Dobry człowiek jest zawsze naiwny
Marcjalis

Czwartego Listopada 1794 roku wojska rosyjskie pod dowództwem feldmarszałka Suworowa uderzyły na polskie siły skoncentrowane na prawym brzegu Wisły. Bitwy pod Maciejowicami i pod Kobyłką znacznie osłabiły wojska Rzeczypospolitej w wyniku czego naprzeciw ok. 30 tys. Rosjan stanęło nie więcej niż 13 tys. żołnierzy polskich i litewskich. Co więcej część dowództwa naszych sił nie kwapiło się do rozegrania zmagań na sposób nowoczesny i dający jakąś tam szansę powodzenia, ale wbrew zaleceniom tak doświadczonych generałów jak np. J.H. Dąbrowski, uznało za wskazane danie oporu napastnikom na przedpolach warszawskiej Pragi. Co więcej, kierownictwo obrony przekazano w ręce gen. J. Zajączka, który znany był z tego, iż nie wyróżniał się zapałem patriotycznym. Cóż… Moskiewska przewaga w artylerii doprowadziła do załamania się oporu naszych przodków i wycofania się na lewy brzeg Królowej Naszych Rzek resztek nierozbitych oddziałów. Wśród poległych, dzielnie broniących swej Ojczyzny, znaleźli się m.in.: gen. P. Grabowski, (uwaga!) poseł T. Korsak, gen. J. Jasiński oraz (znów uwaga!) większość żołnierzy Starozakonnego Pułku Lekkokonnego pod dowództwem B. Joselewicza. Praga została pozostawiona sama sobie. Dowódcy rosyjscy tylko na to czekali. Zgodnie z wielowiekową tradycją prowadzenia działań wojennych wydali swoim żołdakom przynależne racje okowity i rozpuścili ich po okolicy. W wyniku działań Moskali życie straciło (często w okrutny sposób) od 6 do prawie 20 tys. Polaków. Dzieci, kobiet, starców… Ten akt barbarzyństwa sterroryzował ludność Warszawy. Powstanie de facto upadło. Do więzień carskich zesłano m.in.: Tadeusza Kościuszko, Juliana Ursyna Niemcewicza, Ignacego Potockiego, Tomasza Wawrzeckiego i Jana Kilińskiego. A w głąb imperium zesłano ponad 12 tysięcy polskich jeńców. Suworow napisał do cesarzowej: „Hura, Warszawa nasza!”, a ta w odpowiedzi: „Hura, Feldmarszałku Suworow!”Prawie 150 lat później władcy Kremla ponownie sięgnęli po barbarzyńskie metody terrorystyczne i w celu przetrącenia kręgosłupa narodowi polskiemu wymordowali bestialsko ponad 20 tysięcy polskich mężczyzn. Oficerów, policjantów, urzędników… Kilkaset tysięcy Polaków skazano bez powodu na śmierć i poniewierkę na kazachskich stepach lub w syberyjskiej tajdze. A potem… A potem dziesiątki tysięcy mniej lub bardziej świadomych ludzi Moskale zamordowali w np. w tzw. Operacji Polskiej NKWD (1938 r.) czy Obławie Augustowskiej (1945 r.). O ofiarach powstań lat 1830-31 oraz 1863-64 szkoda w ogóle wspominać. Krew, brutalność, barbaria… A dziś?
