Bazyli1969 Bazyli1969
427
BLOG

Twierdza Rzeczpospolita i wojna o Europę

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 48

To be, or not to be
William Shakespeare
image

Prawdopodobnie w każdej akademii wojskowej studenci zapoznawani są z pewnym fundamentalnym prawem wojny. Brzmi ono: zawsze dąż do zdobycia „serca” i „głowy” państwa, które jest twoim przeciwnikiem. Skuteczne wdrożenie w życie tej zasady to finis koronat opus. Pisali o tym m.in.: G.J. Cezar, K. Clausewitz i N. Bonaparte. Problem w tym, że zdarzają się wyjątki od tej reguły. Pozostawię zagranicę na inną okazję, a dziś wspomnę tylko, iż jako instruktywny przykład w tym zakresie jawią się wydarzenia z naszego, rodzimego podwórka. Tak na przykład jesienią 1655 r. ok. 95% ziem Rzeczypospolitej okupowały wrogie wojska. Wszystkie stolice (Warszawa, Wilno, Kraków, a nawet Kijów) znajdowały się we władaniu sił przeciwnych istnieniu I RP. I tylko skromne spłachetki terytoriów pozostawały pod kontrolą ludzi nie godzących się żyć pod władzą obcych. Ziemia Sanocka, Przemyska, Sądecczyzna, okolice Stanisławowa, Podhale, enklawy na Podlasiu i w Wielkopolsce, Lauda… to niemal wszystko. Zagraniczni potentaci byli tak oszołomieni powodzeniem, że przy kanciastych stołach rysowali mapy dzielące Rzeczpospolitą na skrawki mające stać się obszarami zależnymi od Sztokholmu, Moskwy, Berlina, Alba Julia i Bakczysaraju. Na całe szczęście ich rachuby okazały się błędnymi.

Pozostawienie części organizmu zdrowym dla każdej choroby jest zagrożeniem. A to z tego powodu, że układ immunologiczny potrzebuje naprawdę niewiele by przystąpić do kontrofensywy. Tak też się stało w dobie „Potopu”. Pogardzani „pankowie”, chłopi, wiarusi i mieszczanie z nieprawdopodobną energią przystąpili do odbijania swego państwa. Właściwie wbrew logice i wszelkim zasadom wojennym. Tak jakby dźwięczały im w uszach słowa… „Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt: wysączymy ją z piersi i z pieśni…”. W efekcie wielkie i zbrodnicze plany postronnych potęg zostały obrócone w niwecz. Obywatele Rzeczypospolitej kolejny raz pokazali światu drzemiący w nich potencjał.

Dziś jesteśmy świadkami – o paradoksie! – sytuacji bardzo podobnej. Ba! Nawet na większa skalę. Sprawa idzie bowiem nie tylko o krainy nad Wisłą, Dźwiną i Dnieprem, ale de facto o całą Europę. Przesadzam? Absolutnie nie! Wystarczy otworzyć oczy i połączyć kropki. Któż bowiem zaprzeczy, że planowane jest i stopniowo wdrażane przekształcenie Europy w centrum multi-kulti? Kto z otwartą przyłbicą jest gotowy oświadczyć, że działania głównych ośrodków decyzyjnych naszego kontynentu nie zmierzają do stworzenia europejskiego super-państwa pod rządami Berlina? Komu wydaje się nieprawdziwym stwierdzenie, że wartości, na których został zbudowany nasz świat mają zostać zastąpione aberracyjnymi fantasmagoriami wyklutymi w chorych głowach naprawiaczy świata? Kto nie dostrzega, że kolejny raz straszliwe widmo antyludzkich ideologii promowane jest ze wszystkich sił przez barbarzyńców posługujących się dla niepoznaki językami Goethego i Puszkina? Komu wydaje się bajędą wyssaną z brudnego palucha przewidywanie, iż narody Europy Środkowej mają stać się nawozem historii i pełnić służebną rolę wobec „narodów uprzywilejowanych”? Tego rodzaju wątpliwości mogą targać umysłami i sercami totalnych abnegatów lub zdrajców. Tertium non datur.

Na całe szczęście istnieje kilka „wysp” nie poddających się fali współczesnego barbarzyństwa. Wśród nich jedną z największych jest Polska. Ktoś bystry mógłby zauważyć, że podobna postawę przyjęli także nasi bratankowie. To prawda, ale Węgry to obecnie nie Magna Hungaria. To – z całym szacunkiem – kraj niezbyt ludny, niewielki terytorialnie i średnio znaczący pod względem gospodarczym. Co innego Polska. Wprawdzie nie należymy jeszcze do ekstraligi. Mamy mnóstwo problemów do załatwienia. Kulejemy na jedna nogę. Zdarzają się wydarzenia kompromitujące nas jako społeczeństwo i państwo, ale… Nie da się zaprzeczyć, że wtedy, gdy Polscy mogą rządzić się po swojemu i trzymają na wodzy frakcje kolaborantów osiągają zdumiewające świat sukcesy. Piszę to bez grama przesady. Aby to uzasadnić przywołam tylko jeden przykład. Otóż w drugiej połowie XVI stulecia, czyli w czasie, gdy obywatele I RP rządzili się sami a nasz kraj był potęgą, poziom zamożności mieszkańców Rzeczypospolitej  osiągał ok. 80% średniej Europy Zachodniej. Obecnie jest podobnie i – co niezwykle ważne – mamy szansę, by ten wskaźnik poprawić. Możemy również zbudować potężną, zapewniająca Polsce spokój  armię, zahamować postępującą politpoprawność, umocnić fundamenty naszej cywilizacji, praktykować społeczny solidaryzm, przeciwdziałać przypisywaniu nam cudzych zbrodni, nałożyć kaganiec na wszelkiej maści plugawych i wulgarnych abderytów, zatrzymać fokusowanie się debaty publicznej na tzw. dolnych partiach ciała, pielęgnować bez bezczelnych prowokacji Marsze Niepodległości, utrzymać niezależność polskiego złotego… I wiele, wiele więcej. Możemy zostać przykładem dla wszystkich sił pragnących powrotu do Europy ojczyzn i jej prymatu na globie. Wszystko jednak zależy od nas. Co więcej, nie trzeba nam teraz łez, ran i krwi. Zniszczonych miast, wsi i domów. Wystarczy, abyśmy w niedzielę nie dali się zwieść współczesnej „Targowicy”, oraz jej sługusom w postaci Banasiów, Frasyniuków i Hollandów. Wtedy „twierdza Rzeczpospolita” przetrwa i stać się może przyczółkiem rekonkwisty ku normalności. Normalności u nas i w całej Europie. Tego Państwu, sobie i mojej Ojczyźnie życzę.


A ponadto uważam, że Platforma Obywatelska winna zostać zdelegalizowana.

------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka