Beem.Deep Beem.Deep
1069
BLOG

Głównym źródłem degrengolady w Polsce jest promocja miernot i dyndasów!

Beem.Deep Beem.Deep Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 26
Tytuł jest być może ostry, ale taki ma właśnie być! Degrengoladę w Polsce wywołują bowiem miernoty i dyndasy w strukturach władzy państwowej, rządowej i samorządowej. Jest to w istocie samonapędzający się mechanizm, który wywołuje reakcję łańcuchową. W państwie niestabilnym politycznie, a takim krajem jest Polska, nie da się tego procesu zatrzymać. Prędzej czy później musi dojść do jakiejś formy przelewu krwi (dosłownie lub w przenośni). Z drobnymi wyjątkami zawsze tak było w latach 1944-1989 i tak jest do dzisiaj.
Dobrym przykładem jest środowisko sędziowskie, od którego społeczeństwo oczekuje najwyższych kwalifikacji prawniczych, ale też wzorowego wypełniania standardów moralno-etycznych. A jak jest w istocie? Dlaczego przed społeczeństwem skutecznie ukryto np. szczegóły zabójstwa bardzo ważnego sędziego jednego z podkarpackich sądów, do którego doszło w Hamerni w dniu 26 kwietnia 2002 roku? Ciekawe, prawda?

Hamernia to urocza wieś w województwie lubelskim, w której mieściło się wówczas gospodarstwo agroturystyczne z dużym, zagospodarowanym stawem (jeziorem z wysepką), należącym do syna lokalnego mafioso, oskarżonego o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej wyłudzającej podatek VAT. Na imieniny jednego z sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie stawiła się wierchuszka podkarpackich sądów, a nawet sędzia Sądu Najwyższego. Łącznie w Hamerni imprezowało wówczas kilkunastu sędziów. Część z nich przywieziono prywatnym helikopterem mafioso na imprezę u swojego syna. Ściągnięto również prostytutki. Brzmi nieźle, prawda? Jak scenariusz na niezły film sensacyjny, ale to - niestety - siermiężna polska rzeczywistość A.D. 2002, która w niezmienionej postaci trwała sobie od 1989 roku i żadne zaklęcia prof. A. Strzembosza nie zmieniły jej ani o jotę. 

Otrzymałem wówczas do przeczytania wywiad z jednym z wysokich oficerów policji, który później został odsunięty od śledztwa, bo doszedł do wniosku, że sędziego zabito uderzeniem w głowę za pomocą wiosła, a następnie wrzucono do stawu. Rzeczony oficer, z wieloletnim doświadczeniem, powiedział, że nigdy nie widział tak prowadzonego śledztwa w sprawie śmierci człowieka, gdzie by tak tuszowano wszelkie ślady, tutaj zwłaszcza związane z pobytem sędziów u syna mafioso. Ostatecznie prokuratura - bez obowiązkowej w takiej sytuacji sekcji zwłok - uznała, że był to nieszczęśliwy wypadek i postępowanie umorzyła. Zaś wszyscy sędziowie złożyli oświadczenia, że nie mieli pojęcia, iż gościli w gospodarstwie związanym z mafią, ani w ogóle nie znali rzeczonego mafioso, mimo że jeden z prezesów... poręczał mu kredyt bankowy. Dziennikarz, który jako pierwszy dotarł do tej bulwersującej wiadomości... stracił natychmiast pracę. Jeśli ktoś naiwnie pyta nadal, jak to możliwe, że mamy aż tak zdemoralizowany wymiar sprawiedliwości, to będzie o to pytał do końca swoich dni i nigdy niczego już nie zauważy.  

Po 1989 roku, w PRL-bis (przezabawnie nazwaną "III RP" przez środowisko A. Michnika i sp. B. Geremka),  zdemoralizowani polscy sędziowie otrzymali dodatkową, konstytucyjną ochronę, w postaci nieusuwalności z urzędu, o czym w PRL mogli tylko pomarzyć. Mogli więc swobodnie rozwijać skrzydełka kastowości, korzystając dodatkowo z całkowitej bezkarności. Sprawdźcie sobie sami, że w tamtym czasie ukaranie sędziego, który był wierny mafii sędziowskiej, rządzącej wymiarem sprawiedliwości po 1989 roku, było praktycznie niemożliwe, nawet jeśli sędzia został złapany na gorącym uczynku, jeździł po pijaku bądź popełnił inne przestępstwo. Co innego, jeśli sędzia próbował wybić się na niezależność od tego towarzystwa. Wtedy, gdy powinęła mu się noga, mógł liczyć jedynie na swój spryt, ale nawet wówczas mafia sędziowska była dlań w miarę łagodna i wspaniałomyślna, w każdym razie o wiele łagodniejsza niż dla przestępców z ulicy.

Upadek stanu sędziowskiego nieźle obrazuje w 2024 roku całkiem niedawny (do 2 września) prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego Piotr Prusinowski, który sam wszedł w skład SN w bardzo niejasnych okolicznościach w 2015 roku, zaś jego praca habilitacyjna z 2016 roku ma mniej więcej taką samą wartość poznawczą, jak praca doktorska wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchy, o czym świadczy opinia jednego z recenzentów. Sędzia Prusinowski wypłynął odważnie na brudne wody mediów PRL-bis  na początku 2024 roku, gdy wziął udział w prymitywnej ustawce politycznej z marszałkiem Hołownią w sprawie mandatu poselskiego Mariusz Kamińskiego. Utworzył wówczas kompletnie niezgodny z ustawą skład orzekający w swojej izbie, przyznał sobie i orzekającym sędziom nieistniejące w ustawach kompetencje i wspólnie wydali orzeczenie, które później uznane zostało przez SN za nieważne, ale zanim to się stało, Szymon Hołownia wygasił mandat nie tylko Kamińskiemu, lecz "przy okazji" także Wąsikowi, którego odwołanie rozpoznawał zupełnie inny skład, zupełnie innej izby SN, a która zgodnie z prawem i przyznanymi kompetencjami wydała orzeczenie diametralnie odmienne do wydanego przez Piotra Prusinowskiego i jego kolegów.

Tymczasem ostatnio Sąd Najwyższy wystosował do Trybunału Sprawiedliwości UE szereg pytań prejudycjalnych w zupełnie niewinnej sprawie, a musiał to zrobić m.in. dlatego, że bohaterem części z nich jest właśnie dr hab. Piotr Prusinowski. Z jakiego powodu?

Oto słowa użyte przez sędziego Prusinowskiego o innych sędziach (niekoniecznie "neosędziach") oficjalnie i publicznie, także w sądowych dokumentach: "skompromitowany""mierny", "dyletant", "ignorant", "karierowicz", "cynik", "la commedia è finita" oraz szereg innych, które nawet w środowisku niesędziowskim (np. urzędniczym) byłyby uznane za chamskie i dyskredytujące ich autora. Na marginesie, trudno się dziwić, że sędzia Prusinowski został wybrany przez marszałka Hołownię do działań rażąco niezgodnych z prawem. To nie był przypadek! No i trudno się dziwić, że sędzia Prusinowski stał się w końcu "bohaterem" pytań prejudycjalnych w aspekcie niezawisłości sędziowskiej. Wszak to idealny kandydat zepsutej do cna "nadzwyczajnej kasty" z Polski do najwyższych zaszczytów sędziowskich w Unii Europejskiej. Z tym, że należy pamiętać, iż do "nadzwyczajnej kasty" w Polsce należy nie więcej niż 20% sędziów. Jednakże już tyle w Polsce wystarczy, aby stan sędziowski staczał się w coraz szybszym tempie. 
Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo