W najnowszym wydaniu Gazety Świątecznej ukazał się
artykuł Pawła Smoleńskiego „Tomek Podrywacz i Antek Rozpylacz”. Tekst odsłania część kulisów związanych z organizowaniem uroczystości zaprzysiężenia nowych funkcjonariuszy tajnych służb (m.in. ABW, AW, CBA) w Muzeum Powstania Warszawskiego (dalej: MPW). Jest to jednak tylko przyczynek. Główną kwestią jest próba odpowiedzenia na pytanie, po co funkcjonariuszom tych organizacji patriotyzm. Odpowiedź jest prosta. Po nic. Tajne służby nie mają moralnego prawa do ceremonii w MPW, gdyż nie ma związku „między AK i CBA”. Uroczystości takie to „pusty militaryzm”, a „odwoływanie się do cnót honorowych ma na dodatek charakter czysto dekoratywny, bez żadnego sensu”. To tylko „sztuczne i dziwne narodowe teatrum”, dla którego „jest miejsce w muzeach”. W jednym z ostatnich akapitów autor zastanawia się:
„Co by szkodziło, gdyby agenci przysięgali, że będą rzetelni, skrupulatni, dotrzymają słowa, terminów, tajemnicy? Nic. Lecz jaka heroiczna niezwykłość kryje się w cnotach administracyjnych przydatnych każdemu urzędnikowi? Żadna”.
Konkludując, patriotyzm przejawiający się w organizowaniu uroczystości zaprzysiężenia w MPW polskim tajnym służbom jest niepotrzebny (wersja łagodna) lub jest wręcz szkodliwy (wersja mocna).
Wywód Smoleńskiego stanowiłby spójną, koherentną całość, gdyby nie jedna zawarta w tekście informacja. Chodzi o przytoczoną w nim wypowiedź dyrektora muzeum Jana Ołdakowskiego, który stwierdza, że:
„amerykańscy funkcjonariusze służb wszelakich ślubują np. w Muzeum Flagi w Baltimore. Izraelczycy drapią się do Masady nad Morzem Martwym, starodawnej twierdzy symbolizującej żydowski opór przeciwko Rzymianom i walkę aż po zbiorowe samobójstwo, gdy już zbrakło nadziei. Przyjmując izraelską optykę, Muzeum Powstania bardzo pasuje do przysięgi. Są tacy Izraelczycy, którzy śmieją się z takiej optyki.”
Jak pokazuje tekst Smoleńskiego są też tacy Polacy, który śmieją się z takiej optyki. Mimo tej krytyki, warto zwrócić uwagę na interesujący fakt. W USA i Izraelu, czyli państwach, w których demokratyczne instytucje (w tym oczywiście także tajne służby) działają sprawniej niż w Polsce, ślubowania nowych funkcjonariuszy odbywają się w miejscach ściśle związanych z pamięcią narodową. Dlaczego?
Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację. To historia szefa tajnej służby mającego za zadanie czuwać nad prawidłowością procesu legislacyjnego. W pewnym momencie nasz bohater dowiaduje się, że minister i szef klubu partii rządzącej, skrycie lobbują na rzecz firmy swojego przyjaciela dzięki czemu, kosztem podatników, osiągną korzyść w wysokości 500 milionów złotych. Jeśli oficer zachowa się zgodnie z procedurami, w nagrodę za dobrą pracę ma szansę na premię w wysokości kilku tysięcy złotych i odznaczenie państwowe (może też zostać zwolniony z pracy – tu jednak tego przypadku nie bierzemy pod uwagę). Gdyby jednak chciał maksymalizować swoje korzyści finansowe, mógłby spróbować złożyć politykom i przedsiębiorcy następującą propozycję: panowie „odpalacie” mi 1% z waszych 500 milionów i nikt o niczym się nie dowie. Co może powstrzymać przed taką pokusą korupcyjną? Uważam, że jedną z ważnych (nie koniecznie najważniejszych) zmiennych jest tu patriotyzm. Być może właśnie poczucie, że służy się dobru tego społeczeństwa, państwa, za które poprzednie pokolenia oddały życie jest jednym ze sposobów radzenia sobie z tego typu sytuacjami. To również ta cecha, która łączy Armię Krajową z ABW, AW, czy CBA. Wszystkie te organizacje miały (mają) służyć krajowi. Wydaje się, że zarówno Amerykanie, jak i Izraelczycy są tego świadomi i nieprzypadkowo wybrali wspomniane już Muzeum Flagi i Masadę na miejsce zaprzysiężenia nowych funkcjonariuszy. Idea patriotyzmu zawarta jest w samej nazwie organizacji, których adepci składają ślubowanie – są to (tajne) służby. Ich zadaniem jest właśnie służba, która bez wartości innych niż czysto finansowe, czy „urzędnicze” stałaby się zwykłym zawodem. Może właśnie o to chodzi Smoleńskiemu?
Jestem na tyle odważny, żeby powiedzieć - "Król jest nagi". Lubię podróże - ta obecna prowadzi szlakami standardów. Miejmy nadzieję, że zakończy się raczej na Polach Elizejskich, czy Speakers' Corner, niż na Placu Czerwonym.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka