Beem.Deep Beem.Deep
1498
BLOG

O tym, jak Bodnar celowo zagmatwał zupełnie jasne przepisy prawa

Beem.Deep Beem.Deep Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 59
Wiadomo, że łacińska paremia ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi) dotyczy każdego obywatela, a przez to prowadzi do ważnego wniosku, że przepisy powinny być skonstruowane w sposób zrozumiały dla ogółu społeczeństwa. Prawnicy wiedzą również doskonale o tym, że zarówno sędzia, jak i prokurator musi czasami korzystać z biegłych posiadających wiedzę specjalną (lekarzy, inżynierów itp.), z tym, że nie wolno mu korzystać z opinii "biegłego" z zakresu prawa, bo sędzia i prokurator ma święty obowiązek z urzędu znać biegle prawo. W przeciwnym wypadku nigdy nie powinien być sędzią (prokuratorem) - to autentyczny elementarz z zakresu prawa.

W s24 nie ma sensu poruszać wielu kwestii w jednej notce, bo i tak zaraz pojawią się dyskutanci, którzy będą mieszali groch z kapustą - wedle własnego widzimisię. Dlatego dzisiaj konkretna analiza prostego przepisu prawa i tylko jeden wątek! Jeśli ktoś chce poruszać inne zupełnie inne sprawy, aniżeli główny temat notki, niech nawet nie próbuje mieszać w komentarzach, bo to się źle skończy. Zapraszam zatem do dyskusji, ale pod warunkiem, że dotyczyć będzie interpretacji li tylko pogrubionych poniżej przepisów prawa.

Okazuje się bowiem, że doktor habilitowany nauk prawnych, były rzecznik praw obywatelskich, aktualny minister sprawiedliwości - prokurator generalny Adam Bodnar albo nie rozumie zasad wykładni prawa, albo pali głupa na całego, by wypełnić oczekiwania premiera Donalda Tuska, który nota bene uczciwie uprzedził, że nie tylko będzie balansował na granicy prawa, ale będzie również ignorował i łamał normy prawne, które nie pasują mu do realizacji zamierzeń w zakresie odwetu politycznego.

Przepisy w materii powrotu prokuratora ze stanu spoczynku są jasne, oczywiste i zostały wprowadzone ustawą z dnia 28 stycznia 2016 r. o prokuraturze (Dz. U. z 2016 r. poz. 178), czyli na samym początku pierwszej kadencji PiS. Poniżej cytuję rzeczone przepisy, które minister Adam Bodnar całkowicie nieudolnie usiłował wykorzystać do usunięcia Dariusza Barskiego z funkcji prokuratora krajowego:

Art. 47. § 1. Prokurator pozostający w dniu wejścia w życie niniejszej ustawy w stanie spoczynku może wrócić na swój wniosek do służby na ostatnio zajmowane stanowisko lub stanowisko równorzędne. Uprawnienie to nie dotyczy prokuratorów, którzy odeszli w stan spoczynku z przyczyn zdrowotnych.

§ 2. Decyzję w sprawie wniosku, o którym mowa w § 1, podejmuje Prokurator Generalny.

Przepisy w tej materii są więc tak jasne, tak zrozumiałe i tak jednoznaczne nie tylko dla każdego prawnika, że całkowicie zbędna byłaby uchwała interpretacyjna Sądu Najwyższego, który zajął się nimi wyłącznie na wniosek Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w konkretnej sprawie tam zawisłej, a nie z własnej inicjatywy. W tej notce omijam przeto tę uchwałę szerokim łukiem. Nie spotkałem bowiem prawnika, który w cztery oczy powiedziałby co innego, aniżeli to, że pozostający w stanie spoczynku prokurator Dariusz Barski miał pełne prawo wrócić do stanu czynnego, oczywiście jeśli nie odszedł z przyczyn zdrowotnych. Niestety dla Adama Bodnara i całego obozu PRL-bis Dariusz Barski nie odszedł z przyczyn zdrowotnych, więc zdanie drugie §1. odpada całkowicie. Ba! Barski nie był jedynym, który skorzystał z tego przepisu, ale czy ktoś słyszał o innym przypadku zakwestionowania przez Bodnara jego statusu? 

Co Bodnar postanowił więc z tym zrobić? Ano, prokurator generalny, któremu absolutnie nie wolno korzystać z opinii biegłego prawnika tym bardziej, że sam jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, zamówił opinie prawne u dwóch doktorów habilitowanych nauk prawnych. I co razem wykombinowali? Ano, że zacytowane przepisy były incydentalne, czyli obowiązywały przez jeden moment, nawet nie wiadomo jak długi, a potem wyparowały z ustawy w niewiadomy sposób, zanim Barski zdążył z nich skorzystać. Czy w ustawie jest choćby najmniejsza wzmianka, co do czasu obowiązywania zacytowanych wyżej przepisów? Nie ma nawet kropki czy przecinka. 

Ba! W Polsce zasady wykładni prawa są jednoznaczne i były jednoznaczne nawet w komunie, tyle że był problem ich stosowania w PRL i jest teraz, w PRL-bis Donalda Tuska i Adama Bodnara. W Polsce obowiązuje wyłącznie wykładnia językowa (literalna)! Gdyby jednak jej zastosowanie mogło prowadzić do powstania sprzeczności prawnych, np. niezgodności przepisu z głównym celem ustawy, wtedy można sięgać do innych rodzajów wykładni (np. funkcjonalnej). Tutaj absolutnie nie ma o tym mowy i wie o tym każdy student II roku prawa. 

Adam Bodnar i Donald Tusk też doskonale wiedzą, że znakomita większość społeczeństwa nie tylko nie umie, ale nawet boi się czytania ze zrozumieniem, nie tylko przepisów prawnych. Dlatego dla polskiego społeczeństwa nie jest ważne, co i gdzie to napisano, tylko kto to znalazł, przeczytał i objaśnił gawiedzi. Tymczasem tutaj wystarczy znajomość języka polskiego i umiejętność logicznego wnioskowania. Nic więcej!

Zapraszam do dyskusji, ale wyłącznie na ten temat.

Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka