Miał być historyczny tydzień* i go mamy - jak na dłoni. Mateusz Morawiecki nowym premierem, Beata Szydło zapewne wicepremierem w nowym rządzie ds. społecznych. Votum zaufania dla Mateusza Morawieckiego i obecnej ekipy już we wtorek, na razie bez zmiany ministrów, ale oczywiście one też nastąpią. Mało tego, wydaje się więcej niż pewne, że Prezydent Andrzej Duda będzie miał udział w tworzeniu rządu Mateusza Morawieckiego i jest to część umowy z Jarosławem Kaczyńskim powiązanej dodatkowo ze złożeniem podpisów pod ustawami o KRS i SN. Skomplikowana konstrukcja, która wywołała olbrzymie emocje wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Emocje związane z wielką konsternacją, jaką wywołała sama zapowiedź odwołania Beaty Szydło. To zrozumiałe, ale kluczowe pytania są takie, jakie konsekwencje niesie za sobą zmiana na stanowisku premiera i dlaczego w ogóle nastąpiła. Należę do tych obserwatorów, którzy nie drą szat w związku z decyzją, jaka zapadła dziś podczas obrad Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości. Ale dyskomfortu wielu wyborców PiS nie można lekceważyć. To, co wydaje się więcej niż pewne, to przyjęcie przez Jarosława Kaczyńskiego strategii, która ma zapewnić balans wewnątrz obozu władzy (także w relacjach z Prezydentem) i wyprowadzenie Polski na dużo szersze wody niż to się wydaje nawet najzagorzalszym zwolennikom Prawa i Sprawiedliwości. To także koniec pewnej epoki dla opozycji. To dzień jej wielkiej klęski, największej od wyborów. Dlaczego? Bo nie pozostanie jej już nic poza próbami grillowania własnego kraju razem brukselskimi elitami. Tam nie ma miejsca na żadną refleksję. Zero.
Do czego więc się sprowadza zmiana w obozie władzy i dlaczego nastąpiła? Polskę, niezależnie od tego czy histeryczna Bruksela będzie pozywać nas w różnych sprawach, wytykać łamanie praworządności czy grozić sankcjami wchodzi w czas prosperity. To będzie trwały okres bogacenia się Polaków. Ale nie tylko tych najzamożniejszych. Rzeczywiście, nie będzie to Polska elit, choć nowe elity pojawią się u nas mniej więcej za dekadę, gdy dzisiejsi absolwenci szkół wyższych obejmą strategiczne funkcje w państwie. Postawienie na Mateusza Morawieckiego ma głębszy sens. Nie chodzi tu wcale tylko o jego szerokie kontakty międzynarodowe i kompetencje w zarządzaniu gospodarką. I nie chodzi też, choć to możliwe, o przyciągnięcie bardziej umiarkowanego elektoratu zarezerwowanego dziś dla opozycji.Cała tajemnica powodzenia projektu Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że Polska ma nadal olbrzymie rezerwy rozwojowe, że nie na piękne oczy we wrześniu przyszłego roku zostaniemy oficjalnie przyjęci do grona 25 najlepiej rozwiniętych państw świata. Można powiedzieć tak: z jakichś powodów, bliżej nam nieznanych, dla Polski zostało zapalone zielone światło, bynajmniej nie w Warszawie, tylko w Waszyngtonie. Do budowania nowej, znacznie ważniejszej pozycji w Europie potrzebny jest ktoś taki jak Mateusz Morawiecki. Nie czas więc na trwanie w emocjach, tylko na chłodną ocenę sytuacji, jaka powstanie po zmianie premiera. I po wymianie części ministrów.
Mogę się oczywiście mylić, ale moim zdaniem rzeczą drugorzędną w obliczu wyzwań jakie czekają Polskę, są roszady na stanowiskach ministrów. To dobre dla mediów egzaltujących się tym , czy Antoni Macierewicz pozostanie na stanowisku ministra obrony narodowej, choć pomimo tej całej, chwilami obrzydliwej nagonki, zaczął w końcu reformować polską armię. Chodzi o dużo ważniejsze cele niż układanki personalne czy nawet relacje Nowogrodzkiej z Pałacem Prezydenckim. To wszystko ma znaczenie, ale nikłe w porównaniu z tym, co może osiągnąć Polska w nadchodzącej dekadzie. Polska rzeczywiście solidarna, bogacąca się równomiernie, a nie Polska będąca własnością elit. A już na pewno można dziś mówić o schyłku III RP, która ciągnie się za nami jak zły cień, mimo wielu osiągnięć gospodarczych. Będących dorobkiem Polaków, a nie farbowanych liberałów, którzy wolność w gospodarce traktowali jako własność i dobrobyt dla wybranych.
Opozycja taka jak PO czy .N znalazła się dziś w fatalnej sytuacji. Nie zostało jej nic poza zagranicą i ulicą. Można się tylko domyślać, że powołanie nowego rządu pod wodzą Morawieckiego i przyjęcie ustaw sądowych doprowadzi wewnątrz niej do jeszcze większych podziałów i zgryzot. Problem będzie też miała Bruksela i Berlin. Albo bardzo szybko Niemcy pogodzą się z rosnącą pozycją Polski w Europie, albo będą zmuszone do otwartego konfliktu z naszym krajem. Kończą się niemieckie marzenia o podporządkowaniu Europy Środkowej. Nie jest to naprawdę czas do jałowych rozważań o zmianach personalnych. Jeśli sięgnie się trochę dalej wzrokiem, ponad roszadami personalnymi w rządzie, to jasno widać, że strategia jaką przyjął Jarosław Kaczyński dla Polski, wymagała takich właśnie zmian. Komentarzy opozycji nie ma sensu komentować. To jest chwilami agonia myślenia już nie tyle nawet o przyszłości naszego państwa, ale myślenia w ogóle. A Beatę Szydło, kiedy odetchnie po tym największym zakręcie politycznym od 1989 roku, czeka jak najbardziej kontynuacja jej świetnej kariery politycznej. Krótko mówiąc (ulubiony zwrot Jarosława Kaczyńskiego), jest dobrze.
*https://www.salon24.pl/u/benevolus/826682,grudniowy-tydzien-ktory-byc-moze-przejdzie-do-historii
Inne tematy w dziale Polityka