Na ostatni dzień kampanii prezydenckiej kandydat Rafał Trzaskowski „rzucił” do obiegu swój program wyborczy. Zrobił to tylko po to, żeby o nim mówić, mówić cokolwiek, bo przecież on nie ma żadnego znaczenia. Stworzono go tylko po to, żeby prowokował, żeby wytykać błędy, które się w nim znalazły. Owszem, prymat Europy nad Polską w relacjach z USA, oddaje myślenie i wizję nowego imperium europejskiego ze stolicą w Berlinie, ale na dziś, idea ta, wydaje się mało realna. Nawet wtedy, gdyby Donald Trump przegrał listopadowe wybory prezydenckie w USA. Nie warto jednak dłużej pochylać się nad wizją Polski Trzaskowskiego, bo sam kandydat takiej wizji w ogóle nie ma, nie po to został wystawiony do tych wyborów, by miał cokolwiek realizować w swoim imieniu lub w imieniu swojego ugrupowania. Do chwili ewentualnego odzyskania pełni władzy, zwycięzca obozu zagranicy, ma jedynie dalej generować w Polsce chaos i konflikt wokół tych wszystkich spraw, które owej zagranicy służą.
Często zadawano sobie pytanie, dlaczego Platforma Obywatelska nie miała w zasadzie żadnej wizji Niepodległej, nie kreowała samodzielnej polityki zagranicznej, a jedynie powoływała się na mit europejskości, wspólnej Europy, a tu na miejscu prowadziła politykę wyprzedaży i przyzwolenia na okradanie państwa. Program PO był i jest poza granicami Polski. I to nie jest program, który ma służyć Polsce. To jest przekazanie losów polskiego państwa szeroko rozumianej zagranicy w zamian za „święty spokój” i profity dla tak zwanych elit. Oczywiście z wydatną pomocą całej machiny medialnej, która ma urabiać tak zwane masy społeczne, że to jest nasza wizja, nasze polskie interesy w Europie i nic innego, lepszego przydarzyć się nam nie może przez najbliższe sto lat. Tymczasem, mamy do czynienia z jednym wielkim oszustwem, z kontynuacją PRL-u w nowej, aksamitnej, jakże europejskiej odsłonie. Cała kampania Rafała Trzaskowskiego była jedną wielką bezprogramową agresją skierowaną do wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którą co jakiś czas „przykrywały” wzniosłe hasła o wspólnocie.
Oceniajmy uczciwie rządy PiS i prezydenturę Andrzeja Dudy, wytykajmy niespełnione obietnicy, wskazujmy pożądane zmiany, ale zauważmy jednak, że na ten moment jest to przede wszystkim globalny spór o miejsce Polski w Europie, o jej siłę, potencjał gospodarczy, o jej wielkość i realną niepodległość. O Polskę nie jakąś tam, tylko o Polskę, która będzie miała wpływ na architekturę Europy, bez głosu i wiedzy której, nie będą podejmowane kluczowe decyzje. Że to jest taki właśnie spór, świadczy ta wszechobecna kpina i agresja związana z wizytą Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Ona nie była spektakularna, nawet nie ustalono, ilu żołnierzy amerykańskich trafi dodatkowo do Polski, choć będzie z pewnością ich więcej niż tysiąc. Ta wizyta była jasnym i klarownym przekazem USA skierowanym do Moskwy i Berlina, że Stany Zjednoczone nie godzą się na realizację planu wielkiej euroazjatyckiej wspólnoty pod przywództwem Niemiec i Rosji. Ewentualne zwycięstwo Trzaskowskiego, byłoby krokiem milowym dla planów Zachodu wobec Polski. I to jest w wielkim skrócie i uproszczeniu globalna gra, która rozgrywa się teraz na naszych oczach, a jej wynik zależy w ogromnym stopniu od nas, wyborców.
Inne tematy w dziale Polityka