Brakiem odwagi jest wiedzieć , co prawe, lecz tego nie czynić.
Konfucjusz
IX wieczny dziejopis muzułmański Ahmad ibn Jahjā ibn Ğabir al-Balāduri w jednej ze swoich prac opisywał z dumą wyczyny swego współwyznawcy żyjącego prawie wiek wcześniej, czyli „generała” Marwāna ibn Muhammada, który na polecenie kalifa wyruszył szerzyć prawdziwą wiarę daleko na północy. W owym czasie Arabowie jak burza przeszli przez cały Bliski Wschód, Afrykę Północną i później nieco Azję Centralą, pokonując m.in. armię chińską nad rzeką Tałas. Rozpędzeni wyznawcy Proroka poddali władzy następców Mahometa Armenię i Gruzję, a następnie weszli na tereny położone na północ od Kaukazu. Kilkudziesięciotysięczna armia islamska pokonała w kilku bitwach Chazarów, dotarła nad Don i dolną Wołgę. Kagan chazarski rozsądnie cofał się w głąb swojego terytorium i opóźniał postępy najeźdźców. Wreszcie obie strony – wymęczone nieustannymi starciami – zawarły kompromis. Marwan zobowiązał się do wycofania (tymczasowo!) sił islamu na południe, a Chazarowie przyobiecali posłom kalifa, że przyjmą islam. Co więcej władca Itilu wyraził zgodę na uprowadzenie przez muzułmanów kilkudziesięciu tysięcy jeńców (w tym ok. 25 tys. Słowian). Namiestnik kalifa powrócił w chwale do Bagdadu. Kagan uratował państwo i… życie. Tak wyglądało pierwsze poważne starcie „Europejczyków” w wydaniu turecko-alańskim ze światem islamu. Kolejne zmagania nie miały już wymiaru heroicznego i zwykle kończyły się względnymi zwycięstwami Chazarów, którzy – co by nie mówić – blokowali przed Arabami wschodni szlak wiodący ku sercu Europy.
Walka Chazarów z muzułmanami
Mniej więcej w tym samym czasie, a więc w sierpniu 717 r. pod Konstantynopol podeszły wojska Proroka, wiedzione przez brata kalifa, Maslama ibn Abd al-Malika. Według świadków siły islamskie liczyły ok. 100 tys. wojowników, którym cesarz wschodniego Rzymu mógł przeciwstawić ledwo jedną piątą tej liczby. Jednak determinacja, umiejętności, technologia, wiara w zwycięstwo oraz solidne mury Bizancjum spowodowały, iż Rzymianie po roku oblężenia odparli wschodnich napastników. Konstantynopol triumfował, a jednocześnie powstrzymał muzułmanów przed wejściem kolejnym korytarzem do Europy na kilka stuleci.
Użycie "ognia greckiego" podczas oblężenia Konstantynopola w latach 717/18
Nieco wcześniej, na drugim końcu naszego kontynentu, tj. na Płw. Pirenejskim, legło w gruzach państwo Wizygotów. Skłóceni do granic absurdu możni wizygoccy tak nienawidzili się wzajemnie, iż nawet w obliczu inwazji wyznawców Mahometa nie potrafili się zjednoczyć. Mimo tego król Roderyk zgromadził ok. 10 tysięcy wojowników. Początkowo Wizygoci bronili się dzielnie i oddziały Tarika ibn Zijada (mniej liczne) musiały zastosować taktyczny odwrót, ale… W decydującym momencie kilku możnych wizygockich zdecydowało się zrobić psikusa królowi i wraz ze swymi ludźmi przestali naciskać na niemal pokonanego wroga. Muzułmanie tylko na to czekali. Być może byli umówieni z opozycjonistami wobec Roderyka… Któż to wie. W każdym razie Fortuna w kilka chwil odwróciła swe oblicze od hiszpańskich Germanów. Rozpoczęła się okrutna rzeź. Podobno do domów powróciła ledwo garstka Wizygotów. W ciągu kolejnych dwóch lat prawie cała Hiszpania (oraz Portugalia) znalazła się pod okupacją arabską. Ten sukces nie zaspokoił jednak apetytów wyznawców Proroka.
Pobojowisko pod Gudalete. Tryumf islamu i trupy Wizygotów
Zagony islamskie niemal z marszu przeszły poza Pireneje. Rok w rok atakowały Prowansję, Akwitanię, Burgundię. Zrazu udawało się odpierać ataki, ale w roku 732 duża armia, licząca nawet 50 tys. Żołnierzy pod wodzą Abd ar-Rahmana, wdarła się do serca Galii. Łupiąc, paląc, mordując i biorąc do niewoli całe rzesza ludzi podążała ku północy, a więc do centrum państwa Franków. Wydawało się, że dni „Najstarszej Córy Kościoła” są policzone. Jednak… Na czele państwa Franków stał nie byle kto. Karol Młot (ten przydomek uzyskał po bitwie z Arabami), nie czekał, nie kombinował, nie ograniczał się do dyplomatycznych protestów. Na wieść o wtargnięciu muzułmanów przerwał działania zbrojne nad Dunajem i szybkim marszem ruszył na zachód.
Poitiers. Do tego miejsca, a więc do serca Francji, doszli muzułmanie w roku 732...
W pierwszych dniach października roku 732 połączył się z siłami Akwitańczyków, pobitych kilka tygodni wcześniej przez muzułmanów i kilka dni później śmiało począł atakować najeźdźców. Do decydującego starcia doszło 25. dnia tego samego miesiąca. Wojska Arabów, Berberów, rodzimej punickiej ludności północnej Afryki oraz sprzymierzonych z nimi Żydów poległy w starciu z Frankami i Galloromanami. Jak wieść niesie bój był niezwykle zacięty i krwawy. W trakcie walki poległ przywódca muzułmanów, których resztki po wycofaniu się do warownego obozu pod osłoną nocy wycofały się w kierunku Hiszpanii. Co prawda arabskie ataki na nasz kontynent nie skończyły się. Ba! W ciągu następnych lat i dekad islamscy piraci atakowali miasta i wsie chrześcijan, a nawet w drugiej i trzeciej dekadzie IX w. założyli swoje gniazda w … Szwajcarii, lecz już nigdy nie stanowili egzystencjonalnego zagrożenia dla Zachodniej Europy. Europa victor!
Atak Franków na obóz muzułmanów pod Poitiers
Tak sobie analizuję dawne dzieje i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dawno, dawno temu Europą rządzili prawdziwi mężczyźni. Tacy którzy wiedzieli co w trawie piszczy i co jest obowiązkiem władców. Podobnie z lubością wyobrażam sobie sytuację, gdy ówcześni trefnisie i osoby uważające się za autorytety w obecności kagana chazarskiego, cesarza Leona III czy Karola Młota wypowiadali by kwestie, że do Europy pukają „biedni ludzie”, a obrońcy granic to „psy i śmieci”. Mimo tego nie chcę nawet imaginować sobie reakcji wspomnianych przywódców. To byłoby zbyt… Hmm… Ekstraordynaryjne. Wiem jednak, że gdyby król Franków trzynaście wieków temu posłuchał tamtejszych ignorantów (o ile tacy by się znaleźli), to dziś prof. Środa i „ministra” Nowacka chodziłby w hidżabach. Dzień w dzień. A o prawie jazdy mogłyby jedynie pomarzyć. Dziś niestety wiele wskazuje na to, że zamiast Karolów Młotów za sterami rządów stoją Piotrusie. Nawet nie panowie... Szkoda, bo historia wcale się nie skończyła. Amen!
----------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Kultura