Bazyli1969 Bazyli1969
394
BLOG

Polska generalicja, czyli z motyką na słońce (?)

Bazyli1969 Bazyli1969 Społeczeństwo Obserwuj notkę 23

Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka.
Józef Piłsudski
image

Z tzw. zajęć wojskowych pamiętam niewiele. Papierowe, nasączone jakimś jadem, „płaszcze”, które miały nas chronić przed skutkami ataku ładunkami nuklearnymi, sponiewierane do granic maski przeciwgazowe i pozycję boczną ustaloną… Przepraszam, przesadziłem. Zachowałem w pamięci pytanie prowadzącego zajęcia kapitana brzmiące: „Do czego służą wąsy?” i odpowiedź na tę zagadkę. Otóż, według „szwejka”, którego nazwiska nie pamiętam, a szukać indeksu nie mam ochoty, „Wąsy służą do tego, aby język w dorosłym życiu przyzwyczajał się do… włosów”.  Tak. Niesmaczne, ale symptomatyczne. Rzecz jasna ówczesne śmieszkowanie nie było groźne, bo na przełomie lat 80. i 90. nikt na poważnie nie myślał o wojnie w środku Europy. Po prostu – nie. Nowa epoka, miłość między narodami, zmiana dekoracji i libretta. Działo się. Dziś, w kontekście realnych zagrożeń, dorobek edukacyjny ówczesnych studentów, mających – teoretycznie – stanowić realne wsparcie dla odradzającego się Wojska Polskiego, wydaje się nie tylko śmieszny, lecz wręcz tragiczny. Dlaczego o tym wspominam?

Gdy w przeddzień II Wojny Światowej Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych przeprowadził „audyt” wynikające z niego wnioski nie były krzepiące. Doceniono osobiste zaangażowanie większości dowódców wielkich jednostek, ale zasadniczo uznano, że polska generalicja nie gwarantuje przewagi dowodzenia nad potencjalnymi przeciwnikami. Byłbym niesprawiedliwym, gdybym nie dostrzegał półcieni oraz niuansów. Te występowały i w skali europejskiej dowódcy WP en masse należeli do czołówki, ale wielu spośród generałów, a więc osób wybitnie decyzyjnych, nie spełniało oczekiwań wysuwanych wobec nich w razie „Godziny W”. Gdzie tkwił problem? Największym z nich było to, iż spora grupa generałów zasiadała na swych stołkach… z nadania politycznego. Wprawdzie zdecydowana większość z nich wykazała się w latach minionych odwagą, brawurą i – przy tym - umiejętnościami skutecznej realizacji zadań, ale na poziomie dowódców plutonów, kompanii czy – maksimum – batalionów. Dowodzenie pułkiem, dywizją czy związkiem operacyjnym, to były już zbyt wysokie progi. Przedwojenna ocena wysłanników GISZ w znacznym stopniu potwierdziła się na polach bitew. 

Fakty są jak ziarnka piasku w bucie. Uwierają. I nic ich nie jest w stanie zmienić. Nasi przodkowie przegrali sromotnie jedną z najważniejszych wojen w naszych dziejach. Ktoś powie, że inaczej nie mogło się to zakończyć. I będzie miał rację. Jednak gdyby Bóg lub Los nie poskąpił nam prawie dziewięć dekad temu postaci w typie gen. gen. Szyllinga, Kleeberga czy Maczka, to z tamtych wydarzeń moglibyśmy być znacznie bardziej dumni. Było – minęło. Obecnie pytanie o stan naszego korpusu generałów jawi się jako równie istotne co w połowie XX wieku.

