach np. służby zdrowia ma głosować minister np. kultury. Ale od tego są  różne ustalenia międzyresortowe, protokoły procedowania, komisje wspólne i eksperci mogący przedstawiać swoje opinie, z którymi można się zgodzić, albo i nie. Ważne, żeby niczego nie robić "na pałę" bez stosownych konsultacji i namysłu.

Tak to powinno działać. Nie dobór ludzi na zasadzie lojalności wobec szefa jako pierwsze kryterium , a jego decyzja jako wiążąca i obowiązująca. Trudno np. oczekiwać, że w każdej sprawie reprezentanci skrzydła lewego będą się zgadzać z gospodarczymi liberałami. Dlatego w wielokolorowej koalicji zawsze będą napięcia i sprawy będą się toczyć powoli, bo wymagają kompromisu. Do kompromisu dokładano często przymiotnik "śmierdzący". Ale to właśnie kompromis jest podstawą demokracji i zaprzeczeniem autorytaryzmu.

A prezydenta wybieramy w wyborach bezpośrednich po to, żeby sprawował rolę arbitra, żeby był niezależny od ugrupowań politycznych nawet tych, które jego wybór popierały. I kandydat musi umieć "postawić się" każdemu, a nie każdemu postawić. Musi mieć samodzielną silną pozycję, a nie być tylko czyimś zaufanym poplecznikiem.

Kandydata będzie można oceniać już po składzie jego sztabu wyborczego, bo pracujący w nim ludzie zostaną najprawdopodobniej po wygranych wyborach członkami prezydenckiej kancelarii. Prezydent będzie miał po wybraniu luksus wyboru współpracowników. Chociaż będzie skazany na wiele kompromisów dla zaspokojenia ich  ambicji politycznych to będzie miał silny mandat by samodzielnie ich wybrać. Mandat, który zdobędzie w wyborach. Kandydat siłą rzeczy dobierze sobie współpracowników z ugrupowań, które go do kandydowania desygnują, bo łączą ich wspólne poglądy, ale dzięki silnej własnej pozycji w tych ugrupowaniach nie będzie tylko długopisem i będzie go stać na własne zdanie, a rozsądnie kierując może mieć nawet opinię leniuszka. 

BePiotr
O mnie BePiotr

zbanowali mnie: Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka