Ludzie mają krótką pamięć. Tę banalną prawdę wielu naukowców prezentuje jako wynik skomplikowanych dociekań dotyczących działania mediów. Ta banalna prawda stosowana jest w praktyce zbyt często, umożliwiając znanym osobom utrzymywanie statusu arbitrów elegancji (intelektualnej). Na krótką pamięć liczy dziś najprawdopodobniej wydawnictwo Znak i jego prezes Henryk Woźniakowski. Niestety, a może raczej na szczęście, słowo pisane jest bardziej trwałe niż mówione. Ważnym kontekstem dla pisania o podwójnych standardach, jest odmowa publikacji przez Znak, zamówionej wcześniej, biografii Ryszarda Kapuścińskiego.
Gdy nakładem krakowskiego wydawnictwa ukazał się „Strach” Jana Tomasza Grossa, kardynał Stanisław Dziwisz wyraził swoje obawy wobec publikacji. W odpowiedzi prezes Znaku – Henryk Woźniakowski - wystosował list otwarty do metropolity. Wtedy – na początku 2008 roku – można było ów list przeczytać w wielu miejscach sieci. Dziś znajduje się najprawdopodobniej wyłącznie w płatnym archiwum Gazety Wyborczej (krótkiej pamięci trzeba pomagać!), która opublikowała go 16 stycznia 2008 na stronie 21. Woźniakowski pisze w liście m.in. (wszystkie cytaty z listu zostały wytłuszczone):
„(…) już 19 blisko lat minęło od czasu likwidacji cenzury i zaprzestania politycznej manipulacji historią przez komunistów, temat antysemityzmu w Polsce po Szoah jest wciąż praktycznie nieznany szerokiej opinii społecznej”
Dziś minęło już od wspomnianych wyżej czasów 21 lat. Nadal „szerokiej opinii publicznej” nie są dostępne biografie znanych Polaków. Wiemy jakie są ich dokonania – jakie napisali książki, jakie nakręcili filmy, kiedy walczyli z komuną. Nie wiemy, przed jakimi wyborami życiowymi stawali, jakie były ich rozterki, jakie decyzje mamy dziś podejmować, żeby naśladować ich „wielkość”. Z nieznaną historią powojennego antysemityzmu mogłem się dzięki Znakowi zapoznać. Z nieznaną historią Ryszarda Kapuścińskiego, przynajmniej dzięki temu wydawnictwu, nie będzie mi to dane.
„(…) ciemne karty[historii – przyp. Beniowski], o których pisze Gross, wciąż pozostają przedmiotem wiedzy stosunkowo nielicznego grona historyków”
Czemu mamy mieć dostęp do tych kart historii znanych osób, które same skłonne są nam odkryć w wywiadach, czy przemówieniach? Czemu mam mieć dostęp do ciemnych kart historii narodu, a wybitnych jego przedstawicieli już nie?
„Gross nie ma patentu na nieomylność, lecz przecież w naukach społecznych dochodzenie do prawdy dokonuje się drogą rzetelnych badań, jasnego formułowania wniosków i uargumentowanej debaty”
Zgadam się z Woźniakowskim, że Gross nie jest nieomylny. Pójdę nawet o krok dalej. Uważam, że właściwości tej nie można przypisać Arturowi Domosławskiemu. Warto jednak zadać w tym miejscu pytanie: kto ma decydować o czym będziemy podejmować debatę publiczną, a co należy pominąć? Dlaczego Woźniakowski liczył, że mimo wad książka Grossa zostanie poddana merytorycznej debacie, która skoryguje niedoskonałości wydanej przez Znak publikacji, a nie dał takiej szansy Domosławskiemu?
I w końcu ostateczny argument Woźniakowskiego:
„zasadniczymi względami, dla jakich podjęliśmy decyzję o wydaniu książki Jana T. Grossa, było przyczynienie się do krzewienia prawdy o historii”
Trudno wypowiadać się o prawdziwości książki, która jeszcze się nie ukazała.
Nie idąc śladem Włodzimierza Cimoszewicza, nie będę komentował filmu, którego nie oglądałem, ani książki, której nie czytałem. Wierząc natomiast w szczerość wypowiedzi prezesa Znaku i jego wytrwałość w „krzewieniu prawdy”, mam nadzieję, że książka „Kapuściński. Non-fiction” okaże się fiction.
Inaczej mogłoby się okazać, że prawda nie jest zawsze „zasadniczym względem”.
Jestem na tyle odważny, żeby powiedzieć - "Król jest nagi". Lubię podróże - ta obecna prowadzi szlakami standardów. Miejmy nadzieję, że zakończy się raczej na Polach Elizejskich, czy Speakers' Corner, niż na Placu Czerwonym.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka