Czy – a jeżeli tak – to czyje płace w sferze budżetowej powinny być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej?
Zapowiadając, że 1 września bieżącego roku rozpocznie się akcja protestacyjna, Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) ponowił swój postulat powiązania wynagrodzeń nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej.
Chodzi o ustawową gwarancję, że jeżeli w danym roku tak zwana średnia krajowa wzrośnie o ileś procent w porównaniu do roku poprzedniego, to w przyszłym roku pensje nauczycieli będą musiały wzrosnąć o tyle samo procent.
W taki sposób są w Polsce waloryzowane wynagrodzenia sędziów i prokuratorów.
Czy sędziowie, prokuratorzy i nauczyciele powinni być świętą trójcą zawodową – nadzwyczajną kastą – której zarobki będą automatycznie wzrastały wraz ze wzrostem przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej?
Nauczyciele argumentują, że uniezależni to ich pensje od woli politycznej. Ale czy wynagrodzenia nauczycieli, sędziów i prokuratorów powinny być niezależne od woli politycznej?
Jeżeli się uznaje politykę za roztropną troskę o dobro państwa, to można mieć wątpliwości. Jeżeli jednak dostrzega się w polityce walkę o partykularne interesy, wówczas widzi się także zasadność takiej automatycznej waloryzacji wynagrodzeń.
Tylko czy powiązanie płacy ze średnią krajową nie powinno obejmować wszystkich pracowników sfery budżetowej? Czy służba żołnierzy, policjantów i strażaków jest mniej ważna niż praca nauczycieli? A co z lekarzami, ratownikami medycznymi, pielęgniarkami zatrudnionymi w publicznej służbie zdrowia? Co z pracownikami administracyjnymi sądów i prokuratur?
A czy wynagrodzenia woźnych, konserwatorów szkolnych i salowych nie powinny być waloryzowane w ten sam sposób co wynagrodzenia nauczycieli, sędziów i prokuratorów?
Jest oczywiste, że woźny czy salowa powinni zarabiać mniej niż nauczyciel czy lekarz. Praca nauczyciela, lekarza wymaga większej wiedzy i wiąże się z większą odpowiedzialnością niż praca woźnego albo salowej. Ale praca osób wykonujących zadania pomocnicze też jest potrzebna. Nauczycielowi źle naucza się, a uczniom trudniej przyswaja wiedzę w zakurzonej, nie posprzątanej przez woźnego klasie. Obłożnie chory, któremu lekarz w szpitalu zaordynuje doskonały lek, nabawi się odleżyn, parcha i być może zemrze, jeżeli salowa nie zadba o jego higienę.
Dlatego warto rozważyć wprowadzenie jednej ustawy regulującej płace wszystkich pracowników sfery budżetowej w oparciu o jedną kwotę bazową. Ustawy ustalającej poprzez zróżnicowane lecz stałe mnożniki kwoty bazowej właściwe proporcje pomiędzy wynagrodzeniami grup pracowników wykonujących poszczególne zawody i sprawujących określone funkcje. Ustawy przewidującej jednakową procentową waloryzację kwoty bazowej dla wszystkich zatrudnionych w omawianej sferze, dzięki czemu właściwe proporcje pomiędzy zarobkami określonych grup pracowników nie ulegałyby zmianie.
Otwarta pozostaje kwestia wyboru wartości, której zmiana winna warunkować waloryzację kwoty bazowej – ale średnia krajowa wydaje się być dobrym rozwiązaniem.
Jednakowy dla wszystkich grup pracowników budżetówki powinien być także sposób naliczania dodatku stażowego.
Wspomniana ustawa powinna oczywiście dawać przełożonym możliwość różnicowania za pomocą premii motywacyjnych zarobków lepiej i gorzej pracujących podwładnych zatrudnionych na równorzędnych stanowiskach.
Mamy obecnie sierpień. To miesiąc rocznicowy wydarzeń, które stworzyły podwaliny pod powstanie NSZZ „Solidarność”. Szacunek dla ideałów „Solidarności” deklaruje wiele środowisk społecznych i politycznych – w tym wielu członków ZNP. Jeżeli słowo „solidarność” nie jest dla tych grup frazesem, to powinny porozumieć się, by opracować system wynagradzania wszystkich pracowników sfery budżetowej w myśl przedstawionych wyżej założeń.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo