Bazyli1969 Bazyli1969
521
BLOG

Panie Jarku, a gdzie głowa zdrajcy?

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 37

Tyś niewolnik, jedyna broń niewolników – podstępy
A.    Mickiewicz

image

„Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? Zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?” Tyle Henryk Sienkiewicz. Fragment znany, cycany, powtarzany. I co z tego?! Wciąż i wciąż jako naród nie dorastamy i nie doganiamy naszych proroków. Gdy moment smutny, czy nawet tragiczny , odwołujemy się do strof budujących naszego ego, ale – prawie – żadnych lekcji nie wyciągamy. Bo przecież wszelka współczesna potęga tego świata wdrapywała się na podium poprzez – tak! – tupnięcie nogą, wtedy, gdy wymagała tego sytuacja. Francja? Szkoda gadać o krwawej Rewolucji 1789 roku, lecz wybuchła ona w czasie, kiedy całe zastępy „urodzonych” parów, hrabiów i najbogatszych mieszczan handlowało francuską racja stanu. Ten i ów sprzedawał interesy Paryża każdemu, kto był skłonnym zapłacić brzęczącą monetą. I wszelkie ułudy orbitujące wokół przekonania, iż każdy XVIII wieczny Francuz (ten z Południa, i ten z Północy) modlił się każdego wieczoru o pomyślność swej Ojczyzny, należy i trzeba między bajki włożyć. Podobnie wyglądała sytuacja w Italii, Niemczech, Rosji, Anglii, Rumunii, Hiszpanii… Moc i siła współczesnych potęg wynikała z łamania miękkich zasad. Takich, według których, nie wolno tego i owego. Ba! Któż pamięta, iż Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii rozpoczęło drogę ku mocarstwowości dzięki rewolucji (złamaniu społecznego kontraktu) pod przywództwem O. Cromwella? Kto dziś wspomina o tym, że potęga USA jest wypadkową buntu mieszkańców kolonii, którzy wbrew obowiązującemu prawu zdruzgotali zasady? W jaki sposób chiński kolos na glinianych nogach odzyskał swą moc? Czyż nie było tak, że niewielka grupa spiskowców postanowiła obalić starożytny porządek? Oczywiście, że tak! Powtórzę: tak, tak, tak! Droga do potęgi wiedzie poprzez drogę niezwykle wyboistą i to taką na której nie ma miejsca na przeszkody rzucane przez ościenne potęgi.

Patrzę na tzw. marsz opozycji i zachodzę w głowę: skąd wzięły się setki tysięcy demonstrantów? Rzecz jasna znacząca ich część to potomkowie bolszewii przywiezionej ze wschodu  do „Prywislańskiego Kraju” po zakończeniu II Wojny Światowej. Wtedy na miejsce polskiej narodowej elity, wymordowanej przez III Rzeszę i Sowiety, Moskwa zaimplementowała posłuszne jej legiony zdrajców, geszefciarzy i troglodytów. Dziś ich potomkowie gardłują o demokracji i wolności. Zgroza! Prócz tego spora grupa podtrzymujących „demokratyczną opozycję” to ludzie nie mający korzeni w systemie, ale wspominający z nostalgią talony na malucha, wódkę po 13:00 i wczasy na Bałtykiem gwarantowane przez Rady Zakładowe. Jednak najnieszczęśliwszym elementem w tym całym zamieszaniu to tysiące ludzi przeświadczonych o tym, że PiS zabiera im wolność, nie słucha mędrców z UE i rozdaje cudze pieniądze. A fakty? Nie ma znaczenia, iż tak wolnego kraju jak Polska nie ma dziś w całej Europie. Podobnie nie jest istotnym, że współczesna UE to niemiecko-francuskie narzędzie do podporządkowywania sobie wschodnioeuropejskiej „drobnicy”. I wreszcie, to błahostka, że – co by nie mówić i pisać o obecnej władzy – PiS znalazło pieniądze na przekop Mierzei Wiślanej, trzynastą emeryturę, CPK, rozbudowę i unowocześnienie Wojska Polskiego, rozwój sieci dróg szybkiego ruchu, budowę szpitali, tunel pod Świną… To byzydury! Ważne, że… „nie lubię Kaczyńskiego”.

Osobiście dostrzegam błędy formacji kierowanej przez prezesa PiS. Mierzi mnie uległość wobec brukselskich funkcjonariuszy, Tel Awiwu i Waszyngtonu. Przeraża nieumiejętność zreformowania najbardziej żywotnych i newralgicznych systemów państwowych. Oburza pobłażliwość wobec złodziei w togach, jawnych destruktorów i kolaborantów (vide: R. Giertych) i antypolskich mass mediów. To wszystko uwiera mnie wręcz fizycznie. I dalej będzie uwierać, ponieważ – co stwierdzam ze smutkiem – środowiska rządzące dziś moją Ojczyzną nie potrafią (a może nawet nie chcą?) zachować się po męsku. Skąd to się bierze?

Miałem okazję pomieszkiwać na Wyspach. Nie był to długi okres, ale wystarczający, abym mógł zostać „zaatakowanym” przez miejscowych polityków. Nie, nie. Żaden z nich nie próbował wywierać na mnie fizycznej presji, lecz delikatnie pukał do drzwi i po ich otwarciu ze swadą (mniejsza lub większą) starał się mnie przekonać do głosowania na tego lub innego kandydata, formację, partię. Trzymałem się i trzymam zasady, że obcy winni rządzić się według własnych zasad, a my według swoich. Dlatego grzecznie dziękowałem emisariuszom i… good bye! Niestety, to co na Wyspach dla przybysza znad Wisły wydawało się naturalnym, w żaden sposób nie dało się zastosować w Rzeczpospolitej. Czemu? Z prostej przyczyny. A mianowicie nasi, tzn. nadwiślańscy politycy, są tak potwornie zapracowani, iż nie znajdują chwili na to, by zapukać do drzwi swoich współobywateli. Podpytać, zagadać, wyjaśnić, doradzić… Nic z tych rzeczy. Po prostu są tak zarobieni. A ponadto… Który z nich marnowałby czas na obcowanie z plebsem? A to wielki, gargantuiczny błąd! Stąd biorą się postawy naszych rodaków, którzy wprawdzie korzystają z koniunktury gospodarczej, pobierają co miesiąc 500 złotych dla naszych pociech, odbierają od listonoszy trzynastą emeryturę, cieszą się z wybudowania kolejnego odcinka drogi ekspresowej, z uznaniem przyjmują informacje o zakupie takiej a takiej broni dla WP, z wypiekami na twarzach śledzą postępy w zakresie wielkich państwowych inwestycji infrastrukturalnych, ale zupełnie nie kojarzą: skąd ten progres? Przecież Kaczyński jest taki „mały”. I to ma wyjaśnić wszystko! Tragedia…

Myślę sobie, że członkowie formacji rządzącej Rzeczpospolitą przeistoczyli się na naszych oczach w tłuste koty. Jest im dobrze, ciepło, przyjemnie, milusio. Po co zatem wysilać się i nieść dobrą nowinę w lud? No po co? Niby fakty mówią same za siebie. Prócz tego mentalni niewolnicy, nieustannie szukający wsparcia u ościennych potęg, nie znający pojęcia "godność" i wykorzystujący w swych niecnych celach wszelkie możliwe podstępy, w żadnym razie nie zdobędą serc Polaków.  To po prostu niemożliwe! Naprawdę? Gdyby tak było, to partie jawnie reprezentujące na naszym terytorium obce interesy nigdy nie byłyby w stanie zgromadzić na tzw. marszu wolności kilkuset tysięcy geszefciarzy, zdrajców i intelektualnych biedaków. A dziś potrafią to uczynić. Kto wątpi niechaj zerknie do mediów.

Czyż można mieć pretensje do skorpiona, że żądli? W żadnym razie. Trzeba się go strzec i umiejętnie neutralizować. Jeśli staje się zuchwałym i przekonanym o bezkarności, to jedynym wyjściem jest szybko i skutecznie wyprowadzić go z błędu. Poprzez zabezpieczenie, profilaktykę, a w ostateczności zdecydowane uderzenie w czuły punkt. Tak, w sprawnym państwie, być powinno. A, niestety, nie jest. Odwrotnie niż we Francji, USA, UK… Dlatego ponawiam fundamentalne pytanie, skierowane do Prezesa: Panie Jarku, gdzie jest głowa zdrajcy?!

--------------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka