Bazyli1969 Bazyli1969
2785
BLOG

O przodkach Mieszka I, którzy… nie istnieli

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

Znów snuję fantazję. Ale krok mam lekki.
J. Gaardner
image

Gdy Hefajstos walnął toporem swego ojca w głowę wyskoczyła z niej… Atena. Ajajaj… Musiało boleć, lecz dla potomnych tenże mit znaczy wiele. Bo przecież jak wyglądałby świat bez pięknej boskiej istoty, która natychmiast po wydobyciu się z czerepu własnego ojca zakrzyknęła bojowe hasło? Byłoby szaro i J. Paradowski czy T. Zieliński nie mieliby o czym pisać. Taaak…  Mity to niedoceniana i nieokiełznana potęga.

Z tej przyczyny warto przypomnieć, iż nie tylko starożytni Hellenowie, ale wszystkie antyczne ludy pławiły się w i uwielbiały wszelkiego rodzaju niegroźne konfabulacje. Panteony bóstw opiekuńczych poszczególnych ludów i wspólnot nie by jednak li tylko ekstrawagancją lub wymysłem chorych urojeń. To było coś znacznie bardziej poważnego. Otóż w sytuacji, gdy nie istniały sposoby przekazywania na piśmie dziejów poszczególnych zrzeszeń ludzkich, jak również  istniała potrzeba wyróżniania się od otoczenia (to podobnie jak dziś), jedynym skutecznym sposobem na utworzenie fundamentów tożsamości były „opowieści starców”. Rzecz jasna nie chodzi tu o bełkot schizofrenicznych i oderwanych od rzeczywistości seniorów, ale o opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie, które po  latach stawały się najprawdziwszą prawdą. Dla jasności obrazu należy wspomnieć, iż czasami odwieczne narracje zawierały ziarno prawdy i bez znaczących zniekształceń odzwierciedlały przebieg realnych wydarzeń (jak np. ormiański epos pt. Dawid z Sasunu), jednakże najczęściej były to swobodne wariacje, mające na celu scementowanie określonej grupy ludzkiej. Przejdźmy jednak do samego gęstego…

Zdaniem naszego (po części) najstarszego dziejopisa, czyli tzw. Galla Anonima, Mieszko I miał trzech (pomijając tzw. Piasta) znanych przodków. Siemowita, Leszka i Siemomysła. Zaznaczę, iż panujące jeszcze do niedawna nazywanie antenatów pierwszego historycznego władcy Polski z początkową głoską „Z” to błąd. Zostawmy. Dużo istotniejszym jest to, że od lat a nawet dekad polscy historycy w przewadze uznają, iż ojciec, dziadek i pradziadek Mieszka I to byty realne. Cóż… Tytani intelektu w rodzaju G. Labudy i H. Łowmiańskiego nie mieli wątpliwości i poświęcili mnóstwo czasu oraz sił na udowodnienie, że zachowanie na dworze Krzywoustego tradycji o kilku pokoleniach poprzedzających ojca Bolesława Chrobrego to żadna ekstrawagancja. Ot, zupełnie coś naturalnego. Czyżby? Nie odbieram naszym praprzodkom zdolności zapamiętywania siedmiu, ośmiu czy dziewięciu imion. To przecież nie przekracza zdolności w miarę kumatego człowieka. Wiem jednak, iż bezrefleksyjne akceptowanie opowieści tego rodzaju nie wydaje się poważnym. Z całym szacunkiem dla dorobku cechu polskich historyków. Dlaczego?

