Zanim coś naprawimy, musimy najpierw to zrozumieć.
K. Weinersmith
Miłość… Piękne uczucie, które raz czyni szczęśliwym, a innym razem rzuca w otchłań rozpaczy. I to bez względu na to czy ukochanie dotyczy osoby, miejsca, zwierzątka, dzieła sztuki lub budyniu waniliowego. Ba! Zdarza się nawet, że serce bije żywiej dla… partii. Khm… Oczywiście nie mam tu na myśli dewiacji znanych ze słusznie minionej epoki lub z terytorium zarządzanego przez Kim Dzong Una. Co to, to nie! Po prostu i zwyczajnie można obdarzyć uczuciem, czy też dać się uwieść przez osoby „robiące w polityce”. Jak wiadomo to zabawa ogromnie niebezpieczna, gdyż politycy to cech ludzi żyjący z opowiadania… bajek. Często, choć nie zawsze. Dlatego nim ci lub tamci działacze złamią nam serce, warto poskrobać, zajrzeć za kotarę, spojrzeć głęboko w oczy. Sam tak zrobiłem i krótko o tym opowiem.
„Konstytucja Wolności” to oficjalny program wyborczy Konfederacji (zobacz link). Pod względem edytorskim? Świetna szata graficzna, ciekawe zdjęcia, logiczny podział, rozsądne i proporcjonalne wyważenie tekstu, wyraźna czcionka. W porównaniu z produktami konkurencji – perełka. Co do zawartości… I tu bym się na dłużej zatrzymał.
Przyznaję się bez bicia, że kilka propozycji zawartych w przywołanym dokumencie jawi się jako niezwykle ciekawe. Ot, choćby kwestie dotyczące potrzeby powstrzymania „demokratycznej dyktatury” Brukseli. Podobnie trzeba ocenić postulaty związane z koniecznością ograniczenia biurokracji, uproszczenie systemu podatkowego oraz obroną granic Rzeczypospolitej. Brawo! Problem w tym, iż spora część projektów zamieszczonych w „Konstytucji…” wydaje się nie tylko niedopracowana, ale wręcz nieprzemyślana.O co kaman? Proszę.
W rozdziale pt. „Bon edukacyjno-opiekuńczy” autorzy m.in. zapisali wprost: „Państwo nie wtrąca się [tj. w razie możliwości realizacji programu Konfederacji nie będzie miało takiego prawa] w ofertę programową szkół”. Ekstra! Brzmi rzeczywiście wolnościowo, ale… Czyż dla Konfederacji jako formacji politycznej i większości jej członków pielęgnowanie wartości konserwatywnych nie jest czasem jednym z głównych etalonów? No jakże inaczej? Skoro tak, to gdyby zrządzeniem losu ta cząstka programu została wdrożona w życie, to czy zdecydowana większość polskich szkół nie poczęłaby bełtać w głowach naszym pociechom już nie do kwadratu, lecz do sześcianu. Nie tylko tych z wielkich i dużych aglomeracji. Kto nie wierzy, ten niech przypomni sobie wyczyny olbrzymiej grupy belfrów i belferzyc z ostatnich lat. Szczególnie tych skupionych pod sztandarem trzymanym przez niezatapialnego szefa ZNP. Natomiast zachowanie możliwości ingerowania w programy nauczania (ograniczonego np. do spraw zasadniczych) da przynajmniej szansę na to, że szaleni progresywiści, zwani niekiedy również nauczycielami, nie zmielą na cacy serc i umysłów młodych Polaków. Bo jeśli jutro wybory do parlamentu wygra lewica albo nawet lewactwo, to pojutrze może cieszyć się zwycięstwem centrum lub prawica. Wszak „takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie”.