A dziś znajdują się ludzie, często wysoce inteligentni, dla których lekcje historii zdają się nie znaczyć nic. Niczym w pijackim amoku trzymają się moskiewskiego płotu i w malignie wykrzykują: „Wiwat Rosja! Wiwat car! Wiwat ruski mir!”. A mnie przechodzą ciarki po plecach. Nie dlatego, iżbym nie rozumiał zasad geopolityki i wynikających z nich konieczności współpracy nawet z najbardziej opresyjnym sąsiadem. Dla dobra naszego. Nie dlatego, że powoduję mną jakaś zwierzęca nienawiść. Nie dlatego również, iż mam w sobie jakieś irracjonalne poczucie wyższości. Powód mej niechęci do wybielania Rosji jest jeden. To po prostu nasz przeciwnik, rywal a niekiedy wróg. I nic tego nie zmieni, ponieważ zarówno obecnie, jak i w ciągu dziejów wszystkie doświadczenia potwierdzają sens takiego podejścia. I na nic zdają się opowieści o dobrych carach, „prawie Polakach” i rozsądnych administratorach. Wystarczy wspomnieć, iż tak wychwalany przez niektórych blogerów z naszego s24 wielki książę Konstanty (rzekomo wielbiciel wszystkiego co polskie) nie wahał się, jako wzorcowy prymityw, lać na odlew w twarz polskich oficerów czy ścinać własnoręcznie francuskich jeńców. Tak, tak! Miłośnicy doszukiwania się iskry cywilizacji nad rzeką Moskwą nie chcą o tym pamiętać. A skoro nie chcą pamiętać, to uzyskują wolną drogę do konstruowania opowieści z mchu i paproci o symbiozie ideowo-polityczno-gospodarczej Moskala z Polakiem.
Czytam, słucham i patrzę. I nie mogę przejść do porządku dziennego nad upadkiem naszego, polskiego morale. Z jednej strony miłośnicy idei „Für Deutschland”. Wyjątkowo bezczelni i bezwzględni. Z drugiej, osoby przeświadczone (mam nadzieję w dobrej wierze) o konieczności współpracy z Chanatem Moskiewskim i korzyściach z niej płynących. Ba! Zachwalające czasy, gdy to car Aleksander I Romanow (zasadniczo człek nie pozbawiony pewnej wrażliwości) raczył (!) okazać naszym przodkom dobrą wolę w kilku kwestiach. To fakty. Czyż mamy jednak chwalić opresanta za to, iż zamiast zabić, dokonał li tylko kastracji Moim zdaniem takie podejście to, jakkolwiek by to tłumaczyć, upadek polskiej myśli politycznej. Tak już bowiem jest – jak pisał wielki Tacyt – że najpierw zwyciężane są nasze oczy. Dodam, że również uszy, a potem myśli i odruchy. Przyjmując bowiem za dobrą monetę twierdzenia, że Aleksander to był gość, bo pozwolił podbitym Polakom na coś tam, jest równie atrakcyjne jak twierdzenie, iż winniśmy chwalić III Rzeszę za to, że podczas okupacji pozwoliła funkcjonować PCK. Głupie – prawda?! Dodam, że uwielbienie dla niektórych person z katalogu moskiewskiego jest również nieadekwatne i nie grzeszy symetrią. Dlaczego? A choćby z tej przyczyny, że choć czytam sporo opracowań rosyjskich, to nigdy i nigdzie nie spotkałem się z twierdzeniami Rosjan, że są wobec nas zobowiązani za rządy Władysława IV i Samozwańców, którzy – co by nie mówić- starali się zaszczepiać w Moskwie drobiny cywilizacji europejskiej.
I na koniec… Może jestem dziwny i przesadzam, ale jako osoba zainteresowana losami Ojczyzny i moich potomków oraz mająca jako-taką wiedzę o przeszłości wiem, że Polska ma na dziś dwóch głównych rywali (przeciwników, wrogów). Są nimi Niemcy i… Rosja. To są fakty! Zmiękczanie narracji wobec jednych (z jednoczesnym utrzymywaniem twardego stanowiska wobec drugich) jawi się jako działanie destrukcyjne i tym samym szkodliwe. Tak już jest i – niestety – nie wyślemy naszych antagonistów na inny kontynent, ani sami nie przeniesiemy naszych domów na Marsa. To trudna sprawa. Nadzwyczaj trudna. Wolę jednak prawdę od opowieści, które (celowo lub nie) bełtają błękit w głowach moich rodaków. Bo chociaż P. Dick napisał, że : „On był tylko realistą. I było mu wstyd”, to ja wybieram realizm. Bez wstydu. A także bez słodkich, aczkolwiek nie prawdziwych, bajęd o braterstwie Lecha, Czecha i... Rusa.
------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Społeczeństwo