W ostatnim czasie na Salonie pojawiło się kilka notek poświęconych dawno minionym dziejom. W natłoku polityki przeplatanej niekiedy sportem, kultura, ekonomia i podróżami zdawały się być powiewem zdrowego powietrza; tym bardziej, że zostały napisane i umieszczone przez niezwykle sympatyczne blogerki. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie całe kohorty obrońców treści poświęconych (we wspomnianych wpisach) tzw. Wielkiej Lechii. Matko i córko! To co miało postać i wymowę lekkich przyczynkow, przerodzilo się niemal w święte księgi. Rozpętała się prawdziwa bitwa na slowa... Tak czasem bywa lecz liczebność chorzystow w zespole obrońców tzw. Wielkiej Lechii zaskoczyła mnie dokumentnie.
Szczytowy okres świetności tzw. Wielkiej Lechii miał przepaść na V-VII w n.e. Wówczas imperium to dominowalo na obszarze 2/3 Europy i trzeslo całym cywilizowanym światem.
Kim byli jego mieszkańcy? Teraz proszę o werble. Tamtaratam! SLOWIANAMI! Tak. Nasi językowi przodkowie dyktowali Aleksadrowi Macedonskiemu, Juliuszowi Cezarowi, Trajanowi, Attyli i Justynianowi Wielkiemu... Jak to się jednak stało, że po takim mocarstwie nie pozostał żaden ślad? Podobno (teraz proszę pochylić się ku mnie aby nikt nas nie uslyszal) za taki obrót spraw odpowiada... Kościół Katolicki! Ciii... Tak, tak. To co było zniknęło za pazuchami potężnych niczym Torquemada mnichów, a następnie zostało podarte, spalone i zakopane. Z tzw. Wielkiej Lechii pozostał jeno proch i pył. Ale ciiiiiii....
Nie jest szczególnie dziwnym, że istnieje spora grupa osób zainteresowanych światem, przygoda, tajemnica. Bardzo się chwali. Z przykrością trzeba jednak stwierdzić, iż tworzenie tego rodzaju mitów ma zawsze jakaś ukryta albo tylko pomijana przyczynę. Nie przekonał mnie S. Michalkiewicz twierdząc, iż ta cała Wielka Lechia jest wymyslem bezpieczniakow. Bardzo w to wątpię. Sądzę bowiem, że powodem powstania i kolportowania wspomnianej hagady jest typowo ludzka chęć zysku. Wszak nawet najbardziej niedorzeczna historie można ładnie opakowac i sprzedać. Jak każdy towar. Potrzebny jest wyłącznie popyt, a na brak takowego w naszym kraju nie winniśmy narzekać.
I tylko jedno mnie martwi. Wielu moich rodaków twórczość p.p. Nosala, Bialczynskiego i Bieszka bierze na poważnie. Zapominając, że historia to dostojna i ciekawa nauka. Z tej przyczyny należy traktować ja poważnie; nawet w szacie popularnej. Pewna pociecha są jednak dla mnie słowa rzymskiego poety Marcjalisa, który w swej przenikliwosci był uprzejmy zauważyć, że " dobry człowiek jest zawsze naiwny".
PS Klepie z telefonu więc z góry mówię: pardon!
Komentarze
Pokaż komentarze (32)