Tu i teraz ma zawsze na sumieniu jakieś tam i kiedyś.
R. Nowosielski
Tak jak wspomniałem w części pierwszej, schyłek XIX i początek XX stulecia to okres olbrzymich przemian technicznych, ekonomicznych i społecznych. Świat stawał się powoli globalną wioską, „skróceniu” uległy odległości, pojawiły się nowinki techniczne, przemysł i usługi uznały marketing za swego młodszego brata i za jego pomocą poczęły na masową skalę kreować popyt, śmiertelna walka pomiędzy tradycjonalistami a zwolennikami poluzowania ciasnego gorsetu purytanizmu weszła w decydująca fazę. W ślad za nimi dokonywały się istotne przekształcenia w zakresie działalności przestępczej. Szczególnie tej zorganizowanej.
Wtedy właśnie weszły w wiek męski organizacje kryminalne działające - praktycznie bez przerwy - do dziś. Na skutek długotrwałej ofensywy medialnej gdy słyszymy o groźnych bandytach z owych czasów, automatycznie nasuwa się na myśl słowo „mafia” a przed oczami stają zacięte oblicza włoskich abderytów, dla których skrócenie życia dowolnemu człowiekowi za pomocą noża, spluwy czy kawałka sznura, to mniej niż splunięcia. Całe masy tego rodzaju rzezimieszków, wywodzących się z kalabryjskiej Ndranghety, neapolitańskiej Camorry czy sycylijskiej Cosa Nostra, miały bezwzględnie zdominować półświatek Stanów Zjednoczonych przełomu wieków. W rzeczywistości sprawa była znacznie bardziej skomplikowana. Nie ulega wątpliwości, iż potomkowie Rzymian stanowili sporą część złoczyńców, ale inne nacje absolutnie nie pozostawały w tyle. Wspomnieć zatem należy, że wśród amerykańskich gangów sformowanych według kryteriów etnicznych, aktywnością, pomysłowością i brutalnością wyróżniały się organizacje stworzone przez Irlandczyków, Włochów i… Żydów. Syndykaty zbrodni tych ostatnich wcale nie wyrastały ot tak sobie w Nowym Świecie. Ich korzenie sięgały daleko i głęboko.
Według przybliżonych szacunków z ziem polskich w latach 1890-1910 wyemigrowało 450-500 tys. Żydów (najwięcej z zaboru austriackiego bo nieco ponad 200 tys.). Do roku 1939 kolejnych kilkaset tysięcy. Główny prąd migrantów kierował się do USA, lecz byli i tacy, którzy wybierali Brazylię lub Argentynę. Wśród tej rzeszy znajdowały się osoby wykonujące różne zawody. M. in.: krawcy, szewcy, prawnicy, handlowcy, szynkarze i przestępcy. Posiadany fach wykorzystywali w nowym środowisku, stąd nie powinno dziwić, że bandyci dalej byli bandytami. W wielu wypadkach ich potomkowie również. Czarnymi zgłoskami na karty dziejów przestępstw Nowego Świata wpisały się trzy wyjątkowo ponurej sławy ugrupowania.
Pierwsze z nich stworzyli Benny i Joe Bernsteinowie. Ich gang, grupujący żydowskich migrantów oraz ich latorośle, znany był z krwawego okrucieństwa, a na poczet zbrodniczej działalności zaliczono „Purpurowemu Gangowi” ponad 500 zamordowanych. Za siedzibę „firmy” wybrali Detroit, zajmując się przemytem (głównie alkoholu), hazardem, porwaniami, rabunkami oraz stawiali pierwsze kroki w handlu narkotykami. W miarę upływu czasu „Purpurowy Gang” stał się tak potężny, iż powstała w 1931 „centrala zbrodni” w USA (zwana „Narodowym Syndykatem”, w którego utworzeniu brali udział np. Jacob Shapiro, Louis „Lepke” Buchalter, Joseph „Doc” Stacher, Hyman „Curly” Holtz, Louis „Shadows” Kravitz, Harry Tietlebaum, Philip „Little Farvel ” Kovolick i Harry „Big Greenie” Greenberg) nie poważyła się z nim zadzierać. Według niepotwierdzonych danych grupa stworzona przez braci Bersteinów jest aktywna do dzisiaj. Istotnie podobnym było ugrupowanie określane mianem „Syndykatu Clevelandzkiego”. Zarządzało nim czterech bossów, tj.: Morris Kleinman, Sam Tucker, Louis Rothkopf oraz Morris Dalitz. W przeciwieństwie do „purpurowych” mieli być – podobno – nieco bardziej stonowani w zakresie stosowania przemocy i z tej przyczyny nad odcinanie rąk i wydłubywanie oczu preferowali łapówki. Z czasem liderzy gangu (oczywiście tylko ci, którzy nie zginęli w wyniku porachunków) przeszli na pozycje szanowanych biznesmenów (głównie w branży hazardowej), a ich potomkowie dzięki temu żyją obecnie w luksusie.
