Bazyli1969 Bazyli1969
346
BLOG

O duszy rusofilskiej, czyli Polak spacyfikowany

Bazyli1969 Bazyli1969 Kultura Obserwuj notkę 63

Rosjanin od dobrego traktowania psuje się jak kiełbasa na słońcu
W. Jerofiejew
image

Krótko po wydarciu władzy w Rosji przez bolszewików jeden z czołowych przywódców czerwonej rewolucji, tj. G. Zinowiew (Owsiej-Gerszen Aronowicz Radomyslski ), ogłosił wszem i wobec: „Musimy pociągnąć za sobą dziewięćdziesiąt ze stu milionów mieszkańców Rosji Radzieckiej. Jeśli idzie o pozostałych, nie mamy im nic do powiedzenia. Muszą zostać zlikwidowani.” Okrutne, głupie i nieludzkie. Mylił by się jednak ten, kto sądziłby, iż takie podejście do realizacji planu politycznego pojawiło się nagle i znikąd. Prawda bowiem jest taka, że apel Zinowiewa wpisywał się niemal doskonale w odwieczne moskiewskie modus operandi. Nie ma negocjacji, nie ma propozycji współżycia, nie ma kompromisu. Emblematycznym przykładem jest odpowiedź posłów moskiewskich na apel kozaków zaporoskich, którzy w styczniu 1654 r. negocjowali objęcie protektoratem carskim ziem zaporoskich. Ludzie przyzwyczajeni do ścierania poglądów oraz racji, co było naturalną koleją rzeczy w Rzeczypospolitej, zażądali od moskiewskiej delegacji poszanowania praw i swobód kozackich. W odpowiedzi Wasyl Baturlin, pełnomocnik cara Aleksego, oświadczył, że „car z rabami nie wchodzi w umowy”. Punkt! Pół wieku później wojska cara Piotra I-go zdobyły główny ośrodek kozacki w mieście Baturyn i – jak podają świadkowie – „miasto Baturyn było zdobyte i spalone, a ponad sześć tysięcy ludzi bez względu na wiek i płeć oddane mieczowi”. Podobne historie, czasem znacznie bardziej krwawe, powtarzały się przy udziale Moskwicinów, ciągle i ciągle. Aż do dni ostatnich, kiedy to składające się w znacznej części z dzikich Azjatów jednostki rosyjskie, weszły do podkijowskich: Buczy, Irpienia oraz Iziumu. 

image

image

image

Zawsze ciekawiło mnie pytanie o zaistnienie rewolucji prorokowanej przez Marksa właśnie w Rosji. Dlaczego tam? Zgodnie z ortodoksyjną  doktryną miała ona dokonać się na zachód od Łaby, a nie na bezkresnych przestrzeniach wschodniej Europy.  Niby tak, ale zaczynem każdego zamieszania są nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim, aspekty teoretyczne, lecz powodzeniu przewrotu musi służyć praktyka. Tak oto Imperium Rosyjskie okazało się doskonałym poligonem dla przetestowania (sic!) w praktyce założeń powstałych w chorych głowach. Dlaczego? Podglebie, stosunki i mental. Tak winna brzmieć odpowiedź. Jest jasnym, że na naszej planecie egzystują narody imperialne. Nie liczące się z przyzwoitością, uniwersalnymi wartościami, szacunkiem dla odmienności. Dla nich liczy się li tylko interes własny, który – o paradoksie – w dłuższej perspektywie okazuje się wirusem destruującym również te same społeczności. Do takich wspólnot zaliczyć można m.in.: Niemców, Chińczyków, Francuzów, Żydów i… Rosjan. Ci ostatni są szczególnym przypadkiem, ponieważ jako jedna z niewielu, a może nawet jedyna wspólnota, potrafi z wielkim upodobaniem dokonywać anihilacji sąsiednich ludów bez uzyskiwania z tego tytułu własnych korzyści. Bo np. podbijając liczne, czasem mniej lub bardziej bogate terytoria, nie potrafią – na wzór Brytyjczyków czy Francuzów – wyzyskać z tego wydarzenia nic pozytywnego. Ważne, że „nas się boją”. Natomiast brak poprawy własnego dobrostanu (który winien się pojawić na skutek eksploatacji ziem podbitych) tłumaczą od wieków jedną formułką: „русская судьба”.


Zaryzykuję twierdzenie, że naród rosyjski w swej masie (bo zdarzają się chwalebne wyjątki) jest jedyny w swoim rodzaju. Doskonale nadaje się do burzenia, a w niewielkim tylko stopniu do tworzenia. Wprawdzie są i tacy (także u nas), którzy z miedzianym czołem bronią czci naszych wschodnich sąsiadów bo Lermotow, bo Tołstoj, bo Mendelejew, bo Gagarin, bo balet… Ale to tylko wierzchnia i bardzo cienka warstwa. Żeby nie powiedzieć warstewka. A i jej reprezentanci byli i są jacyś tacy niewyraźni. Wystarczy wspomnieć wielkiego – co by nie mówić Puszkina – który z niesłychaną i nieuzasadnioną dla rozumnego człowieka pasją postponował wyzwoleńcze działania naszych przodków. 

Sam bardzo chciałbym aby nasze relacje z Rosjanami były poprawne. By rozwijały się między nami handel, wymiana myśli i ludzi. Byłbym niezwykle rad, gdyby za nasze towary Rosjanie przesyłali nam ropę, gaz i inne surowce, a ja mógłbym bez stresu wybrać się nad Bajkał lub na rosyjskie Pomorje. Niestety. Podatność Rosjan (jako wspólnoty) na propagandę oraz ich przekonanie o własnej wyjątkowości (podobnie jak Niemców i Żydów) uniemożliwiają partnerskie relacje. To po prostu widać gołym okiem. A jednak… A jednak są wśród nas tacy, co to z dziwnym zacietrzewieniem wychwalają „ruski mir”. Nie potrafię tego pojąć! Z jakiej przyczyny? Mały przykład… Otóż jak powszechnie wiadomo scena polityczna RP w połowie lat dwudziestych XX wieku poczęła przypominać burd… Pardon! Dom schadzek. Oceniany różnie (słusznie) J. Piłsudski zdecydował się na zamach stanu. W efekcie życie straciło ok. 600 Polaków. Smutne. Jednak po zwycięstwie nowy dyktator nie zdecydował się na rzeź swych oponentów. Nie kazał masowo podrzynać gardeł, rozstrzeliwać w ustronnych miejscach czy podczas nowiu topić w Wiśle. No nie. Natomiast w Rosji…
„Do końca września 1918 w Moskwie zamordowano kilkaset osób, w tym dwóch byłych carskich ministrów, w Piotrogrodzie wykonano prawie 1300 egzekucji, a w Kronsztadzie w ciągu zaledwie jednej nocy zastrzelono 400 żołnierzy i cywilów. Za zastrzelenie jednego członka brygady aprowizacyjnej rekwirującej zboże rolnikom, funkcjonariusze Czeki zabili 152 osoby. Od lutego do czerwca 1919 w Charkowie bolszewicy przeprowadzili od 2 do 3 tysięcy egzekucji, w styczniu 1920 w Rostowie nad Donem około tysiąca, w Odessie od maja do sierpnia 1919 – 2,2 tysiąca, a od lutego 1920 do lutego 1921 od 1,5 do 3 tysięcy. W Kijowie od lutego do sierpnia 1919 czekiści zabili co najmniej 3 tysiące osób, od sierpnia 1920 do lutego 1921 w Jekaterynodarze co najmniej 3 tysiące, a w Armawirze od sierpnia do października 1920 – od 2 do 3 tysięcy. Po zajęciu Krymu przez bolszewików Béla Kun i Rozalija Ziemlaczka kierowali masowymi egzekucjami białogwardzistów i ich zwolenników. Po zdławieniu chłopskiego powstania tambowskiego (1920–1921) kilkadziesiąt tysięcy osób – uczestników tego powstania oraz ich rodzin mieszkających w guberni tambowskiej  – zostało straconych, uwięzionych lub deportowanych.” Umiarkowane szacunki pozwalają przyjąć, że w latach 1917-1939 władza radziecka pozbawiła życia od 10 do 16 milionów obywateli Rosji, a potem ZSRR. 10 do 12 % mieszkańców. Gdyby przyłożyć to na nasze warunki, to musielibyśmy uznać, że w tym samym okresie w Polsce zamordowano by 3 albo nawet 3,8 miliony ludzi. Hekatomba! A w Rosji to się zdarzyło… Ba! Żyjący ówcześnie a także współcześni Rosjanie uznają to za… dziejową konieczność. „Pусская судьба”.

I teraz samo gęste. Prawdę powiedziawszy dziwią mnie tylko trochę ludzie zakochani w naszym zachodnim sąsiadzie. Pamięć złotej rybki, nieumiejętność łączenia kropek, nienawiść wobec samych siebie, kompleksy… I jeszcze wiele innych dolegliwości. Dla nich liczy się: BMW, BAYER, półbogini Ursula i wurst. Beznadziejne przypadki, ale zrozumiałe. Tak po prostu. Natomiast sympatia wobec Moskwicinów albo nawet oczarowanie Mordorem jakim jest ze swej natury Rosja  to już niemal wybryk natury. Cóż bowiem może zwykłemu Polakowi zaoferować Moskwa? Nawet temu mentalnie spacyfikowanemu. Prawo, bezpieczeństwo, rozwiązania ekonomiczne, wolność, swobodę wymiany myśli? Wolne żarty! Powtórzę zatem to o czym niejednokrotnie już wspominałem… Niech żyje Rosja! Ale z dala od nas. I tego będę się trzymał. I do takiej postawy zachęcam wszystkich tych, którym nie brakuje istoty szarej. Amen!


---------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Kultura