Podobny brak (?) w rozumowaniu zauważyłem w rozdziale zatytułowanym „Rozbicie monopolu NFZ”. Gros zawartych w nim treści może się podobać. I to bez dwóch zdań. Jak jednak rozumieć postulat mówiący o tym, iż panaceum na usprawnienie funkcjonowania polskiej służby zdrowia ma być „mechanizm rynkowej konkurencji” uruchomiony poprzez „bon zdrowotny”? Zgadzam się, iż dosypywanie kolejnych środków finansowych najpewniej nie uleczy ochrony zdrowia, ale tak samo nie uczyni tego faktyczna jej prywatyzacja. Pominę fakt, iż wartość wspomnianego bonu nie została określona, i czy w związku z tym wystarczy on na przeprowadzenie poważnej i skomplikowanej operacji. Tak samo nie zgadzam się z twierdzeniem, iż reprezentanci zawodów medycznych (a przynajmniej większości z nich - zarabiają licho; coś o tym wiem). Zostawmy to. Sądzę bowiem, że istota problemu tkwi w miejscu, do którego autorzy „Konstytucji…” nawet nie zajrzeli. Idzie bowiem o niezdrowe zależności, nieuczciwość i lekceważenie przysięgi Hipokratesa przez niektórych medyków. Głównie tych samodzielnych. Któż nie spotkał się podczas wizyty w przychodni lub państwowym szpitalu z frazą: „Wie Pan, tu na zdjęciu nic nie widać i co najwyżej mogę przepisać aspirynę. Jeśli jednak chciałby się Pan dowiedzieć czegoś więcej to…” I w tym momencie otrzymujemy wizytówkę z adresem do prywatnego gabinetu. Albo tasiemcowa kolejka przed drzwiami kliniki. Ludzie marzną lub pocą się z powodu upału. Niektórzy okazują niecierpliwość. Ktoś cicho przeklął. Wszystko przez to, iż pan doktor miał rozpocząć przyjmowanie pacjentów od 08:00 a na zegarze po 09:00, a jego wciąż nie ma. Może znów zasiedział się w prywatnym gabinecie… Itd. itp. Dziwnym trafem omawiany dokument słowem nie wspomina o tego rodzaju ekstrawagancjach i propozycji dot. ich eliminacji. A przecież najlepsze procedury i najlepszy sprzęt to tylko papier i złom, gdy ludzie nieodpowiedni.
Wreszcie słynna sprawa tzw. dobrowolnego ZUS-u. Ok., człowiek aby być prawdziwie wolnym musi mieć prawo do samodzielnego podejmowania decyzji. Również tych wymagających zdolności perspektywicznego myślenia. Cóż jednak począć, gdy bajka Ezopa o mrówce i koniku polnym doskonale ukazują naturę ludzi. Tych zaradnych i dbających o przyszłość, ale również tych nieogarniętych albo uznających, że życie ma się jedno i furda z takimi duperelami jak składka ZUS. Czy autorzy programu Konfederacji zdają sobie z tego sprawę? A może mają to w nosie i jest im całkiem obojętne, że za jakiś czas po ulicach polskich miast, miasteczek i wsi będą się snuć tysiące bezdomnych, chorych i głodnych rodaków? Czy też biorą taki scenariusz pod uwagę i są gotowi wziąć na własny garnuszek masy byłych lekkoduchów i safanduł? Ktoś potrafi rzetelnie odpowiedzieć na to pytanie?
Przywołałem tylko trzy sprawy, chociaż podobnych zagadek i niedoróbek w „Konstytucji…” znalazłem więcej. Kto chce – sam doczyta i znajdzie. To jednak nie wszystko. Równie ważnym jak to co zostało zapisane i przy okazji sfaulowane, jest to czego... nie ma w dokumencie. Nie znalazłem w oficjalnym programie Konfederacji (a może jakoś mi umknęło) ani słowa o propozycjach dotyczących kultury, reformy dyplomacji, prawa karnego, służb mundurowych (prócz wojska), sądów, planów infrastrukturalnych… Więcej! Nie dowiedziałem się niczego o tym jak formacja ta wyobraża sobie przyszłość w zakresie jednego z najważniejszych zagadnień, a mianowicie obrotu gotówkowego. Nic a nic! Wiem. Program wyborczy to nie Biblia. Nie da się jednak zaakceptować pominięcie kwestii fundamentalnych.
Dobrze, kończę. Zanim jednak postawię ostatnią kropkę chcę zaznaczyć, iż nie mam zamiaru nikogo zachęcać do ani odpychać od Konfederacji. Podzieliłem się własnymi przemyśleniami na temat „Konstytucji Wolności” przede wszystkim z tej przyczyny, że człowiek dojrzały winien rozróżniać miłość od zauroczenia. Dla dobra własnego i swojej wspólnoty.
Aha! Uprzedzając ewentualną krytykę i posądzanie o złą wolę przypomnę, że w pierwszej turze ostatnich wyborów prezydenckich głosowałem na K. Bosaka. Że jak?! Tak, tak. I gdybym mógł cofnąć czas, wcale bym tego nie zmienił. Bo jako wolny człowiek, tak jak z osobiście zarobionymi pieniędzmi, mogę zrobić ze swoim głosem co mi się żywnie podoba. Amen!
Link:
https://konfederacja.pl/app/uploads/2023/06/Konfederacja_WiN_Program_2023.pdf
----------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka