W zimowy poranek wzięło mnie na wspomnienia związane z literaturą pani Małgorzaty Musierowicz i jej nieśmiertelną serią - Jeżycjadą. Myślę, że nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że to był Harry Potter ludzi wychowanych w latach 80.
Małgorzata Musierowicz to jedna z ciekawszych autorek literatury dla dzieci i młodzieży. Kto wychowywał się w latach 80. ten pewnie pamięta przeżywanie perypetii rodziny Gabrysi Borejko. Kwiat Kalafiora, Opium w Rosole - to klasyczne tytuły, które przenosiły w trudne czasy bohaterki, która w nastoletnim wieku musiała zajmować się nie tylko mamą, która leżała w szpitalu, ale również siostrami i tatą. We wczesnym wieku przyjęła rolę gospodyni domowej.
Pamiętam, że lubiłam czytać te książki właśnie zimą, przy dogasającym po nocy piecu kaflowym który ogrzewał moje plecy. Taka lektura przed szkołą wprowadzała mnie w melancholijny nastrój.
Co ciekawe, pani Małgorzata Musierowicz nadal kontynuuje wydawanie Jeżycjady, ostatnia część serii pojawiła się w 2018 roku i nic nie zapowiada na to, żeby była to ostatnia część. Jak Waszym zdaniem wypadają nowsze odsłony serii w porównaniu z klasycznymi pozycjami? Czy seria ta zasługuje na miano Harrego Pottera osób wychowanych w latach 80.?
Zdania krytyków dotyczące ostatnich części serii Jeżycjady są raczej negatywne, jednak nie można odmówić wpływu serii na nasze pokolenie.
Inne tematy w dziale Kultura