Cały kłopot polega na tym, że głupcy są pewni siebie, a mądrzy pełni wątpliwości.
H. Schmidt
Tak, wiem. Pan @miusiu musi poczekać. Ale nie z tej przyczyny, iżbym zapomniał, poniechał lub zlekceważył. O nie. Rzecz w tym, iż po dość długim „poście” od skrobania na tymże Forum zaiskrzyło w mej łepetynie i… Nie ma raczej wielu innych tematów, które tak jak Ukraina, religia i Żydzi rozpalają do czerwoności uczestników polskich debat. Wrzucenie każdego z nich z osobna pomiędzy szeregi zaangażowanych dyskutantów to swoisty casus belli. Nieodmiennie i ponadczasowo skuteczny. Co by jednak się stało, gdyby połączyć wszystkie trzy elementy w jednym wpisie?
W „Powieści wremiennych liet”, czyli potocznie „Kronice Nestora”, natrafiamy na taki passus: „Roku 6495 [987 r. n.e.] Wezwał Włodzimierz bojarów swoich i starców grodzkich, i rzekł do nich: Oto przychodzili do mnie Bułgarzy [muzułmanie], mówiąc: Przyjmij zakon nasz. Potem zaś przychodzili Niemcy [łacinnicy], i ci chwalili zakon swój. Po tych przyszli Żydowie. A oto na ostatku przyszli Grecy, ganiący wszystkie zakony, swój zaś chwalący, i wiele mówili, opowiadając od początku świata o dziejach całego świata. A mądrze opowiadali, i cudownie było słuchać ich, lubo każdemu posłuchać ich…” Koniec końców kniaź Włodzimierz wybrał Konstantynopol i od tej pory jego wszelkiego stanu poddani poczęli (wcześniej lub później) kreślić znak Krzyża na modłę bizantyjską. W związku z tym niemal każdy z nas postrzega Rusinów (Ukraińców) jako chrześcijan rytu prawosławnego (tudzież greckokatolickiego). Trudno aby było inaczej. Ale… Początki dziejów Rusi nikną w pomroce dziejów. Jak było na początku trudno powiedzieć. Ruryk, Truwor, Sineus… Askold i Dir. Może istnieli, a może nie. Zostawmy. W tym miejscu postanowiłem podzielić się spostrzeżeniem mocno oryginalnym i – jak przypuszczam – umykającym uwadze badaczy historii zajmujących się pierwocinami organizmu państwowego ze stolicą w Kijowie. O co chodzi?
Przywołany wyżej fragment najstarszej kroniki ruskiej, napisanej mniej-więcej w tym samym czasie co dzieło tzw. Galla Anonima, bez dwóch zdań wskazuje, że po okresie pogańskim zapanowały na ziemiach pozostający we władzy Rurykowiczów porządki chrześcijańskie. To oficjalna narracja. Pozornie potwierdza ją „Relacja posłów o nabożeństwach różnych religii”. Problem w tym, iż tzw. Nestor pracował nad swoją kroniką jakieś – pi razy oko - 150 lat po przyjęciu chrztu przez Włodzimierza (zwanego potem Wielkim). To pozornie niezbyt długi okres czasu. Pozornie. Dziś, dowolny naukowiec zajmujący się – dajmy na to – dziejami swego kraju sprzed dwóch wieków ma nieporównywalnie większą bazę danych niźli wspomniany Nestor. Pamiętniki, gazety, dokumenty… Setki, tysiące papierów. Nie da się tego porównać z zasobem źródeł z XI/XII wieku. Z tej przyczyny należy brać poprawkę na każdy zapis dowolnej opowieści tamtych czasów. Ba! Trzeba też pamiętać, iż ówcześni dziejopisowi tworzyli pod określoną tezę. Tak po prostu było. Tzw. Nestor, jako zagorzały chrześcijanin i do tego mnich, absolutnie utożsamiał się z przesłaniem Chrystusowym i tym samym nie dopuszczał do siebie żadnych, absolutnie żadnych alternatyw dotyczących wychodzenia Rusi z pogaństwa. Cóż…
Dla osób interesujących się historią znanym jest fakt, iż wikingowie organizujący ludy żyjące w dorzeczach Dźwiny, Wołgi i Dniepru w pierwszych latach ekspansji byli zauroczeni (sic!) blaskiem bijącym z Itilu, czyli stolicy Chazarii. Wystarczy wspomnieć, że aż po drugą połowę XI stulecia (jeśli nie dłużej!) władcy kijowscy używali oficjalnie tytułu… kagan. Nie kniaź. Nie wielki książę. Nie król. Nie cesarz. Ale kagan. Nie wynikało to z przypadkowych przyczyn, lecz było wynikiem głęboko i szeroko uwarunkowanych okoliczności. Otóż, gdzieś od końca VII stulecia po wiek IX Kaganat Chazarski był hegemonem w Europie Wschodniej. Blask jaki bił z wież Itilu (wcześniej Semenderu) przyciągał wszystkich marzących o potędze niczym światło lampy miriady owadów. Gdzieś w okresie panowania Bulana (786-809) znaczna część elit chazarskich dokonała konwersji na judaizm. W tym miejscu nie będę rozpisywał się o przyczynach takiego rozwoju wypadków ale wspomnę tylko, że mimo wybuchu z tego powodu wojny domowej, państwo chazarskie utrzymało swą mocarstwową pozycję przez kolejne półtora stulecia. Wciąż zatem panowało od Jeziora Aralskiego po Dniestr i od Kaukazu i Krymu po strefę leśną dzisiejszej Ukrainy i Rosji. Strefa wpływów władców tego tureckiego ludu obejmowała także ziemie zamieszkiwane przez ludy słowiańskie. Mamy na to mnóstwo dowodów, wśród których niebagatelną rolę odgrywa list kagana Józefa do jednego z braci w wierze żyjącego w Kalifacie Kordobańskim. W dokumencie tym odnajdujemy wzmianki mówiące o płaceniu trybutu Chazarom m.in. przez Siewierzan, Radymiczów i naddnieprzańskich Polan. Co więcej, jeszcze inne dokumenty, m.in. tzw. List Kijowski, potwierdzają, iż w emporium nad Dnieprem owego czasu żyła spora grupa wyznawców judaizmu.