"Gangsterka" z Nalewek (początek XX w.)
Dbałość o własny wizerunek członków "Purpurowego Gangu" z Detroit (przełom lat 20-30 XX w.)
Innego rodzaju działalnością kryminalną parali się członkowie gangu nazywanego imieniem swego założyciela, czyli „Zwi Migdal”. Dla zobrazowania specyfiki pozwolę sobie przywołać dłuższy cytat: „Początkowo organizacja nosiła nazwę Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy i miała charakter filantropijny, jednak na żądanie polskiego ambasadora, w 1929 zmieniono nazwę na Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Zwi Migdal. Nazwa towarzystwa wybrana została dla upamiętnienia jednego z założycieli, Zvi Migdala, który znany był również jako Luis Migdal. Nazwa ma także dosłowne tłumaczenie na język jidysz, w którym oznacza „dużą siłę”. Organizacja została oficjalnie powołana do życia 7 maja 1906, ale początki jej działalności sięgają wcześniejszego okresu. Jej pierwszym prezesem oraz głównym założycielem był Żyd polskiego pochodzenia, urodzony w Łodzi, Noe Trauman, który w młodości musiał uciekać z kraju z powodów politycznych. Jako że Ameryka Południowa była coraz popularniejszym kierunkiem emigracji, na stałe zamieszkał w Argentynie, gdzie wpadł w środowisko żydowskich sutenerów. Dziewczęta w większości miały po 13–16 lat, aczkolwiek przedział wiekowy był znacznie szerszy, zaczynał się od lat 7, a kończył na 20. Do 1913 w Buenos Aires zarejestrowanych było ponad 4000 prostytutek pochodzenia żydowskiego, przywożonych głównie z terenów Galicji, Bukowiny, Kongresówki i zachodnich guberni rosyjskich. W 1913, przed wprowadzeniem w Argentynie prawa wymierzonego w handlarzy kobietami i stręczycieli, około 2000 Żydów, w większości polskich i rosyjskich, przeniosło się do Rio de Janeiro.” W roku 1931 władze polskie - walczące na własnym terenie z handlem ludźmi - przygotowały dla Ligi Narodów raport i listę ponad pięciuset handlarzy kobiet żyjących w Rzeczpospolitej, którzy byli zaangażowani w dostarczanie kobiet do domów publicznych Argentyny i Brazylii. Większość osób z tej listy była Żydami.
Ze stręczycielstwem pośrednio wiązała się kwestia pornografii. Aż do schyłku XIX stulecia materiały dotyczące seksualności, poczynając od fachowych podręczników medycznych po obsceniczne dzieła klasyków, funkcjonowały w bardzo wąskim obiegu. Dostępne były jedynie dla warstw uprzywilejowanych w sensie wykształcenia (znajomość łaciny i greki), zamożności (wysoka cena prac naukowych czy przewodników po galeriach) lub przynależności do wyższej klasy (obieg ksiąg zakazanych). Rozwój poligrafii, fotografii oraz powstanie kinematografii zmieniły ten stan. Od tej pory pornografia stała się towarem dostępnym dla szerokich mas. Za niewielkie kwoty można było zakupić obsceniczne pocztówki, krótkie opowiadania, w ukrytych spelunkach obejrzeć slajdy i czarno-białe filmy. I w tym przypadku przedstawiciele nacji żydowskiej grali pierwsze skrzypce. "Przegląd Katolicki" z 1936 roku piętnował ten sposób zarobkowania następującymi słowy: „Jeszcze do niedawna wystawy okienne księgarń, kioski gazetowe na ulicach i na dworcach kolejowych upstrzone były różnokolorowymi okładkami zagranicznych i krajowych wydawnictw pornograficznych. Po różnych zaś żydowskich sklepikach można było kupić pocztówki i fotografie, obrażające poczucie wstydu i moralności.”
Skoro wspomnieliśmy o „Przewodniku Katolickim” to przenieśmy się na ziemie polskie. Trzeba przypomnieć oczywistość, iż wraz ze zwykłymi emigrantami nie wyjechali wszyscy żydowscy przestępcy. Kilku z nich wykazało się zaprawdę ułańska fantazją. W styczniu 1911 r., dwaj wileńscy przestępcy – Saszka Lichtsohn (vel Lichtstein) i Aron Wójcik – opracowywali plan organizacji mającej stanowić swego rodzaju samopomoc złodziejską. Nadano jej nazwę „Bruderferajn” (tj. bratni związek), który miał dawać wsparcie skupionym w nim złoczyńcom. W początkach II RP „Bruderferajn” zmieniła się w drapieżną, dużą organizację, której podstawowym źródłem dochodu stało się wymuszanie okupów i opłat na kupcach. Jej członkowie bez ograniczeń stosowali zastraszanie, pobicia, porwania, a nawet ataki bombowe i zabójstwa. Posiadała też liczne kontakty ze światem przestępczym w innych państwach. Przykładowo takie relacje łączyły ją z gangsterami Litwy, Łotwy i Wolnego Miasta Gdańska. Według danych policyjnych w jej szeregach – w okresie rozkwitu – zebrało się ok. tysiąca gangsterów. Dopiero wewnętrzne niesnaski doprowadziły do upadku potęgi „Bruderferajn”. Rozbicie bandy przez polską policję stało się możliwym dzięki donosom kumpli niejakiego Elki Gurwicza zamordowanego z wyroku przestępczego „sądu”. Resztki organizacji skupił wokół siebie wileński złodziej o nazwisku Lewinson, a ją sama przemianowano na „Złoty Sztandar”.
Louis Zwi Migdal - potentat w branży stręczycielstwa i handlu ludźmi (początek XX w.)
Zdjęcia członków bandy "Zwi Migdal" wykonane przez argentyńską policję (początek XX w.)
Symbolem przedwojennej żydowskiej bandyterki był Urke Nachalnik (właściwie - Icek Boruch Farbarowicz), któremu barwnym życiorysem nie ustępował Józef Łokietek (właściwie - Judel Dan Łokieć), ale to ten pierwszy pokusił się o opisanie swych przeżyć i kolizji z prawem. Jego sumienie obciążało wiele przestępstw, włamania, kradzieże, krwawe porachunki, napady, prucie sejfów. Te dokonania zaprowadziły go na w sumie piętnaście lat do kryminału. Podczas ostatniego pobytu za kratami więzienia w Rawiczu napisał pamiętnik o swym burzliwym życiu, który zatytułował „Życiorys własny przestępcy”. Ujął w nim nie tylko liczne przygody, lecz ze sporym talentem opisywał inne postacie zanurzone po uszy w przestępczym biznesie. Sportretował m.in. znanego litewskiego pasera:
„Na początku maja 1918 roku we trzech wyjechaliśmy do miasteczka S. na Litwie. Tam dopiero mieliśmy się dowiedzieć, gdzie i co ma być celem naszej wyprawy. Wspólnik mój, „Szofer”, został tam nagle zawezwany przez znanego mu i zaufanego pasera, aby natychmiast przyjechał z dwoma odpowiednimi wspólnikami, ponieważ „jest dobry interes”, który nie cierpi zwłoki. Właśnie w tym celu pięknego dnia majowego stanęliśmy przed paserem, który nas przyjął z radością. Muszę tu określić oryginalną postać pasera. Był to człowiek taki, że gdybym nie wiedział, co on za jeden, nigdy nie uwierzyłbym, że należy do naszej branży. Mógł mieć lat około pięćdziesięciu, średniego wzrostu i tuszy, o zdrowym wyglądzie, z czarnymi przenikliwymi oczyma, długą czarną brodą i tegoż koloru długimi pejsami. Każdy, na pierwszy rzut oka z jego całej powierzchowności, wziąłby go przynajmniej za podrabianą. Mówił cicho i z powagą. Nad każdym słowem się zastanawiał, zanim je wyrzekł, głaskał przy tym pieszczotliwie swoją imponującą brodę. Trudnił się lichwą, a kupował tylko, jak sam mówił, od „pewnych ludzi”, i to papiery wartościowe, walutę i „szmuk”. „Szofera” znał jeszcze z czasów lepszych, i jak mówił, tylko jemu ufa, i że my dwaj nie jesteśmy godni znać jego. Mieszkał bardzo przyzwoicie. Był wdowcem. Dom prowadziła starsza córka, lat dwadzieścia pięć, o której mówiono, że przy potrzebie i dla oszczędności zastępuje mu także i żonę. Widocznie też z tego powodu, pomimo że była niebrzydka i niebiedna, nie wydawał jej za mąż. Miał jeszcze dwie córki, z których średnia nie była tu obecna, a najmłodsza miała lat siedemnaście i była najładniejsza. Przynajmniej ja tak twierdzę. O niej muszę dużo opisać ze względu na ważną rolę, jaką odegrała w moim życiu, ale o tym później opowiem.”
Karierę przestępczą Urke zakończył w wieku 42. Tak naprawdę nie ma pewności jak skończyło się jego życie. Czy nastąpiło to w wyniku działań okupantów niemieckich, czy też padł nielitościwie potraktowany przez swoich braci w fachu.
"Towarzystwo" z warszawskich Nalewek (lata 20-te XX w.)
Specjalny oddział polskiej policji przygotowany do m.in. walk z gangami (lata 20-te XX w.)
Dawny świat żydowskich gangsterów odszedł do przeszłości. Nikt (chyba?) nie kieruje się specyficznym złodziejskim kodeksem zwanym „poniatija”. Żaden „Tajny Detektyw” nie opisze bandyckich przygód Mosze ze Lwowa, Icka z Wilna czy Jojne z Krakowa. Nie oznacza to jednak, że wśród współczesnych gangsterów brakuje przedstawicieli narodu żydowskiego. Źli ludzie żyją nadal w każdym narodzie. Tak więc nie można nie pamiętać o tym, że wśród brazylijskich szajek pedofilskich brylował do niedawna jeden z izraelskich dyplomatów, w produkcję dziecięcego porno niezwykle zaangażowany był syn Isaaca Asimowa, a grupa mieszkańców Izraela (w tym duchowni) specjalizowała się w nielegalnym handlu organami ludzkimi… Warto też przypomnieć, że tak jak źródło kokainy bije w Ameryce Południowej, heroinę sprowadza się przede wszystkim z Afganistanu, amfetaminę produkuje głównie w Europie Wschodniej, tak największe fabryki ecstasy (MDMA) pełną parą pracują w Izraelu. Ale to nie wszystko…
Obecnie święcą tryumfy sprawnie zrealizowane amerykańskie produkcje sensacyjne z „mafią rosyjską” w roli głównej. Każde widowisko rządzi się swoimi prawami i szlus! Gdyby jednak poskrobać amatorsko przy nawet tak zdawałoby się błahym problemie, to widać, iż fałszywa narracja wciąż jest górą. Przecież USA znane są z restrykcyjnej polityki migracyjnej. Skąd zatem całe zastępy wydziaranych i okrutnych Ruskich na ulicach Chicago, Nowego Jorku czy Los Angeles? Laura Radanko (naukowiec żydowskiego pochodzenia) prowadziła badania na temat rosyjskiej mafii i uchyliła nieco rąbka tajemnicy co do niektórych najbardziej przerażających sekretów. Napisała m.in.:
„W okresie odwilży z lat 70-tych, gdy radziecki przywódca Leonid Breżniew zgodził się na ograniczoną emigrację radzieckich Żydów, tysiące zatwardziałych przestępców, wielu z nich zwolnionych z sowieckich gułagów przez KGB, skorzystało ze swego nominalnego statusu żydowskiego i wyruszyło do Stanów Zjednoczonych…. W latach 70-tych ponad czterdzieści tysięcy rosyjscy Żydów osiedliło się w Brighton Beach. Znaleźli się w cieniu podwyższonych torów metra na Brighton Beach Avenue, tętniących życiem rosyjskich rynków mięsnych, przenośnych sklepów warzywnych i piekarni, i tutaj rosyjscy gangsterzy wznowili kariery profesjonalnych morderców, złodziei i łotrów….”
Według opinii niektórych badaczy pierwszą ligę czy nawet ekstraklasę „strefy mroku” w skali globalnej reprezentują tak znani ludzie jak: Siemion Mogilewicz, Monya Elson, Marat Balagula, Wiaczesław Ivankov, Vladimir Ginsberg, Ludwiga Fainberg… Sądzę, że nie będzie nadużyciem, gdy do tej grupy zaliczę także jawnych i ukrytych funkcjonariuszy „Przedsiębiorstwa Holokaust”, którzy z bezczelnością godną swych przodków z warszawskich Nalewek domagają się nie należnych im fantów.
Na zakończenie dodam, iż ukrywanie wielu faktów dotyczących społeczności żydowskich jest działaniem bezmyślnym. Próba retuszowania prawdziwego obrazu prowadzi bowiem – w każdym przypadku! - do powstawania mitów, a te zwykle bywają szkodliwe. Dla w miarę zgodnego współistnienia nie ma przecież lepszej recepty nad tą, którą mądrzy ludzie zwykli zwać Prawdą.
Linki:
https://niezlomni.com/na-widok-lufy-rewolweru-potracili-mowe-zydowscy-gangsterzy-w-ii-rzeczypospolitej/
https://www.focus.pl/artykul/postanowil-pokazac-gojom-ze-zydow-trzeba-sie-bac-zostal-gangsterem
http://www.jhi.pl/blog/2017-07-06-opowiesci-o-nalewkach-w-czasie-niemieckiej-okupacji-i-po-wojnie
https://warszawa.etnograficzna.pl/pl/praha/litwacy
https://aryanskynet.wordpress.com/2016/05/14/pimps-and-polacas-the-preeminence-of-the-proboscis-in-prostitution-in-buenos-aires/
https://www.enlacejudio.com/2018/11/10/zwi-migdal-la-mafia-judia-que-prostituia-a-campesinas-polacas/
Inne tematy w dziale Kultura