[Eureka] to jakbyś walił się przez jakiś czas młotkiem w głowę; jak w końcu przestaniesz, będziesz zachwycony.
N. Stephenson
Dojrzały już ze mnie chłop, ale życie dostarcza mi wciąż mnóstwo zdziwień. I to wszelkiego rodzaju. Nie chodzi mi dziś jednak o sprawy związane z obyczajowością, seksem, gustami, wiarą, polityką czy geopolityką, w których to zagadnieniach znaczna część moich rodaków nie orientuje się tak bardzo, że bardziej już nie można. Albo kwestią logiki – nazwijmy ją – społecznej, kiedy to co najmniej połowa mieszkańców Odrowiśla nie potrafi połączyć dwóch kropek i wyciągnąć wniosków. W efekcie sama strzela sobie w oba kolana i (dodatkowo) w łokieć. Zostawmy to. W niniejszym wpisie chcę zwrócić uwagę na zadziwiające zjawisko, które jawi się jako symptomatyczne i – zaryzykuję – specyficzne dla narodu polskiego. Zaznaczę, iż daleki jestem od używania wielkich kwantyfikatorów, lecz po prostu inaczej się nie da. Takie newsy orają mózgi polskich obywateli od Świnoujścia po Ustrzyki Dolne. W czym rzecz? Otóż całkiem niedawno nasz salonowy odbrązawiacz historii Polski (żeby nie było – szanuję), podzielił się z Czytelnikami wiekopomnym odkryciem: „Już wiemy skąd nasz ród”. „Wiemy”, czyli rzekomo zdobyliśmy niezbite dowody na to, że Słowianie przybyli na terytorium objęte granicami dzisiejszej Rzeczypospolitej ze wschodu. We własnym mniemaniu oraz w opinii wielu innych osób tymże tekstem Autor uchylił rąbka zaskakującej i skrywanej przez lata tajemnicy. I pasuje. I fajnie. Problem w tym, że każdy nieuprzedzony i uważny badacz od dawna znał te „rewelacje”.
Proszę wybaczyć, że walę prosto w oczy, ale olśnienie mające polegać na „odkryciu”, iż nasi słowiańscy przodkowie przybyli na ziemie współczesnej Polski gdzieś w VI-VII (VIII) wieku n.e. i nie żyli tu od czasów Tutanchamona należy uznać za równie rewolucyjne co stwierdzenie, iż w styczniu może padać śnieg. Przesadzam? Nie sądzę.
Praktycznie wszystkie dostępne i zachowane źródła historyczne dotyczące topo- i etno- genezy naszych słowiańskich przodków pozwalają przyjąć z niemal stuprocentową pewnością, że do wczesnego średniowiecza nasze ziemie zamieszkiwali Germanie, jakieś resztki plemion celtyckich, Bałtowie i grupy sarmackie. Dopiero zmiany polityczne i klimatyczne stworzyły odpowiednie warunki, by ludy żyjące na wschód od Bugu i na północ od strefy stepu wtargnęły nad Wisłę, Bzurę, Wartę, Odrę… Co ciekawe dowodzą tego nie tylko świadectwa pisane, lecz także archeologiczne. Wiedzieli o tym badacze żyjący już wiek, a nawet kilka wieków temu i otrąbienie sukcesu archeogenetyków to jedynie mało smaczne show. Wszak poczynając od Jana Długosza, poprzez j. Lelewela, K. Moszyńskiego, H. Ułaszyna, a na wspomnianym przez p. M. Krydę K. Godłowskim kończąc, sprawa allochtonizmu Słowian (a poprzez to Polaków) nie budziła żadnych kontrowersji. Dopiero idiotyczny paradygmat władz nieboszczki PRL, wciskany w szkołach, kinie, prasie uwziął się na dowiedzeniu odwieczności zasiedzenia Słowian/Polaków nad Wisłą. Bzdura.
Dlaczego zatem p. M. Kryda obwieszcza wszem i wobec wspomniane „odkrycie”? Sądzę, że podobnie jak ja ma naturalną potrzebę kontestowania albo dokładniej sprawdzania praw objawionych. OK. To dałoby się zrozumieć. Z drugiej strony sprzedawanie spraw znanych od dawna jako supernowoczesnego produktu w promocji brzydko pachnie. Przynajmniej dla mnie. Rozumiem, iż zasada „wyróżnij się lub giń” w dzisiejszych czasach dla wielu jest drogowskazem, ale uczciwość naukowa (wierzę, że p. Marek ją poważa) zobowiązuje. Z tej przyczyny sądzę, iż to tylko drobna i niezamierzona wpadka.
Nie byłbym sobą, gdybym na zakończenie nie dopowiedział kilku słów. Otóż, doceniam wysiłki ludzi pragnących poznać naszą przeszłość taką jaka ona była naprawdę. Wielki brawa! Przecież nie tylko kwestie pochodzenia Słowian czy pochodzenia dynastii Piastów są tak bardzo interesujące i zakłamane, iż warto, a nawet trzeba je objaśniać. Dążenie do ujawnienia prawdy może np. chronić przed absurdalnymi uproszczeniami i popadaniem w urojone przekonania. Takie choćby jak zamieszczony powyżej obraz T. Axentowicza (nb. wielkiego artysty i patrioty), który na obrazie pt. „Wędrówka Słowian” ukazał naszych przodków niczym wypełzających z jaskiń troglodytów. Nie godzę się jednakże na sprzedawanie produktów drugiej świeżości jako absolutnego novum. Zawsze, wobec takich zagrań, czułem niechęć i niesmak. Dlatego ku pamięci m.in. p. Marka Krydy i jemu podobnych, przypomnę starą krakowską anegdotę, w której Bóg miał rzec do głęboko wierzącego Jana Styki: „Ty mnie nie maluj na kolanach. Ty mnie maluj dobrze”. Amen!
-----------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Kultura