Patrzę i oczom nie wierzę. Bo przecież sytuacja przypomina tą sprzed lat. Dla jasności obrazu pomijam fakt, że prawdziwym sprawdzianem dla obrońców Rzeczypospolitej byłaby czy też będzie (!) realna walka, lecz pewne wnioski dotyczące naszych przyszłych losów można wyciągnąć już teraz. Jakie? Przyznam się bez bicia, że przez kilka miesięcy od rozpoczęcia najazdu Chanatu Moskiewskiego na Ukrainę z zainteresowaniem wsłuchiwałem się w wypowiedzi czy też prelekcje gen. W. Skrzypczaka. Jam człowiek niemundurowy i ludzie złej woli mogą postponować moje spostrzeżenia (do czego mają święte prawo), lecz nie zapomniałem, iż wspomniany generał (i to nie byle jaki) jeszcze całkiem niedawno, bo w roku 2022 prorokował niczym Ezachiel, że wojnę nad Dnieprem wygrywa Ukraina, szykuje się powstanie na Białorusi, armia FR ściąga na front ostatnie rezerwy i tylko kwestią czasu jest upadek Moskwy. Ba! Podczas starć w Donbasie głosił wszem i wobec (również na kanale I. Janke), że Rosjanie oddychają rękawami i za chwilę, za momencik, Putin poprosi Kijów o rozejm. No tak… Gdyby tylko gen. Skrzypczak… Podobną opowieść, tyle tylko że znacznie wcześniej snuł gen. Koziej, który jako Szef BBN zaklinał rzeczywistość i twierdził, iż Polsce nic, ale to absolutnie nic nie grozi. Jak wiemy „szogun” się mylił. Podobne opinie formowali liczni najwyżsi dowódcy WP. I teraz uwaga! Zwykle, a nawet najczęściej były to postacie sympatyzujące z… partiami interesów zewnętrznych. Tak, tak. To gen. Koziej krytykował jednogłośnie zakupy śmigłowców bojowych „Apache”. To ten sam gen. uznawał, iż WOT to prywatna armia Macierewicza. A jednocześnie biegał w jednym tempie z takimi ludźmi jak prezydent Komorowski, Tusk, Siemoniak…  Ale nie tylko on! Mój ulubiony analityk, z grupy tych, którzy biorą kasę za nietrafione proroctwa, z radością brał udział w roku 2023 w marszach organizowanych przez D. Tuska i bez żadnej refleksji stwierdzał, że maszeruje, ponieważ „Liczę na to, że Polska odzyska dostęp do wolności, do Europy, do świata.”. Taa… Prawdziwy Napoleon. Podobnych zachowań w korpusie generałów naliczymy bez trudu mnóstwo. Wystarczy wspomnieć gen. Różańskiego. Szkoda gadać, bo to wstyd. Prawie nic nie spełniło się z przewidywań tej frakcji wojskowych, ale niestety ich narracja oraz zachowanie (wątpię w ich zasadność) takich postaci jak gen. Andrzejczak, miały wpływ na to, że nasza Ojczyzna jest dziś w tym miejscu, w którym jest. Żeby jednak nie było tak ponuro…

Gdy pozwala mi na to wolny czas, lubię posłuchać mundurowych, którzy jakoś tak naturalnie budzą we mnie zaufanie. Takich np. jak: gen. Bryś, gen. Gromadziński, gen. Kraszewski czy gen. Drewniak… Ba! A wypowiedzi gen. L. Komornickiego – wszak człowieka studiujące swego czasu w Moskwie! - to mistrzostwo świata! Daję słowo, że mimo wysłuchania godzin ich wykładów do tej pory nie mam pojęcia jakie mają poglądy polityczne. Sądzę, że to bardzo dobrze. Więcej nawet! Żaden z wymienionych, komentując walki za naszą wschodnią granicą i stan gotowości WP, nie wykazywał się ani nadmiernym optymizmem, ani nie rwał włosów z głowy. Chłodno, rzeczowo, profesjonalnie. Sądzę… Nie! Jestem pewien, że takich dowódców potrzebuje nasza armia. Nie fantastów. Nie ludzi deklarujących się za tą lub inną frakcją. Nie entuzjastów tego albo innego czynnika spoza Polski. Nie osobników odczuwających przemożne parcie na szkło. Gra o interesy narodowe to nie talk show. Nie ma w tych zmaganiach miejsca dla geszefciarzy, bajarzy, cyrkowców  i karierowiczów w mundurach. Dobra, kończę i płynę do brzegu.

Nawet pobieżna i utrudniona - z naturalnych przyczyn - analiza stanu korpusu generalskiego WP pozwala przypuszczać, że dzisiejszy jego poziom odzwierciedla w znacznym stopniu klasę prezentowaną przez środowiska polityczne zarządzające, czy też dokładniej administrujące obecnie naszym krajem. Mam tylko nadzieję (choć niewielką), iż wśród najwyższych dowódców naszej armii nie ma zbyt wielu intelektualnych i mentalnych odpowiedników Jachiry, Zielińskiej, Lubnauer, Józefaciuka, Hołowni, Biedronia albo Kierwińskiego. To byłaby dziejowa tragedia. Bo przecież wojsko musi być ponadpartyjne. Narodowe i polskie. A jeśli – nawet w tak trudnych dla Polski chwilach - na jego czele będą stały lwy, a nie barany, to będziemy mogli być chociaż trochę bardziej spokojni. I tego się trzymam. Amen!

Link:
http://niniwa22.cba.pl/wrzesien_1939.htm

-----------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo