Moim zdaniem być prawdziwą kanalią to nie tylko praca, ale wręcz powołanie.
T. Holt
„Zastrzeżeń natury politycznej i etyczno-moralnej nie ma”. Tak oficer specsłużb PRL, ppor. R. Aweryn, niemal cztery dekady temu scharakteryzował pewnego kandydata na TW. Inny, współpracujący już z komunistycznym reżymem agent o pseudonimie „Jowisz”, wspominając o obiekcie zainteresowania młodego oficera zaznaczył, iż w jego opinii dla potencjalnego nowego konfidenta „nieważne jest komu i po co służy – on wykonuje swój zawód”. Koniec końców, człowiek znajdujący się w kręgu zainteresowania moskiewskiej ekspozytury w służbach PRL, został zwerbowany i nadano mu dwa pseudonimy: „Rewo” oraz „Ben”. Warto zaznaczyć, że pozyskany przez reżym mężczyzna nie był ówcześnie byle kim. Zajmował eksponowane stanowiska w TVP, a także - co w tamtych czasach było rzadką umiejętnością – znał język rosyjski i angielski. O kim mowa?
Przyznam, że jako młody chłopak z wielkim zainteresowaniem wsłuchiwałem się w słowa płynące z odbiornika telewizyjnego podczas fabularyzowanych odcinków dokumentu „Sensacje XX wieku”. Był to program sprawnie skonstruowany, zawierający spory ładunek wiadomości, a także ciekawie prowadzony. Sądzę, że większość z nas tak właśnie oceniała produkcję firmowaną przez Bogusława Wołoszańskiego. Zresztą podobnie jak jego książki, spośród których dwie nadal zajmują miejsce w mojej biblioteczce. W tamtych czasach mało kto zdawał sobie sprawę z faktu – jak głęboko zostało zinfiltrowane polskie społeczeństwo przez tajne i jawne policje służące Moskwie. A nawet jeśli, to prawie nikt nie przypuszczał, że w gronie donosicieli mógłby znajdować się „ten mądry i przystojny pan”. Paradoksalnie, gdyż dziś wiemy, że właśnie do miejsc wrażliwych wysyłano znad Wisły osoby, które pracowały tajnie dla państw tzw. obozu socjalistycznego. Więcej nawet! Ci, którzy nie współpracowali, a mieli możliwość wyjeżdżać poza granice „socjalistycznego raju”, przypominali białe kruki.
Gwoli sprawiedliwości należy zaznaczyć, iż Bogusław Wołoszański, bodajże szesnaście lat temu, przyznał się do współpracy z SB, ale… Z miedzianym czołem oznajmił, że nikomu nie wyrządził szkody, a ponadto przyjął esbecką propozycję, ponieważ był bardzo zainteresowany poznaniem sposobu działania wywiadu od środka. Tę mantrę powtarza i dziś. No tak… Takich lajtowych Konradów Wallenrodów u nas dostatek. Przyjmijmy jednak, że to prawda. Wniosek wyłania się taki, że albo p. Bogusław był bardzo naiwny, albo że robi w nas w balona. Osobiście skłaniam się ku drugiemu wariantowi. A to z tej przyczyny, że – jak dowodzą źródła – „Rewo”/”Ben” podczas swego pobytu w UK zaangażował się nieco we wspomaganie komunistycznej dyktatury i informował swych przełożonych, że np. ten emigrant jest Żydem (wrogi komunistom malarz S. Frenkiel), a tamten brytyjski dziennikarz sympatyzujący z polską emigracją na Wyspach – homoseksualistą. Niby nic, a jednak… A już za kilka miesięcy będzie bronił prawdy, uczciwości i demokracji!
Pozwoliłem sobie na przywołanie przykładu p. Wołoszańskiego nie bez przyczyny. Zaznaczę od razu, że nie dlatego, iż lubuję się w grzebaniu w brudach, choć takie czynności i ludzie działający w takich środowiskach są w życiu nieodzowni. Rzecz w tym, że autor niezapomnianych „Sensacji XX wieku” jest instruktywnym przykładem dowodzącym, że nasze życie publiczne niebezpiecznie dotyka dna. No, może jeszcze nie samego dna, ale warstwy mułu już na pewno.
Od kilkunastu lat sił nabiera frakcja (jedna z tworzących wspólnotę żyjącą nad Wisłą), która za nic ma wszelkie zasady i wartości, na których ukonstytuowała się polska kultura. Dawnymi, aczkolwiek nie tak zamierzchłymi czasy, gdy spotykało się dwoje ludzi, to samo wymienienie własnego nazwiska było dla interlokutora ważnym sygnałem. – Kowalski. – Z tych Kowalskich? –Tak, z tych Kowalskich. Jedni Kowalscy mieli zasługi, sławę porządnych i uczciwych ludzi, a drudzy renomę łajdaków sprzedawczyków i geszefciarzy. W tym drugim przypadku nikt o zdrowych zmysłach nie chciał z takimi Kowalskimi mieć nic do czynienia. A dziś?! Jedna (co by nie mówić) z głównych sił politycznych wciąga na swoje listy ludzi, którym większość naszych przodków nie podałaby nawet ręki. Kłamców, komunistów, krętaczy, szachrajów, szulerów, mataczy i… donosicieli oraz zdrajców. I to nie wszystko! Pośród tej parady indywiduów poczesne miejsce zajmują wszelkiej maści karierowicze, którzy dla mamony i blichtru zrobią (zakładam optymistycznie – niemal) wszystko. O zgrozo, twórca tej pstrokatej szajki , nawiązuje do swego „solidarnościowego rodowodu” i kreśli krzyż na bochnie chleba. Gdy trzeba… A kiedy to konieczne rozanielony trzyma parasol nad szefem junty Jaruzelskim, łasi się do towarzysza Millera, wspiera politycznie niebezpiecznego watażkę mieniące się obrońca polskiej wsi, a nawet wspiera politycznie Sebę, którego jedyną „zaletą” jest to, że miał stłuczkę z szefową polskiego rządu.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to prawdziwa paranoja, szaleństwo, brak rozsądku, nieokiełznane cwaniactwo. W pewnym sensie to prawda, lecz tylko w pewnym. Otóż, nie są to żadne wybryki natury. Żadne ekstraordynaryjne sytuacje. Żadne przejawy złowrogiego geniuszu. To po prostu staje się normą. Nasza wspólnota – wzorem wielu innych – idzie na dno. Przy istotnym, a nawet decydującym wsparciu lidera nadwiślańskiej opozycji. Czemu właśnie tak. Ponieważ wódz totalnych wie, że ten, kto zagra na najniższych instynktach ma zwykle znaczącą przewagę nad tymi, którzy chcą utrzymać się nad powierzchnią wylewającego się zewsząd szamba. Któż bowiem nie naskarżył? Kto nie ukradł? Kto nie zaświadczył fałszywie? Któż nie doniósł? Kto nie zdradzi? Któż nie marzył o dorobieniu się nawet nieuczciwymi metodami? No kto? Wielu z nas. Z drugiej strony wyznaczanie sobie określonego rygoru postępowania, dostosowywanie się do nieprzemijających zasad, trwanie na pozycjach humanizmu, to zadania niezwykle trudne i męczące. Ilu z nas chce się męczyć…
Czy powyższy tekst napisałem tak sobie? Nie. Przypominam o tych niepokojących zjawiskach, gdyż wciąż – mimo wielu rozczarowań – pokładam nadzieję w ludzkim rozsądku. Przy czym jestem świadomy, że do niektórych nie dotrą żadne argumenty i będą oni trwać na swych tonących w bagnie stanowiskach… do końca. Są jednak i tacy (a nie brakuje ich również tu, na tym Forum), którzy zajmując krytyczne stanowisko wobec obecnej sytuacji wciąż pielęgnują w swych sercach i umysłach resztki szacunku dla ponadczasowego sacrum. I dla nich – przede wszystkim – popełniłem ten wpis. Z niewielką nadzieją na pozytywny odzew. W przeciwnym przypadku znów nam, Polakom, ukradną Polskę.
Linki:
https://inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=2928947&q=&page=7086&url=[grupaAktotworcyId=3|aktotworcaId=2033|typ=2]
https://pruszczgdanski.naszemiasto.pl/niewazne-jest-komu-i-po-co-sluzy-on-wykonuje-swoj-zawod/ar/c1-9425347
------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka