Wolnym jest ten, kto nie został zniewolony przez żadną nikczemność.
Cyceron
Nie mam zwyczaju, aby dzielić się z Państwem swymi przemyśleniami dzień po dniu. Krótko mówiąc: co za dużo, to niezdrowo. Jednak… Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy milczeć nie wolno. I taka historia stałą się moim udziałem wczoraj/dziś. Otóż pod ostatnią notką odpowiedziałem (przykre, ale z uzasadnionym opóźnieniem) dyskutantom kilka godzin temu. Jakież było moje zdziwienie, gdy po ponownym wejściu na niniejszy portal, w miejscu wpisu dot. uwag Kolegi @kemira, znalazłem adnotację brzmiącą: „Komentarz został usunięty przez administratora serwisu”. Do diaska! Spotkało mnie to pierwszy raz. I nie miałbym pretensji, gdybym sobie pofolgował w stylu… No dajmy na to „kanadyjskiego szewca”. Pal licho! Zgrzeszyłem. Mea culpa. Ale… Wspomniałem jedynie o powszechnie znanym fakcie, iż US Army w trakcie II Wojny Światowej współpracowała z… włoską mafią. Nie mam pojęcia z jakiego powodu osoba anihilująca mój wpis uznała, że nadaje się on do wystrzelenia w kosmos. No nie rozumiem. Wszak korzystanie z usług włoskich organizacji przestępczych przez rząd USA osiemdziesiąt lat temu jest faktem powszechnie znanym i… uznanym (choćby tu: https://en-m-wikipedia-org.translate.goog/wiki/Collaborations_between_the_United_States_government_and_Italian_Mafia?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc).
Wspomniałem, że „nie rozumiem”. Choć to do końca nie jest prawdą. Jako wariat, ale demokrata (nigdy nie wykasowałem komentarza, nie zablokowałem dyskutanta, nie postawiłem czerwonej „łapki”) zdaję sobie sprawę z tego, że stosunki społeczno-polityczne dominujące dotąd w naszej ekumenie ulegają erozji. Co ważne, nie jest to wynik naturalnych procesów „utleniania” czy zmęczenia materiału, lecz świadomej dekonstrukcji praw i obowiązków, którym euroatlantyckie wspólnoty „ludzi prostych” hołdują (jeszcze!) z przekonaniem. Kto stoi za tego rodzaju groźnymi manipulacjami? Trudno nie zgadnąć. Zostawiam to w tym miejscu i idę dalej.
Otóż brutalne i absolutne (nieuzasadnione pod żadnym względem) spacyfikowanie konkretnego wpisu nie jest obecnie wydarzeniem odosobnionym. Nie będę wgłębiał się w historie spoza naszych granic (jak np. odebranie głosu D. Trumpowi na portalu „X”) albo te powszechnie znane z Odrowiśla. Pojadę skromnie… Otóż swego czasu udzielałem się na jednym z ważniejszych oraz ciekawszych u nas portali historycznych. Przez kilkanaście lat „popełniłem” ponad 2000 wpisów. Często mających postać obszernych artykułów. I jakoś się kręciło. Do czasu… Gdy w reakcji na opowieści z mchu i paproci autorstwa prof. Śpiewaka poszukałem odpowiednich źródeł i zrewanżowałem się osobom postponującym Polskę, Polaków i chrześcijan. Bez inwektyw, rzeczowo, w oparciu o świadectwa. I… Trach, ciach! Nagle jedna z osób moderujących wspomniane Forum i trzymająca pod palcami odpowiedni przycisk uznała mnie i moje opinie za nieodpowiednie, a nawet szkodliwe. Bo pozwoliłem sobie zdekonstruować narracje „mocnego” na całym globie środowiska. Po niemal 20 latach aktywności… W ramach pańskiej łaski skazano mnie na banicję w wymiarze dni dziewięćdziesięciu. „Nie ze mną te numery, Brunner!”. Pożegnałem to miejsce w sieci. Szczerze, nie bez żalu, ale są rzeczy i sprawy ważniejsze. Mężczyzna musi się szanować. To nie koniec.
Mam od lat taki zwyczaj, iż po przebudzeniu się i przed wyjściem do obowiązków przeglądam Sieć. Chcę wiedzieć, co się dzieje, kto kogo, komu złamał się paznokieć, ile bramek strzelił... Moje prawo. I całkiem niedawno zauważyłem, że na portalu „WP” (a czemu nie mówić po imieniu?) redaktor naczelny wstawiał pod niektórymi artykułami oraz notkami formułkę, że on rozumie, a nawet kocha wolność, ale ten tego, tędy o owędy, a tak w ogóle to wolność służy wrogom wolności itd. itp. Dlatego wyłącza możliwość komentowania. O! Po prostu miazga! Początkowo użytkownicy i komentatorzy zaglądający na „WP” wykpiwali p. Kapustę, lecz… On albo jego zwierzchnicy doszli jednak do wniosku, że najlepszym sposobem na rozkwit wolności słowa i unikanie kąśliwych opinii jest… kneblowanie ust. W konsekwencji uniemożliwili komentowania znacznej części wpisów własnego zespołu dziennikarskiego. Taki los spotkał np. artykuł dwóch panów, którzy dziś ze zrozumieniem i wyjątkowo miętową atencją odnieśli się do roku rządów Donalda T. Dlaczego o tym napisałem?
Koleżanki i Koledzy, na naszych oczach rodzi się nowa forma opresji. Ma ona specyficzną formę. Na razie nikt nie idzie do więzienia za słowa wbijane na klawiaturze (tak jak np. w UK), ale nie jestem pewien, czy to tylko okres przejściowy. Jak będzie zależy w znacznym stopniu od nas. Tych ludzi, którzy potrafią upominać się o prawa podstawowe i szanowanie ludzkiej godności. Niestety w naszym świecie media są pewnego rodzaju równoważnikiem leninowskiego użytecznego idioty. O ile jednak wspomniany idiota będzie apelował do mas o mycie rąk przed posiłkiem, to należą mu się brawa. Jeśli jednak p. Kapusta, moderator z mojego (dawniej) ulubionego forum albo administrator S24 zaczną wchodzić w rolę złego bożka lub sługi ciemnych mocy, to miej nas Panie w opiece.
Na koniec przypomnę tylko wszystkim sługusom, tchórzom i geszefciarzom albo po prostu ludziom zagubionym fragment dokumentu, który (co by nie mówić) winien być przez Polaków, bez względu na ich poglądy, traktowany z najwyższym szacunkiem…
Art. 54. [Wolność słowa]
1.
Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2.
Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. […]
--------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Społeczeństwo