Tak się jakoś złożyło, iż pół wieku po przyjęciu judaizmu przez panów Itilu, ponad tysiąc kilometrów na północ od grodu legendarnego Kija swoje zbójeckie „gniazda” założyli przybysze ze Skandynawii. Zwano ich Rusami/Waregami. Ich pierwszym znanym przywódcą był Ruryk. Jego potomkowie i osoby odeń zależne powoli aczkolwiek systematycznie prowadzili działania zmierzające do podporządkowania sobie sławnej drogi „od Waregów do Greków”. Szli, a raczej płynęli, w dół wielkich rzek Rusi łamiąc po drodze opór Finów, Bałtów i Słowian, by po jakimś czasie dotrzeć do pozostającego pod zwierzchnictwem chazarskim Kijowa. W ośrodku tym umocnili się i nazwali go „Matką grodów ruskich”. Wcale nie z przyczyny zamiłowania do literackich porównań i poetyki ale z tego powodu, iż Kijów był ośrodkiem o znaczeniu strategicznym. Z różnych (w tym militarnych oraz handlowych) względów. Wieść niesie, że gdy któryś z kaganów zażądał od srogich Synów Północy płacenia daniny, ci w odpowiedzi odrzekli, iż zamiast opłat proponują skrzyżowanie broni. W podobnym tonie oświadczyli okolicznym Słowianom, że od tej pory (schyłek IX w.?) to oni będą pobierać dań, a przekazywanie srebrnych monet i zwierzęcych futer Chazarom jest zabronione. No i w ten sposób powstała Ruś. I tu dochodzimy do najciekawszej kwestii…
Jak powszechnie wiadomo herbem Rusi, a potem Ukrainy, został i jest tzw. Tryzub. Inne narody mają w herbach lwy, orły, kangury a nawet osły. Co kto lubi. Problem w tym, iż do dziś nie wiadomo: skąd wziął się ten Tryzub? Tak, tak. Legendy, klechdy, bajania… Zdaniem poważnych badaczy zagadnienia sprawa jest bardzo dyskusyjna i w związku z tym pojawia się cała masa interpretacji. Tak na przykład jeden z największych znawców dziejów Rusi w skali Europy, czyli nasz prof. W. Duczko, przypuszcza, iż znak tryzuba jest graficznym odwzorowaniem pikującego sokoła. Trzeba w tym miejscu dodać, że dla elit sprzed ponad tysiąca lat, będących za pan brat z walką i polowaniami, oswojony sokół był prawdziwym skarbem. Odnotujmy. Kolejni naukowcy twierdzą, że Tryzub to swoista kopia jednej z tamg sarmackich, z którymi Rusowie zapoznali się podczas licznych wypraw grabieżczych na obszary zamieszkiwane jeszcze wtedy przez niedobitki potomków Sarmatów (np. Alanów). Inni, zanurzeni w „nordyzmie” twierdzą, że Tryzub to de facto runa Algiz. Są też i tacy, którzy pierwowzoru współczesnego herbu Ukrainy upatrują w greckiej literze psi (ψ), będącej symbolem Ducha Świętego. Wreszcie pojawiają się przypuszczenia dotyczące pochodzenia Tryzuba od… triszuli, tj. boskiego symbolu powszechnego w… hinduizmie. Ciekawe, dziwne, oryginalne… Przyznam, że mam swój pomysł na rozwiązanie tej zagadki.
