Bardzo późno zdobywamy się na odwagę wiedzenia tego, co wiemy.
A. Camus
Kanaan. Kraina rozciągająca się pomiędzy granicą Egiptu, południową Syrią oraz Jordanem i brzegami Morza Śródziemnego. Zamieszkiwana przez homo sapiens od zarania dziejów. Wprawdzie żyjąca odblaskiem odbitego światła cywilizacji znad Nilu, Azji Mniejszej i Mezopotamii, ale ważna z przyczyn geopolitycznych i kwitnąca od prawieków. W II tysiącleciu p.n.e., gospodarzami krainy byli: Jebusyci, Amoryci, Gigaszyci, Chiwwici, Arkici, Sinici, Arwadyci, Semaryci, Chamatyci i inni, ale Izraelici (Habiru?), którzy wtargnęli wtedy na te ziemie, określali te ludy zbiorczym mianem – Kananejczyków. Gdy w swej wędrówce Abraham wraz z całym rodem dotarł na te tereny, JHWH miał mu oznajmić, że „Twojemu potomstwu oddaję właśnie tę ziemię” (Księga Rodzaju 12,7). Po wielu perypetiach tak też się stało, czego dowodzą m.in. zapisy zamieszczone w Księdze Jozuego (16,10) mówiące, iż „Kananejczycy pozostali pośród Efraima aż po dzień dzisiejszy, jako robotnicy pracujący przymusowo.” oraz w Księdze Sędziów (1,28) „Jednakże kiedy Izrael się wzmocnił, poddał wprawdzie Kananejczyków robotom przymusowym, ale ich nie wypędził.” Generalnie Kananejczycy (ci, którzy przetrwali po swoistym holokauście) stali się ludnością wykorzystywaną przez biblijnych Izraelitów. Ich język, kultura i tożsamość przetrwały w skamielinach aż do przełomu starej i nowej ery, lecz nigdy już lud ten nie wybił się na niepodległość, a potem roztopił w morzu innych nacji. Krótko mówiąc: sczezł na amen. Czemu o tym wspominam?
Gdzieś w IX, a może już pod koniec VIII w. n.e., w Europie środkowej pojawili się wyznawcy judaizmu. Powodem dla którego przybyli w te rejony świata był handel. Szczególne zyski przynosiło kupowanie i sprzedawanie… ludzi. Zresztą nie tylko im, gdyż zaangażowani w ten proceder byli ówcześnie także Madziarowie i Skandynawowie. Niewolnicy, którzy popadli w ten stan za przyczyną długów, zmagań zbrojnych, popełniania przestępstw czy głodu, znad Łaby, Dunaju, Dniestru i Wisły trafiali na rynki wschodniego cesarstwa rzymskiego, Italii, islamskiej części Hiszpanii, północnej Afryki, a nawet Bliskiego Wschodu oraz Iranu. Od początku X stulecia centrum kupczenia ludźmi znajdowało się w Pradze. Zdaniem czeskiego polihistora Dušana Třeštika cena niewolnika była w tym ośrodku wyższa niż w Skandynawii i na Rusi. Sprzedanie zakupionego w Czechach niewolnika w Konstantynopolu przynosiło 270% zysku, zaś wyzbycie się go w Katalonii, u progu arabskiej Hiszpanii – około 1350%! Nie powinno zatem dziwić, iż chętnych do prowadzenia takiego interesu było całkiem sporo. Ba! Sprawy szły tak dobrze, że społeczności żydowskie z bardzo odległych krain wysyłały swych agentów na odległość tysięcy kilometrów w celu rozpoznania możliwości rozwoju „biznesu”. Jednym z takich wywiadowców był znany nam Ibrahim ibn Jakub, który wbrew narracji, najpewniej nie był li tylko dyplomatą ale przede wszystkim reprezentował interesy wspólnot żydowskich zamieszkujących Płw. Iberyjski. Dowodzi tego świadectwo samego agenta (przekazane przez późniejszych pisarzy), w którym na pierwszy plan wybijają się kwestie handlowe.
„Co się tyczy kraju Bolesława [czeskiego, tj. teścia Mieszka I] – rozciąga się on od miasta Pragi aż do miasta Krakowa, na trzy tygodnie podróży, a sięga daleko aż do granic kraju Turków. Miasto Praga jest zbudowane z kamienia i jest największym miastem targowym ze wszystkich krajów Słowian. Do niego przybywają z miasta Kraków i całej Rusi Słowianie z towarami, ale również przybywają z krajów Islamu, Żydzi oraz Turcy z towarami i monetami, a sprowadzają ze sobą niewolników, cynę oraz różne skóry.”
Niewolnicy… Skala tego obrzydliwego procederu była porażająca. Dla nas, współczesnych, wprost nie do wyobrażenia. Jak potężne zyski czerpali z niego starozakonni oraz współpracujący z nimi możni z obszaru środkowej Europy dowodzi los uczniów Cyryla i Metodego, sprzedanych Wenecjanom za pośrednictwem żydowskich handlarzy oraz... św. Wojciecha. To w jednym z poświęconych mu żywotów zapisano:
„…że przeklęte złoto handlarzy taką moc posiadło, iż nasz świątobliwy mąż musiał swe biskupstwo porzucić, gdyż nie miał tylu pieniędzy na wykupienie wszystkich niewolników, których jeden tylko żydowski kupiec mógł kupić.”
Co więcej, emigracja św. Wojciecha do księstwa Polan tak naprawdę spowodowana była ni mniej ni więcej tylko sporem Sławnikowica z księciem czeskim dotyczącym czerpania zysków przez tego ostatniego z handlu ludźmi. Władca Czech, zyskujący krocie ze sprzedaży niewolników kupcom żydowskim, uznał Wojciecha za wroga, bo jego zdaniem chrześcijaństwo chrześcijaństwem, lecz przede wszystkim liczy się brzęcząca moneta. Jaki efekt przyniósł spór wartości z mamoną wiemy. W błędzie byłby jednak ten, kto sądziłby, iż to ekstraordynaryjny przypadek. Przecież najstarszy dziejopis Czechów czyli Kosmas wprost opowiada o tym, że osobnicy wywodzący się spośród starozakonnych handlarzy z czasem (m.in. dzięki posiadanym zasobom) poczęli zajmować eksponowane stanowiska i realnie sterować nawą państwową. O niejakim Jakubie (przechrzcie zwanym Apellą) czeski kronikarz napisał tak:
„…wywyższając się nad swój stan, tak bardzo nikczemny człowiek sprawował po księciu urząd zastępcy pana [vicedominus]; było to wielkim zamieszaniem dla ludu chrześcijańskiego. [Jakub powrócił do wiary mojżeszowej] w nocy zburzył ołtarz, który był wystawiony i poświęcony w ich synagodze, i wziąwszy święte relikwie nie lękał się wrzucić je do swego wychodka.”
Infiltracja wspomnianych handlarzy ludźmi w naszym regionie przybrała takie rozmiary, iż z czasem wśród licznych wspólnot żydowskich wykształcił się specyficzny język zwany Leshon Knaan, będący mieszanką dialektu używanego przez diaspory zachodnioeuropejskie oraz języków (zachodnio)słowiańskich. Żydzi środkowoeuropejscy posługiwali się nim aż po XIII-XIV stulecie, kiedy to w wyniku masowej migracji współwyznawców z zachodu przeszli in gremio na jidzysz. Sam handel ludźmi trwał jeszcze długo i mimo masowej już chrystianizacji ludności ziem polskich (a handel chrześcijanami był formalnie niedopuszczalny) jeszcze w XIII w. istniały taryfy określające wysokość opłat, które mieli uiszczać kupcy żydowscy podążający za granice Polski z niewolnikami.
Ktoś bystry może zapytać: dlaczego piszesz o żydowskich handlarzach, skoro inne ludy również kupczyły żywym towarem? To uzasadnione pytanie. Rzecz jednak w tym, iż wraz ze wzrostem poziomu chrystianizacji wśród etnosów środkowoeuropejskich rosło przekonanie, że pozbawianie człowieka wolności osobistej jest czymś złym i w żadnym razie nie godzi się traktować ludzi niczym przedmioty. I to przekonanie rosło, pęczniało, zdominowało życie codzienne. W efekcie handel ludźmi w ekumenie traktującej poważnie nauczanie Chrystusa stał się od XII-XIII w. na długie lata passe. I dopiero kilka wieków później odrodził się w relacjach Afryka - obie Ameryki. Zostawmy to. Jako dużo ciekawsze zagadnienie jawi się kwestia zapału z jakim Żydzi włączali się w ten niecny (z naszego punktu widzenia) proceder. Czy decydował tylko chęć zysku? No nie!
Wspomniałem wyżej, iż według autorów Starego Testamentu JHWH oddał Kananitów we władzę potomków Izraela. Formalnie nastąpiło to za sprawą Noego...
„Kiedy Noe obudził się po odurzeniu winem i dowiedział się, co uczynił mu jego młodszy syn, rzekł: «Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci!» A potem dodał: «Niech będzie błogosławiony Pan, Bóg Sema! Niech Kanaan będzie sługą Sema! Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i niech on zamieszka w namiotach Sema, a Kanaan niech będzie mu sługą»” (Rdz 9, 24-27).
Mamy więc starożytny Kanaan, w którym Żydzi stanowili warstwę dominującą, czerpiącą korzyści z pracy ludów podbitych. Mamy też jednak – użyjmy roboczego określenia – „Kanaan młodszy” ulokowany m.in. nad Wisłą. Tak właśnie traktowali nasze ziemie i ich mieszkańców sami Żydzi. Np. szanowany do dziś średniowieczny żydowski podróżnik, pisarz i myśliciel Beniamin z Tudeli, opisując Słowiańszczyznę, uznał, że Żydzi nazywają ją Kanaan, ponieważ „mieszkańcy tej ziemi sprzedają swych synów i swe córki wszystkim narodom świata, podobnie jak to czynią mieszkańcy kraju Rusi.” Innymi słowy post-starożytny Kanaan to zdaniem autorów Pięcioksięgu oraz talmudycznych komentarzy kraj demonicznych relacji wewnętrznych, grzechu, bezprawia i złych obyczajów, a poprzez to kraina… do wzięcia. Przez kogo? Ano zgodnie z decyzją JHWH przez potomków Izraela. Czy skoro tak orzekł JHWH można mieć jakieś skrupuły?
Wszystko co nakreśliłem powyżej ma niepodważalne umocowanie w źródłach. Wspomniałem o tym jednak nie dlatego, aby uzewnętrznić swą „wyssaną z mlekiem matki” aberrację. Absolutnie! Wiem bowiem, że ludzi nie wolno w żadnym razie mierzyć jedną miarką. Do dziś mamy przecież wśród nas zwolenników tezy o płaskiej ziemi, reptilian, chrześcijan żyjących niczym ich przodkowie w dobie średniowiecza czy też osobników praktykujących rytualny kanibalizm. Człowiek to dziwna istota… Wymienione dziwactwa traktujemy z przymrużeniem oka lub – kiedy trzeba - wprost potępiamy. I tak być powinno. Problem w tym, że w naszym kraju (i nie tylko) funkcjonuje grupa ludzi, którzy treści zawarte w pismach liczących tysiące lat traktują nadzwyczaj poważnie i odczytują je literalnie. Co więcej, według tychże postępują w życiu codziennym. Mało komu znanym jest fakt, iż jeden z przywódców Chabad Lubawicz, czyli Szalom Ber Stambler, jest przekonany, że Bóg stworzył świat w sześć dni, biblijni patriarchowie żyli po osiemset czy też dziewięćset lat, a żydowski Mesjasz pojawi się pod naszymi szerokościami geograficznymi. Ma prawo? Ma! Niestety prócz tych jakże oryginalnych przekonań występują również inne. Dla pewnej grupy wyznawców judaizmu równie fundamentalne i „prawdziwe”. Jakie? A choćby takie, które zbudowane zostały na przekazie dotyczącym oddania we władanie wyznawców JHWH ludności Kanaanu. Nie tego leżącego na Bliskim Wschodzie, ale tego w którym żyjemy my, Polacy.
Obserwuję życie publiczne od dawna i przyznam, że dla mnie, jako obywatela RP i mężczyzny zatroskanego o przyszłość potomstwa, jest niepojętym amok, który opanowuje znaczną część reprezentantów narodu polskiego zasiadających w parlamencie w chwili, gdy ktokolwiek podnosi zagadnienia związane z tzw. starszymi braćmi w wierze. To oburzenie, klątwy, wiernopoddańcze deklaracje, groźby… Nie tak winni zachowywać się poważni ludzie. Tym bardziej, że ich zadaniem – które wszak my sponsorujemy – jest dbałość o dobrostan rodaków. Cóż… Te absurdalne zachowania kładę na karb niewiedzy. Przynajmniej tak chcę to odczytywać. Ale nawet jeśli jest inaczej, to jako nieakceptowalne jawi się totalne postponowanie - połączone z cenzurą - ludzi starających się uświadomić współobywateli w kwestii ukrytych zagrożeń. Realnych i niewątpliwych zagrożeń. Odrzucanie wiedzy i chowanie głowy w piasek jest nie tylko głupie, ale i niebezpieczne. Nie da się tego usprawiedliwić faktem, że ktoś dla zwrócenia uwagi zachował się w sposób mocno kontrowersyjny. To licha wymówka. Niestety nie mam wielkich nadziei na przewartościowanie podejścia do tematu. Sądzę bowiem, iż „chanukowa koalicja”, w zgodzie z literą (!) prawa i bez użycia gaśnicy, zdmuchnie G. Brauna z barykady i wbrew interesom obywateli Rzeczypospolitej dołoży swoje pięć groszy do procesu przerabiania Polaków na nowoczesnych Kananejczyków. Chciałbym się mylić…
PS
Ilustracja: Biskup Wojciech oskarża księcia czeskiego Bolesława II Pobożnego i żydowskich kupców radanitów (postacie w nakryciach głowy) o handel chrześcijańskimi niewolnikami
-------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka