Bazyli1969 Bazyli1969
1990
BLOG

Polaku, zanim zagłosujesz, czyli doświadczenie poznać po bliznach

Bazyli1969 Bazyli1969 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

Nigdy nie zadawał sobie trudu rozumienia, po co się to wszystko odbywa, czemu wolno w rozmowie z nauczycielem niezrozumiały wyraz łaciński zastąpić niezrozumiałym wyrazem niemieckim, a nie wolno zastąpić go zrozumiałym polskim.
S. Żeromski
image

Śmieszna rzecz, ale obecna kampania wyborcza, mimo zapewnień, iż dotyczy najważniejszych wyborów od x lat, toczy się jakby obok. „Obok”? Czego? Ano zupełnie prześlizguje się pomiędzy kwestiami najważniejszymi.  Nie jestem pewien czy trzeba to udowadniać, bo każdy w miarę bystry obserwator wie o tym doskonale, lecz lud polski – również ten zainteresowany polityką - en masse lekceważy, czy tez zupełnie nie dostrzega istoty sprawy.  Ten obieca to, a inny tamto. Ten stroszy piórka, marszczy brew, a tamten zapewnia o doskonałych relacjach z demiurgami światowej polityki i zakrzykuje fakty. To jakby rytualny taniec godowy dowolnego gatunku stworzenia. I prawie nic ponadto. A przecież twierdzenie o fundamentalnym znaczeniu decyzji narodu polskiego, która nastąpi już za miesiąc to nie przesada. Dowód?

Gdy 3. maja 1791 r., w wyniku zamachu stanu, uchwalono w Warszawie pierwszą europejska konstytucję oraz podjęto realne działania mające uzdrowić ustrój Rzeczypospolitej, znaczna część obywateli tejże uznała to za wydarzenie zagrażające ich pozycji. Kogo tam nie było?! Szlachta, magnateria, duchowni, bankierzy, wojskowi, dyplomaci…  Creme de la creme państwa chyboczącego się od lat bezwładnie w tę i w tamtą. W celu spacyfikowania działań sanacyjnych zawiązano już kilkanaście dni później tzw. Konfederację Targowicką. Co najciekawsze sam tekst aktu konfederacji napisał… Wasilij Popow, wysoki urzędnik carski. Oczywiście skonfederowani odwoływali się formalnie do najważniejszych i nieprzemijających wartości; takich jak: swoboda, demokracja, wolność, poszanowanie odmienności, tradycji… Byli w tym tak skuteczni, że pociągnęli za sobą całkiem sporą grupę osób rzeczywiście zatroskanych o Rzeczpospolitą, którym jednak niestety brakowało rozeznania w świecie i nie potrafiły one rozpoznać, że przywódcy Targowicy to prawdziwe wilki w owczych skórach. Trudno. Tak było. Rzecz jasna kontrrewolucja targowicka nie wybuchła znienacka, gdyż stronnictwo opowiadające się za tym, żeby było tak jak było już od lat torpedowało niemal wszystkie działania stronnictwa patriotycznego. Dopiero jednak uchwalenie konstytucji doprowadziło do opadnięcia masek z wielu twarzy.

Nie muszę wspominać szeroko o efektach działań Targowicy. Obóz patriotyczny przegrał, a Rzeczpospolita (wraz z królem) upadła na samo dno. Cóż, takiego poglądu nie podzielali wszyscy statyści. Byli bowiem i tacy (wielu!), którzy w oficjalnych wystąpieniach twierdzili, że „gdy despotyzm osiadł tron polski, na nieszczęśliwy naród wejrzał Bóg i Katarzyna.”  Sławetny Sejm Grodzieński oraz przygotowania państw ościennych do przeprowadzenia kolejnego rozbioru nie ostudziły głów  takich tuzów jak: generał artylerii koronnej Stanisław Szczęsny Potocki , hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki, hetman polny koronny Seweryn Rzewuski czy generał Szymon Marcin Kossakowski. Dla nich, i setek im podobnych, wszystko szło zgodnie z planem. Ba! Mogli nawet twierdzić, że sytuacja (przynajmniej ich osobista) uległa poprawie, gdyż stali się mile widzianymi gośćmi na dworach moskiewskim, berlińskim oraz wiedeńskim. Wprawdzie – najpewniej - nie zakładali marynarek gospodarzom wspomnianych lokali, ale zapewne często bywali poklepywani po plecach, a także od czasu do czasu wspomagani ciężkimi mieszkami srebrnych i złotych monet. Nie dam sobie uciąć ręki, iż żaden z nich nie czuł po czasie dyskomfortu. Jest nawet prawdopodobnym, że ten i ów, dręczony wyrzutami sumienia, budził się w środku nocy zlany potem. Tak być mogło. Te potencjalne niedogodności nie mogły wszakże zmienić dewizy hetmanów, biskupów i generałów, która brzmiała: śmierć frajerom! Naród? Ojczyzna? Wolność? Samostanowienie? Puch! To hasła w sam raz dla gołowąsów i starych durniów, rojących o potędze. A przecież świat się zmienia. Idzie nowe. Lepsze. Co prawda prymitywne, podstępne, zaborcze i bezlitosne, ale nowe, takie europejskie!

Opisane wyżej przypadki miały miejsce ponad dwa wieki temu. Niby dawno i nieprawda. Taka klechda, baśń, niemal majak. To jednak pozór. Zabójczy. Spójrzmy bowiem na fakty. Bez złudzeń i zawiłych prób wyjaśniania spraw oczywistych. Czyż jako Polacy nie byliśmy i jesteśmy świadkami działań określonych środowisk, dla których polskość, nadwiślańska tradycja i ziemia, to tylko nic nie warta i godna odstawienia do lamusa błahostka? Czyż pewne grupy obywateli Rzeczypospolitej oraz ich dążący do objęcia władzy w kraju mentorzy nie działają na rzecz obcych (i swojego osobistego dobrostanu) z pominięciem interesu ogółu Polaków? Czyż odziani w markowe garnitury zakompleksieni „Europejczycy” nie zapewniają, że receptę na świetlaną przyszłość dziesiątek milionów mieszkańców Polski  mogą wypisać im tylko „lekarze” urzędujący poza granicami naszego państwa? Czyż ludzie mieniący się reprezentantami „demokratycznej opozycji” nie zostali wielokrotnie przyłapani na łaszeniu się do każdego zagranicznego urzędasa siódmej klasy przy jednoczesnym gardzeniu tutejszym „Januszem i Grażynką”? Oczywiście! To aż kole w oczy. Na domiar wszystkiego byli premierzy, ministrowie i wysokiej rangi biurokraci bez żadnej żenady czy wstydu głośno nawołują do „oswojenia Polaków” (Bodnar), twierdzą, że boją się bezczynności Niemiec (Sikorski) i besztają obywateli naszego kraju, którzy nie godzą się na stawianie pomników barbarzyńskim agresorom (Komorowski). A wszystko to… für Deutschland (Tusk).

Tak. Takie są fakty i różnice dzielące Polaków co do zdania na temat wewnętrznego uporządkowania naszego domu nie powinny przysłaniać nikomu faktu – o co toczy się bój? Idzie przecież nie o jakiś podatek, orlika, trasę szybkiego ruchu, to lub tamto przedszkole. Nie jesteśmy Francją, USA lub Chinami. Nasza Ojczyzna nie znajduje się na Księżycu. Gra toczy się przynajmniej dwa poziomy wyżej. Stawką jest nasza przyszłość. Nasza, ale także naszych potomków. Czy my i oni będziemy mogli być gospodarzami we własnym domu i meblować go według naszych gustów, czy też oddamy się w niewolę siłom obcym, które znów będą mogły zarządzać ludnością nadwiślańską z gracją podobną do tej, jaką prezentowali Hitler i Stalin. Zapewniam, że to nie jest żadną przesadą. Historia – wbrew prostackim uproszczeniom – wcale się nie skończyła. Kto nie wierzy nich rzuci okiem nad Dniepr. Tak samo pieczeniarze i zdrajcy to nie tylko osobnicy z podręczników do historii. To dzieje się na naszych oczach. Jeśli zlekceważymy zarysowane powyżej niebezpieczeństwo, to będziemy mogli mieć pretensje tylko do samych siebie. Szkoda tylko, że nie będzie to bezbolesna nauczka…

A poza tym uważam, że Platforma Obywatelska winna zostać zdelegalizowana.


-------------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (113)

Inne tematy w dziale Polityka