Kilkanaście lat temu prof. J. Banaszkiewicz zaprezentował pogląd, iż wśród ludów indoeuropejskich panowały głęboko zakorzenione schematy opisujące w prosty sposób uwarunkowania dnia codziennego, a jednocześnie uzasadniające podział ról w konkretnych społeczeństwach. Przekaz – jak to zwykle bywa we wspólnotach przedpaństwowych – przybierał formę sacrum albo para-religijną. Krótko mówiąc: jesteś chłopem, bo bóstwa tak chciały. Jesteś wojownikiem, bo siła wyższa nadał  ci taki status. Można by zakwestionować tego rodzaju uwierzytelnienie, ale spieranie się z faktami nie wróży sukcesu. Tak oto najstarsi dziejopisowie (m.in. Tacyt) wspominali, że poszczególne ludy germańskie wywodzą się od trzech istot nieziemskich. Ingweona, Hermiona oraz Istweona. Podobnie rzecz przedstawia się u Scytów, u których synami nadprzyrodzonego praprzodka są Lipoksais, Arpoksais i Kolaksasis. A Ruryk, Truwor i Sineus? U Greków nie było inaczej, bo Ares, Hefajstos i Apollo reprezentowali trójcę najważniejszych „synów” Zesusa. Niech zatem nikogo nie zdziwi, iż całą masa tyranów, wodzów, przywódców oraz króli wywodziła swój rodowód z rodzin… boskich. Doskonałym przykładem są w tym miejscu plemiona germańskie. Frankowie, Goci, Longobardowie, Burgundowie, a potem wspólnoty skandynawskie wyruszające na podbój europejskich ziem w stuleciach IX , X i XI. Według nich – a zapewne wierzyli w to bezapelacyjnie – ich królewskie rody pochodziły w prostej linii od germańskich bóstw. Takich bóstw (najczęściej trzech), które stanowiły wyobrażenia trzech klas społecznych. Wojowników, rzemieślników/kupców oraz chłopów. Tak to działało u wszystkich (!) ludów naszej rodziny językowej i kulturowej.

Jaki płynie z tego wniosek? Siemowit, Lestek i Siemomysł to byty idealne. Zajmujące umysły naszych przodków jeszcze w na początku XII stulecia. Nie powinno to dziwić, nawet biorąc pod lupę ówczesne elity, gdyż jeszcze w pierwszej połowie XIII w pogaństwo nad Wisłą nie zostało spacyfikowane dokumentnie. Co więcej! Gall Anonim mógł przecież obcować z ludźmi będącymi wnukami osób uczestniczących w wydarzeniach z lat trzydziestych i czterdziestych XI w., a więc z doby kontrrewolucji. A ci mogli wiele pamiętać. Z przekazu dziadków i ojców. To po pierwsze.

Po drugie, Kronika Galla miała za zadanie utwierdzić w przekonaniu elity oraz ludzi w jakiś tam sposób z nimi kooperujących, że Bolesław Krzywousty to sól ziemi i krew z krwi przyrodzonych panów Odrowiśla. Jak to udowodnić? Ano trzeba było odwołać się do mitów, zakorzenionych absolutnie i bezdyskusyjnie w głowach nawet najwybitniejszych reprezentantów awangardy ówczesnej Polski. Tak czynili Frankowie. Tak czynili Sasi. Tak czynili Czesi. Tak czynili Rusini. Tak czynili… I tylko kłopot w tym, że antenaci zajmujący poczesne miejsce w kronikach wspomnianych ludów to… byty wymyślone. Tak jak Siemowit, Lestek i Siemomysł… Jaki z tego wniosek. Prosty, smutny i zarazem inspirujący.

O przodkach Mieszka I tak naprawdę nie wiemy nic. Tenże wyskoczył na arenę dziejową niczym Atena z głowy Zeusa. Oznacza to, że przed badaczami dziejów naszego państwa i narodu rysuje się fundamentalne zadanie, polegające na wyjaśnieniu: kto de facto założył nasze państwo? Nim uzyskamy satysfakcjonującą odpowiedź na to pytanie przyjmijmy, że choć Mieszko I musiał mieć jakichś przodków (nie odkryłem w tym miejscu Ameryki), to bajędy zawarte w naszej najstarszej Kronice winniśmy bez żalu złożyć do lamusa historii. I podejść do zagadnienia jak dorośli ludzie. Poświęcanie grubych tomów na udowadnianie, że np. Siemomysł zajął tę lub tamtą krainę, pokonał tego alb o tamtego, wsławił się tym ub innym czynem, to strata czasu. Zabawa, na którą szkoda prądu. Bądźmy poważni. Amen!

---------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura