"Charakter ludzi można poznać po towarzystwie, jakim się otaczają."
Hill Napoleon (amerykański pisarz XIX/XX w.)
To było w 1989 lub 1990 roku. Do mojego rodzinnego miasta zawitał wraz ze swoją świtą A. Michnik. Spotkanie zorganizowano w auli należącej do NOT. Przyznać trzeba, że sala pękała w szwach, a i tak mnóstwo osób kłębiło się na korytarzu. Wraz z kilkoma kolegami - spiskującymi radośnie przeciw panującym jeszcze porządkom - zajęliśmy miejsce pod tylną ścianą. Gość wziął w rękę mikrofon, publiczność zamilkła i się zaczęło... Perorował tak ponad godzinę, by następnie wydać zgodę na przejście do fazy zadawania pytań. Na ogół wypowiedzi szczęśliwców, którym udało się dopchać do stojaka z mikrofonem, nie były zapytaniami ale laurkami szczodrze ozdabianymi wiernopoddańczymi hołdami. Nie brakło również - co jawiło się jako wyjątkowo niesmaczne - zgłaszania akcesu do wpisania się do grona bezpośrednich współpracowników dzisiejszego szefa "GW". Jako że atmosfera stawała się obrzydliwie duszna (rzeczywiście i w przenośni), powodowany młodzieńczym zapałem przedarłem się do mikrofonu i po zacytowaniu kilku zdań na temat guru A. Michnika, o którym podczas zgromadzenia wspominał wielokrotnie, zadałem pytanie o jego przeszłość. Heglowskie ukąszenie B. Geremka nie stanowiło wówczas wiedzy powszechnej i jestem przekonany, że sporo osób spośród słuchaczy mogło rzeczywiście uznać moje słowa za prowokację. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu reakcja sali. "Spadaj gówniarzu!", "Wynocha!", "Co ty wiesz o życiu?!", "Chcesz w pier..l?"... Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej reakcji, ale choć czułem rozszalałe motyle w brzuchu, wytrwałem (pewnie również dzięki świadomości, że kilkanaście metrów ode mnie znajdowała się mocna grupa przyjaciół) i do dziś pamiętam odpowiedź gościa. A brzmiała ona tak: "Tylko krowa nie zmienia poglądów". To prawda. Po latach zrozumiałem, że tak naprawdę nie była to li tylko fraza wystrzelona w kierunku młodziana mającego czelność podważać aksjomaty "Największego Opozycjonisty" lecz w tym jednym zdaniu zawarł Michnik program środowisk politycznych przez lata sprawujących władzę w naszej Ojczyźnie.
Tak się złożyło, iż organizacje praktykujące "przykazanie" A. Michnika mimo wzrostu świadomości Polaków wciąż wykazują niezwykłą zdolność przetrwania. Takie polityczne niesporczaki*. To jeszcze dałoby się znieść, natomiast wysoce bolesnymi są informacje o tym gdzie tychże mistrzów adaptacji można spotkać. Przypomnę, że nie tak dawno temu polityczna aktywność akolitów redaktora "GW" objawiała się w formie Unii Wolności. Młodsi mogą nie pamiętać, więc zacytuję:
"Unia Wolności od początku była partią o zróżnicowanych poglądach ideologicznych, określana była jako ugrupowanie inteligenckie (miała poparcie Andrzeja Wajdy, Wisławy Szymborskiej, Marka Kondrata, Zbigniewa Zapasiewicza), jej członkowie opowiadali się za ideami konserwatywnymi, chrześcijańskimi, liberalnego centrum czy socjaldemokratycznymi. Unia Wolności popierała wejście Polski do Unii Europejskiej, wprowadzenie podatku liniowego, rozwój edukacji i reformy w służbie zdrowia (sprzyjała częściowej prywatyzacji)."**
Dziś taka definicja u wszystkich rozumnych ludzi budzi uśmiech politowania. A gdy uwzględnimy fakt, iż w tej istniejącej w latach 1994-2005 formacji funkcjonowali m.in.: Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Władysław Frasyniuk, Leszek Balcerowicz, Jacek Kuroń, Bronisław Komorowski, Andrzej Celiński, Zbigniew Bujak, Andrzej Halicki, Jan Hartman, Michał Boni, Bogdan Borusewicz, J.K. Bielecki, Róża Thun, Janusz Lewandowski, Marcin Święcicki, Katarzyna Lubnauer, Ryszard Petru, Aleksander Smolar, Paweł Piskorski, Donald Tusk i Jan Lityński, to niejeden Polak może z irytacji zacisnąć pięści.
Gdzie wyżej wymienieni ludzie rozbili obóz - wiadomo. Natomiast znów tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego, że o środowisko tworzące wspomnianą partię i współpracujące z nią otarło się o wiele więcej osób aktywnie działających dziś na niwie politycznej. Mało tego! Niektórzy z nich maja niepośledni wpływ na nasze losy. O kim piszę?
Ano o wicepremierze Piotrze Glińskim, który pierwej działał w dziwnej Koalicji Wyborczej Ruchów Ekologicznych i Partii Zielonych, a potem (do roku 2000) w Unii Wolności. O wicepremierze Jarosławie Gowinie, wprawdzie nie należącym do wspomnianej frakcji, ale - jak podają źródła - intensywnie z nią współpracującym i posiadającym legitymację kolejnego klonu "środowiska GW" czyli PO. O Jacku Czaputowiczu, co to oddawał się w pełni uczestnictwu w Ruchu "Wolność i Pokój", a następnie - hyc! - znalazł zatrudnienie w MSZ (swoją drogą zadziwiająca historia z tymi aktywistami RWiP, którzy po tzw. przełomie w potężnej liczbie zajęli biurka w MSZ i służbach specjalnych). Można jeszcze wspomnieć o Jadwidze Emilewicz (Minister Przedsiębiorczości i Technologii) oraz Marku Zagórskim (Minister Cyfryzacji) ale danych zbyt mało i dajmy spokój... Aha! Zapomniałbym o wybrańcu narodu, tj. prezydencie Andrzeju Dudzie, który jeszcze w roku 2002 opłacał składki członkowskie w krakowskiej UW.
Czasem zadziwiają nas działania Obozu Zjednoczonej Prawicy. Decyzje niezwykle pozytywne i służące obywatelom przeplatane są "bublami". I to takimi, że aż zęby bolą. Być może rację miał światowej sławy kanibal czyli Hannibal Lecter, gdy filozoficznie zauważył: "Blizny przypominają nam, że przeszłość była rzeczywistością." A może to taka niezniszczalna prawidłowość bo "tylko krowa nie zmienia poglądów".
*http://dinoanimals.pl/zwierzeta/niesporczaki-tardigrada-niezniszczalne-zwierzeta/
**https://wiadomosci.wp.pl/unia-wolno%C5%9Bci-6128881958360705c
Inne tematy w dziale Polityka