Według tradycji mozaistycznej, a następnie judaistycznej, jedna z liter alfabetu hebrajskiego jawi się jako wyjątkowa. Tą literą jest szin (ש). Jej wartość i znaczenie wynikają z ukrytych esencji. Tak oto dawna Jerozolima była ulokowana na planie trzech dolin. Od zachodu okalała miasto Dolina Ben Hinnom, od wschodu Dolina Cedronu, a w centrum przebiegała Dolina Tyropeonu. Dziś ciężko dostrzec te terenowe wgłębienia, lecz prawie dwa tysiące lat temu, a więc w dobie powstania żydowskiego przeciw Rzymianom, były one doskonale widoczne. Dlatego emigranci z Palestyny zachowali w pamięci i przekazach ten specyficzny charakter topografii Świętego Miasta. To jednak nie wszystko! Litera szin ma również znaczenie ezoteryczne. Zdaniem wyznawców judaizmu jest rodzajem wyobrażenia płomienia ze świątyni jerozolimskiej. Ponadto jej trzy „kolumny” to symbole” woli, intelektu i emocji. Jest również graficznym przedstawieniem niezłomności tych, którzy mimo przeciwności losu stoją niewzruszenie przy wierze w Boga, którego jednym z imion jest – uwaga! – Szadai (z literą ש na początku). Dlaczego o tym wspominam?
Kiedyś usłyszałem stwierdzenie: "życie jest bogatsze od naszych wyobrażeń". Słusznie. Podpowiada mi to rozum i doświadczenie. Z tej przyczyny uznaję, iż sławny Tryzub może być materialnym świadectwem wydarzeń umykających naszej percepcji ukształtowanej na bazie analizy źródeł. Widzę bowiem to tak…
Skandynawowie przybywający nad Dniepr z niemal końca świata stanęli wobec cywilizacji i kultur bardzo odległych od ich codzienności. Co prawda dziedzictwo antyku i kontaktów z Rzymem wciąż tliło się na „najdalszej Thule”, lecz bardzo mizernie. Tak więc dzicy wojownicy, szukający łupu na olbrzymich przestrzeniach Europy Wschodniej, stanęli twarzą w twarz z organizmem państwowym Chazarii. Państwa, które na co dzień miało związki z Bizancjum, Bułgarią, Chorezmem i Kalifatem. Przepych, bogactwo, dobra organizacja, silna armia… To musiało oddziaływać na Swenów, Ingvarów i Kanutów. Podobnie jak w innych regionach penetrowanych przez wikingów (Francja, Anglia, południowa Italia itd.), chcieli oni urządzać sobie życie na wzór wyżej cywilizowanych społeczności. Jednym z najistotniejszych elementów wywyższenia była religia. W omawianym przypadku Waregowie natrafili na wyznawców judaizmu. Prawdopodobnie nie był on judaizmem ortodoksyjnym, bo uwzględniał specyfikę koczowniczego w swej istocie genu chazarskiego. To prawda. Z drugiej strony setki i tysiące migrantów żydowskich z państw arabskich, Bizancjum i Europy południowej zaszczepiło nad Wołgą najważniejsze zasady wiary żydowskiej. Być może w środowisku kagana i jego najbliższego otoczenia występowały powszechnie symbole związane z tradycją mozaizmu. Nie, nie być może, ale na pewno. Skandynawowie, mający częsty kontakt z Chazarami, widzieli to i zapamiętali. Ba! Sądzę, że jeden z Rurykowiczów przyjął judaizm i swym znakiem rodowym uczynił literę szin (na wzór kaganów), która z biegiem czasu przekształciła się w Tryzub. Wiem, wiem… Autor (autorzy) „Kroniki Lat Minionych” przekonują, że Ruś przyjęła chrześcijaństwo z Konstantynopola. To prawda. Cóż jednak stoi na przeszkodzie, by przyjąć, że przed decyzją Włodzimierza Wielkiego (988 r.) jeden z potomków Ruryka – wzorem Chazarów - zdecydował się na judaizm? Moim zdaniem nie da się tego wykluczyć, a biorąc pod uwagę ubóstwo źródeł oraz ich wielowiekowe „filtrowanie” takie przypuszczenie wydaje się bardzo realne.
Kończąc zaznaczę, że gdyby moje przypuszczenia okazały się zgodne z prawdą, to stajemy w obliczu zadziwiających zdarzeń. Otóż ponad dziesięć wieków temu, któryś z potomków Ruryka, dla podniesienia prestiżu swego władztwa i jednocześnie osoby własnej, zdecydował się na konwersję na judaizm, a jako charakterystyczny i osobisty symbol-herb przyjął schematyczne odwzorowanie hebrajskiej litery szin. Tak oto skandynawski z pochodzenia wyznawca judaizmu rządził wielkim państwem, zamieszkałym w większości przez Słowian, ze stolicy leżącej nad jedną z największych europejskich rzek. To prawie tak samo jak dziś. I niech mi ktoś powie, że odkrywanie zagadek historii to nie jest pasjonujące zajęcie!
Zdrowych i wesołych Świąt Wielkanocnych!
-----------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Kultura