Właściwie, należałoby w tytule przy słowie lepsi użyć cudzysłowu, ale niech owym lepszym będzie, że tak jest, że są tym ważniejszym i mądrzejszym sortem Polaków, który ze zgorszeniem patrzy na faszyzację Polski. Porażka opozycji, ich demokratycznej szpicy doprowadziła do tego, że na pewien czas ucichną, będzie ich mniej na manifestacjach, bo muszą jakoś przetrawić tę sejmową traumę. Z drugiej strony, ten cienki pucz średnio ich obchodził - ot po prostu trochę rechotu z Kaczora, że mu stanęli nasi okoniem i nie chcą opuścić parlamentu. Średnio też przejmują się lotem Petru czy fakturami Kijowskiego. O czystość rewolucyjną dbają tylko nieliczni zatroskani publicyści z TOK FM. Wyborcom PO czy Nowoczesnej, mówiąc brzydko, lata to i powiewa, a dla części z nich Rysiek po prostu się zakochał i co w tym złego? Będą jednak stać murem za totalna opozycją, bo ona jest dla nich jednak emanacją europejskości, inteligencji, odpowiedniego wykształcenia czy wreszcie tak pożądanej przez twardy elektorat wielkomiejskości. Dlatego dość sceptycznie trzeba oceniać te zachwyty nad masakrą opozycji, bo ona i tak się otrząśnie, odpocznie i za dwa miesiące, albo i szybciej, znów przystąpi do szturmu, najprawdopodobniej wezmą teraz na tapetę likwidację gimnazjów, ale tu z kolei mogą mieć także problemy z własnym elektoratem. Odsiecz Brukseli, jakieś groźby biadolenia, że wiecie, rozumiecie, wasz budżet jest nielegalny, jest nierealna, ale będą się czepiać każdego przecinka, co zresztą i tak robią.
Problemem dla Polski, dla naszego państwa, nie jest opętana opozycja, dziś rzeczywiście osłabiona i podzielona, tylko ta część Polaków, na której przeprowadzono w III RP skuteczne pranie mózgu. Naprawdę, to nie teoria, lepsi Polacy nie oglądają TVP, nie słuchają publicznego radia, jeśli już to tylko TVN i Wyborcza. Lepsi Polacy wcale się nie zmienili i tak jak osiem lat temu, tak i dziś uważają wyborców Prawa i Sprawiedliwości za prostaków, moherów, głupich, naiwnych, wsiowych, tępych, zaściankowych, antysemitów, kołtunów ( to już wyższy poziom GW) czy po prostu sfrustrowanych i biednych, co to im się nie udało i nie wyszło w życiu, tak jak im wyszło super i jest zajefajnie. Nie jest trudno walczyć i pokonać wypaloną PO czy Koło Histeryczek z Nowoczesnej, choć to bardzo ważne dla jakości polskiej polityki, dla jej powagi. Problemem realnym jest bardzo głęboki podział Polaków, który nie wynika bynajmniej z silnych przekonań politycznych (to byłoby nawet wskazane), tylko ze stosunku lepszych Polaków do państwa, ich ukrytych kompleksów oraz poczucia wyższości. Dla nich Jarosław Kaczyński jest mały, krnąbrny, taki mały dyktator i zapewne chce im zabronić dostępu do TVN. Paranoja na punkcie PiS wśród lepszych Polaków jest wręcz kliniczna i głębsza niż u Stefana Niesiołowskiego.
Dlaczego tak wstrząsnęło, szczególnie warszawskimi elitami rodem z PRL i III RP, określenie gorszy sort? Bo psychologicznie to był dla nich szok! Jak można? Oczywiście oni są jak dobrodzieje. Jeśli jakiś skruszony pisowiec jak Kazimierz Marcinkiewicz przyjdzie do nich, to przytulą go i strawę dadzą, jednym słowem nadadzą mu prawdziwy europejski sznyt. Jak będzie dwóch takich ananasów, jak choćby Ludwik Dorn, to powiedzą, że na prawicy został już tylko sam Ciemnogród. Najistotniejsze jest jednak owe poczucie wyższości, lepszości, tej wyimaginowanej europejskości, która dziś - po upadku postmodernizmu - nic już nie znaczy - nie jest nawet świecką tradycją, bo jedyne wartości jakie naprawdę łączyły Europejczyków, czyli wspólne korzenie religijne i kulturowe, zostały na Zachodzie zagonione do kąta. Ale na Zachodzie jest przynajmniej na temat, nawet w kręgach nawet liberalnych jakaś refleksja i dyskusja, nawet zwrot na prawo, w Polsce natomiast nadal króluje bolszewicka postmoderna, taka przedziwna mieszanka trockizmu, komunizmu, zamordyzmu i zachodniego postmodernizmu.
Państwo nie nasze, to nie chcemy takiego państwa, to przyzwalamy na okupację Sejmu, na lewe faktury, na wszelkiego rodzaju skandale.Tak myślą na co dzień owi lepsi Polacy, wystarczy z nimi porozmawiać, wystarczy zajrzeć na portale społecznościowe. Z drugiej strony, żelazny elektorat PiS też nie jest dłużny wrogiemu obozowi. Rzadko jednak się zdarza, by walenie w wyborców obecnej opozycji wynikało z poczucia wyższości. Jeśli już, to najczęściej z pobudek patriotycznych, że głosują na zdrajców Polski, którzy szukają pomocy w Brukseli, że ich liderzy nie szanują świąt, tradycji, obyczajów, że są skorumpowani. Argument o wyższości się nie pojawia, bo w wyborcach prawicy nie ma zasadniczo tej olbrzymiej pychy, nie tylko politycznej ale i tej codziennej, okazywanej wszystkim "głupszym" lub inaczej myślącym. To jest zmora elektoratu Nowoczesnej i Platformy, nie całego oczywiście, ale jego zdecydowanej większości. Ta większość, liczona przecież w milionach, została już tak urobiona, że żadne porażki ich partii nie są im straszne. Do końca swoich dni będą żyć w przekonaniu, że są tymi lepszymi, bardziej udanymi Polakami. Że to jest żałosne? Że to jest chore? Przecież od samego początku tak zwanym elitom III RP chodziło o wychowanie nowego typu Polaka - bez polskości, bez tradycji, bez Boga, bez wspólnoty. Egoisty i cynika, ale posłusznego tak jak w PRL jednej opcji politycznej - nowej przewodniej sile narodu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo