Tego jeszcze w Polsce nie grali! W każdym polskim sądzie procedura jest taka, że dane pismo procesowe trafia na dziennik podawczy sądu, a dalej sąd decyduje o jego losie, tj. do jakiego wydziału dana sprawa trafi, bo tutaj nie ma miejsca na dowolność albo chęci czy żądanie autora pisma procesowego.
Tymczasem w sprawie Kamińskiego i Wąsika pominięto normalny obieg dokumentów w Sądzie Najwyższym. Nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Marszałek Hołownia nie skierował bowiem pisma ze swoim postanowieniem do Sądu Najwyższego, ale do konkretnej Izby, którą sam sobie wybrał, a jest nią Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, a która - co ciekawe - ogłosiła już nawet wokandę w tej sprawie. Nota bene, ciekawe, dlaczego Hołownia nie zaadresował pisma do Izby Wojskowej, bo i taka istnieje w Sądzie Najwyższym.
Natomiast odwołanie Kamińskiego i Wąsika trafiło normalnie na dziennik podawczy SN i zostało przekazane zgodnie z właściwością do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Co ma Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych do spraw poselskich? Zapewne chodzi o to, że akurat tam nadzwyczajna antypisowska kasta rządzi niepodzielnie, niemal w 100%, przeto łatwo uzgodnić wyrok przed posiedzeniem. Na naszych oczach odbywa się jedna z najperfidniejszych ustawek sądowych w historii Polski. Nie wiem, ale chyba nawet za komuny nie szli na taki rympał.
Kto oglądał kiedyś "Piłkarski poker", to może podziwiać teraz Sąd Najwyższy, który jest lepszy od Janusza Gajosa i nie panuje już nad niczym. Jestem ciekawy, co zrobi teraz Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego dr hab. Małgorzata Manowska, bo tylko ona może przywrócić jeszcze normalny obieg dokumentów w Sądzie Najwyższym i zaprowadzić elementarny ład po burdelu, który stworzyli sędziowie ze Stowarzyszenia "Iustitia".
W skrajnym przypadku może być teraz tak, że sędziowie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych stwierdzą, iż Kamiński z Wąsikiem nie złożyli skutecznie odwołania, mimo że leży ono sobie spokojnie w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego oraz orzekną, że postanowienie Hołowni staje się z tego powodu prawomocne. No bo przecież Kamiński z Wąsikiem powinni domyślić się, że marszałek Hołownia nie skieruje pisma na dziennik podawczy zgodnie z procedurą, tylko sam wybierze sobie izbę do rozpoznania sprawy.
Uzupełnienie. Oto słowa prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Piotra Prusinowskiego, jak do tego doszło:
Oczywiście powinno to przejść przez biuro podawcze, ale zdecydowałem się nie przepuścić tego przez biuro podawcze, dlatego, że w poprzednich sytuacjach I prezes SN Małgorzata Manowska po prostu przejmowała sprawy kierowane do mnie bezpośrednio. Nauczony złym doświadczeniem nie będę tego robił i to jest jedyny powód.
Dokumenty od marszałka Sejmu z odwołaniami Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od wygaszenia ich mandatów poselskich wpłynęły do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, osobiście przyniósł je dyrektor generalny Gabinetu Marszałka Sejmu.
Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, że w Sądzie Najwyższym ma miejsce nawet nie ustawka, ale panuje tam wolna amerykanka?
1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo