Czas zawsze prawdę ujawni.
Menander

Żyjący w pierwszej polowie XIX w. Jerzy Jachowicz nie zdobył pozycji równej Mickiewiczowi czy Słowackiemu, ale jako poeta zapisał się w pamięci potomnych nieśmiertelną frazą: "Cudze chwalicie, swego nie znacie...". Słowa te mają charakter uniwersalny i przydają się przy wielu okazjach. Na przykład wtedy, gdy legiony polskich uczniów, studentów i akademików zachwycają się (i słusznie!) dziejami starożytnego Egiptu lub eposami Homera, nie zdając sobie sprawy z tego, że niedaleko naszych granic miały miejsce wydarzenie równie wielkiej rangi. Gdy szczęk mieczy, jęki rannych i konających oraz radosne okrzyki zwycięzców rozbrzmiewały głośno pod murami Troi (XIII/XII w. p.n.e.) i na polach pod syryjskim Kadesz (1274 r. p.n.e.), to nad rzeką Tollense (słowiańska Dołęż), płynącą kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Szczecina, w śmiertelnym boju ścierały się wrogie armie, o zmaganiach których nikt nie zapisał nawet linijki tekstu. Wszystko co wiemy o tym wydarzeniu zawdzięczamy przypadkowi i dokonaniom archeologów.
Jeszcze kilka lat temu dominował pogląd, iż w dobie głebokiej starożytności właściwie wszystko co interesujące rozgrywało się w dalekich południowych krainach. Wprawdzie w północnej części naszego kontynentu też żyli ludzie, ale pogrążeni w mrokach barbarzyństwa martwili się tylko o udane polowanie i zdobycie opału niezbędnego dla przetrwania zimowej pory. Pośród niezmierzonych puszcz i przepastnych bagien wegetowały niewielkie osady, których mieszkańcy nie mieli pojęcia o sprawach i rzeczach rozgrywających się za pobliską rzeką czy nieodległym pasmem górskim. I tylko sporadycznie pojawiał się obcy wędrowiec niosący na wymianę towary wzbudzające pożądliwość tuziemców. Dziś obraz ten należy uznać za nieprawdziwy. A to dzięki pasjonatowi o nazwisku R. Borgwardt, szperającemu w roku 1996 po polach wsi Weltzin.
Charakter oraz liczba artefaktów ze stanowiska z epoki brązu (III okres, tj. 1300-1100 r. p.n.e.) odkrytych nad niewielką rzeką w Meklemburgii-Przedpomorzu wprowadziło wielu badaczy w zdumienie. Już wstępny ogląd pozwolił stwierdzić, iż świat nauki będzie musiał zweryfikować zapisy w podręcznikach. Badaniami objęto na razie 450 m2 kwadratowych powierzchni i to wystarczyło aby odnaleźć szczątki ok. 130 ludzi i 5 koni. Początkowo sądzono, że natrafiono na przedhistoryczne miejsce składania ofiar. Szybko jednak musiano skorygować ten pogląd, gdyż w wielu kościach tkwiły jeszcze groty strzał, a obok szkieletów leżały śmiercionośne narzędzia w postaci bojowych maczug, pałek, sztyletów itp.
Przyjmuje się, iż wspomniany teren to jedynie 10% całego pola bitwy i w związku z tym w niezbadanym jeszcze sektorze mogą kryć się szczątki kolejnych setek ludzi. Oznacza to, że po obu stronach konfliktu walczyło łącznie od 2 000 do 4 000 wojowników! To na owe czasy olbrzymia masa. Antropolodzy i genetycy ustalili, że gros poległych stanowili mężczyźni w wieku 20-30 lat. Kości niektórych z nich nosiły ślady zaleczenia starych urazów, co świadczy o tym, że przed śmiercią musieli niejednokrotnie uczestniczyć w starciach zbrojnych. Analizy polimorfizmu DNA oraz zawartości izotopów strontu, węgla i azotu w zębach poległych można zinterpretować w ten sposób, iż część z nich pochodziła z terenów dość odległych od miejsca bitwy. Najprawdopodobniej starcie rozpoczęła próba zdobycia przez jedną ze stron przeprawy przez Tollense. Następnie walka przeniosła się w dół rzeki, na podmokłe pola rozpostarte wokół jej brzegów. Końcowy akt boju rozegrał się na nadbrzeżnych wzniesieniach i musiał być szczególnie zacięty, gdyż w tym miejscu natrafiono na najwięcej szczątków. Tam też nastąpił przełom i pogrom słabszych przeciwników. Uciekinierzy padali pod ciosami sztyletów, toporów i pałek, jak również ginęli trafieni strzałami. Ciała pokonanych wojowników zwycięzcy wrzucali do rzeki, a przed tą czynnością niektórym obcinali kończyny lub dekapitowali. Wiemy, że bitwa odbyła się w przedziale 1300-1250 r. p.n.e. i brało w niej udział tysiące ludzi. Co przyniosą kolejne sezony badawcze, czas pokaże, ale równie ciekawym jest pytanie, na które nikt jeszcze nie udzielił satysfakcjonującej odpowiedzi, a które brzmi: z jakich powodów bitwa w ogóle się odbyła? Sądzę, że w grę wchodzą dwie, a właściwie trzy, możliwości.

W okolicach XIII stulecia p.n.e. świat śródziemnomorskich przeżywał najazdy tzw. ludów morza, siedzących wcześniej w Europie. Zagroziły ono poważnie ówczesnym bliskowschodnim potęgom. Tacy Hetyci w Azji Mniejszej nie podołali naporowi, a Egipcjanie tylko z wielkim trudem powstrzymali najezdnicze fale. Dzięki starożytnym inskrypcjom znamy nawet ich nazwy (m.in.: Szardana, Szakalasz, Akauasz, Lukku, Tursza, Maszuasz, Czehenu i Czemehu), brzmiące tajemniczo i groźnie. Niektóre z nich pozostały na zdobytych terenach (np. znani z Biblii Filistyni), a inne w trakcie walk uległy zagładzie. Co ciekawe w tym samym czasie na ziemiach dzisiejszej Polski, Czech, Słowacji, Ukrainy i Niemiec rodzi się nowa kultura archeologiczna zwana łużycką. Śladem jej zaawansowanej fazy jest osada w - znanym chyba większości Polaków - Biskupinie. Biorąc powyższe pod uwagę nie będzie raczej nadużyciem przyjęcie założenia, iż w owej dobie w głębi naszego kontynentu miały miejsce istotne przewartościowania i zmiany (może klimatyczne?) skutkujące wędrówkami całych plemion. Pewna ich grupa przywędrowała na ziemie nadodrzańskie i nadłabskie, gdzie wyparła dotychczasowych mieszkańców lub zmieszała się z nimi. Procesowi dalszych podbojów postawili tamę nad Tollense reprezentanci tzw. kultury nordyjskiej, czyli protoplaści ludów germańskich.

Drugiego wyjaśnienie przyczyn starcia można poszukiwać w sferze ekonomicznej. Wiadomo powszechnie, że w świecie antycznym szczególnym poważaniem cieszył się... bursztyn. W pewnych okresach był cenniejszy niż złoto, gdyż wykorzystywano go w rytuałach adoracji całych zastępów bożków i boginek. Mało kto jednak pamięta o tym, że dawnymi czasy jantar wydobywano nie tylko na polskim Pomorzu i Sambii, lecz również na Płw. Jutlandzkim i w południowej Meklemburgii, tj. w okolicach gdzie stoczono omawianą bitwę. Prócz tego właśnie w tych rejonach przebiegał jeden ze szlaków, którym w odległe krainy transportowano z Wysp Brytyjskich cynę. Metal ten był obok miedzi składnikiem niezbędnym do wytwarzania brązu. Stop miedzi z cyną (w proporcji 9:1) w omawianej epoce był dla gospodarki równie ważny jak obecnie stal. Kto kontrolował "szlak cynowy" i miejsca wydobycia jantaru, ten czerpał z tego niewyobrażalne profity. Zatem - być może - rzeź nad meklemburską rzeką mogła stanowić ostatni akord rywalizacji pomiędzy dwoma "gangami" walczącymi o wpływy i bogactwa. Ostatnia opcja to połączenie ekspansji nowych plemion i walki o wymienione korzyści.
Zdaje się, że nigdy nie dowiemy się o wszelkich przyczynach i uwarunkowaniach towarzyszących bitwie sprzed ponad trzech tysięcy lat. Wydaje się również, iż pod ziemią skrytych jest jeszcze wiele zaskakujących świadectw. Na ich ukazanie światu musimy jednak poczekać. Na dziś wiemy, że wbrew dotychczasowym przekonaniom, najdawniejsza historia naszej części świata nie przedstawiała się tak siermiężnie i szaro jak dotąd sądziliśmy. Żal również, iż tysiące lat temu nie znalazł się nad Bałtykiem żaden utalentowany pieśniarz/poeta na miarę Homera, potrafiący wzorem Greka mistrzowsko opisać zmagania wojów znad Tollense. A nawet jeśli był i stworzył odpowiedni poemat, to nie potrafił go utrwalić dla przyszłych pokoleń. Szkoda. Wielka szkoda...
Linki:
https://pl.pinterest.com/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_nad_rzek%C4%85_Tollense
Inne tematy w dziale Kultura