Raczej trudno uwierzyć w to, że Tomasz Lis i jego elity oglądali Sylwestra z Dwójką albo "Szopkę Noworoczną" w TVP 1. Można nie lubić disco polo i nie znać Zenka Martyniuka, można drwić z wyborców PiS- u, można nawet nie lubić Polaków, ale co takiego w głowie Lisa i innych pisożerców się dzieje, jakie procesy chemiczne tam zachodzą, jeśli zachodzą, że im się w ogóle chce pisać z takim obrzydzeniem o disco polo, o piosence, którą Zenek Martyniuk wykonał razem z Marylą Rodowicz w Zakopanem? Ludzie w ten wyjątkowy wieczór bawią się przy bardzo różnej muzyce, także lekkiej i łatwo wpadającej w ucho, i tak ogólnie to są odprężeni. A ci nie, usta zaciśnięte, a w ustach jad na każdą okazję, na każdą minutę ich zmarnowanego przez PiS życia. Koncert w TVP2 miał największą oglądalność nie z powodu owych "zielonych oczu", ale dlatego, że w porównaniu z Polsatem i TVN miał najwięcej gwiazd, najlepszą scenografię, był najlepiej zrealizowany i wybrano najciekawsze miejsce - zimowe Zakopane. Do tego jeszcze ten szok opozycji po "Szopce Noworocznej", żądania dymisji prezesa TVP Jacka Kurskiego, że chłam, że skandal, że kloaka. Jednym słowem, PiS nie odpuszcza nawet na polu szeroko rozumianej kultury, czym doprowadził do traumatycznej nocy sylwestrowej wszystkich obrońców demokracji. No może nie wszystkich.....
W jakim celu, z kolei, Adam Michnik udał się w Sylwestra przed Sejm do stacjonującej tam awangardy myślenia i Agnieszki Holland, to tylko on sam chyba o tym wie. Mówił prawie do nikogo i właściwie nic nie powiedział. Na tyle nic, że jego obecność pod Sejmem przemilczały nawet "Fakty" o 19.00. Tak wyglądało smutne pożegnanie roku przez opozycję, bo przecież trzeba tu dodać zmęczonych, zestresowanych i zdeterminowanych posłów okupujących Sejm. Bez dzieci i rodzin, bez znajomych, bez domowych kotletów, w poczuciu walki o to "żeby było jak było".
Z tej ponurej i przygnębiającej atmosfery panującej na Wiejskiej, z przeżywania tego traumatycznego sylwestrowego wieczoru z telewizją publiczną, wyłamał się lider liberałów i inaczej myślących, sam Ryszard Petru, zresztą razem ze swoją koleżanką posłanką Schmidt Joanną. Polecieli witać Nowy Rok do Portugalii, o czym huczy nie tylko w Internecie. Właściwie to nie wiadomo do końca, czy razem witali Nowy Rok czy osobno, może nam powiedzą o tym osobiście po powrocie, w okolicach Święta Trzech lub Sześciu Króli. Można powiedzieć, że trochę wpadli. Poseł zamyślony, a posłanka rozmarzona, tak to przynajmniej wynika z opublikowanego zdjęcia. I tu trzeba po prostu wziąć całym sercem Ryszarda Petru i jego koleżankę w obronę. Te głupie erotyczne aluzje na TT, te pytania, czy leciała z nimi żona Pana Petru, to wszystko razem jest najzwyczajniej prostackie i obrzydliwe.
Lider Nowoczesnej przynajmniej nie udaje, nie ściemnia, że walczy o jakąś demokrację, nie sterczy non stop z megafonem pod Sejmem, nie leży w sejmowym fotelu dzień i noc z drętwą miną. On jest do bólu szczery, bo mówi nam wprost, że w Polsce jest po prostu koszmar. I nie jest egoistą, co rzadkie u liberała. Pomógł nawet swojej koleżance partyjnej oderwać się na kilka dni od tego polskiego koszmaru, czym z pewnością zaskarbi sobie sympatię wielu polskich kobiet i dziewczyn. Loty z Petru staną się najbardziej pożądanymi lotami przez nowoczesne Polki. Nie ma co utyskiwać, że poseł Ryszard dał sobie na luz, to naprawdę jedyne fajne wydarzenie w opozycji na koniec 2016 Roku. A ciotki rewolucji niech siedzą w Sejmie jak kury na grzędzie.
Inne tematy w dziale Polityka