Pod hasłem równości przemyca się jednostajność i często robi się z niej jakąś wielką zasadę.
Feliks Koneczny

Pamięć ludzka jest często dobra, ale krótka i dlatego pozwolę sobie przypomnieć Szanownym, iż w naszej stolicy trwają intensywne prace nad stworzeniem nowego człowieka. Takiego, który oduczy się jeść potrawy mięsne, parę butów będzie współdzielił przez lata z sąsiadami, podróże – rzecz jasna niedalekie - odbywał pieszo lub na hulajnodze (oczywiście elektrycznej!), a sery i twarogi znał z opowiadań dziadków. Te rewolucyjne plany włodarze Miasta Stołecznego traktują nad wyraz poważnie, i tak jak inne organy samorządowe skupione w stowarzyszeniu „C40 Cities”, dokładają wielu starań by przekuć je w praktykę dnia codziennego. Jak mawiał pewien bywalec: „Ha! Stolica, to… stolica!”. W związku z tym trzeba być gotowym na to, że śladem prezydenta R. Trzaskowskiego i jego drużyny niebawem pójdą albo nawet pobiegną inni. Cóż, nietrafnie użyłem czasu przyszłego, bo to już się dzieje. Gdzie? Ano u mnie. Pod bokiem.
Otrzymałem właśnie informację od dobrego człowieka, któremu nie jest wszystko jedno, iż władze mojego miasta kończą konsultacje dotyczące projektu zwanego szumnie „Program działań na rzecz równego traktowania dla miasta Bydgoszczy na lata 2023-2028”. Bez obaw. Nie będę zanudzał, lecz pokrótce zwrócę uwagę Szanownych na kilka aspektów związanych z tym wiekopomnym scenariuszem. Na wszelki wypadek zaznaczę, że jestem gorącym zwolennikiem równości wobec prawa oraz praktycznego szacunku wobec drugiego człowieka. Bez dwóch zdań. Jednak zawartość przywołanego dokumentu to nie tylko rzeczy dobre, lecz w znacznej części kuriozalne, utopijne, nielogiczne, a niekiedy jednocześnie groźne. Nie tylko dla mieszkańców grodu nad Brdą. Bo utopia jest wściekle zaraźliwa.
Zacznę od tego, że twórcy „Programu…” wywiedli swą troskę o dobrostan mieszkańców (i osób np. odwiedzających miasto) z enigmatycznych źródeł humanistycznych. Można zapytać czy mieli na myśli tzw. encyklopedystów i ojców Rewolucji Francuskiej? A może tytanów myśli humanistycznej w rodzaju W.I. Lenina lub osobników z tytułami profesorskimi, martwiących się o dzwonecznika wonnego i grubość pokrywy lodowej na Antarktydzie, a jednocześnie nawołujących do radykalnego zmniejszenia populacji ludzkiej? Trudno stwierdzić. Wiadomo jednak, że przegapili prawdziwy fundament na którym powstał gmach praw człowieka, czyli chrześcijaństwo. Jakim cudem? Z pewnością nie był to przypadek, ponieważ wśród powodów skłaniających twórców dokumentu do wzięcia spraw w swoje ręce pojawiły się np. takie (cytuję): „Brak faktycznego rozdziału Kościoła/religii od państwa – wpływ hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego na kształtowanie prawodawstwa i praktyk życia codziennego wymierzonych m.in. w osoby bezwyznaniowe, kobiety, osoby LGBT+.” oraz „Niektóre osoby zwracają uwagę na brak neutralności religijnej, poprzez m.in. wiszące w przestrzeniach publicznych krzyże, dobór gości honorowych.” Tadam! Idźmy dalej…
Zbiór planowanych działań jest obszerny i obejmuje mnóstwo elementów. Obok spraw godnych pochwały jak ułatwienia komunikacyjne dla seniorów, czy wspieranie matek z dziećmi będących ofiarami przemocy, przemycono dużą ilość idiotyzmów, horrendów, a także… A jak! Recept na rozbudowę aparatu urzędniczego o kolejne, potrzebne jak świni siodło, stanowiska. Aby nie być gołosłownym…
„Stworzenie dostępnego dla wszystkich urzędników i urzędniczek „słownika równościowego”, wyjaśniającego kluczowe terminy z obszaru praw człowieka i równego traktowania oraz zawierającego wskazówki co do stosowania języka inkluzywnego, w tym promowania stosowania feminatywów i form inkluzywnych w nomenklaturze stosowanej we wszystkich strukturach miejskich”, jak również „zapewnienie dostępu do bezpłatnej i neutralnej światopoglądowo opieki ginekologicznej osobom ze wszystkich grup narażonych na wykluczenie”. A więc można się spodziewać, że już niebawem w okienkach Urzędu Miasta nie będziemy mogli usłyszeć Pan lub Pani, ale Ono (?), a zamiast mama i tata – rodzic nr jeden i nr dwa (albo nawet trzy i cztery). Ponadto, być może, „miasto równych praw” zapewni opiekę ginekologiczną typkowi o ksywce Margot.
Co ciekawe siły rządzące Bydgoszczą zadbały o front ideologiczny i odpowiednie zaprogramowanie sił urzędniczych. Bo jakże nazwać inaczej założenia polegające na „przygotowaniu kadr wszystkich wydziałów i biur Urzędu Miasta, jednostek, instytucji i spółek miejskich oraz organizacji pozarządowych do wprowadzania polityki równego traktowania”, „wypracowanie i wdrożenie przez miejskie instytucje edukacyjne wytycznych, zgodnie z którymi dokumenty i materiały edukacyjne, papierowe i elektroniczne, pisane i mówione oraz graficzne (również w działaniach zlecanych podmiotom zewnętrznym) nie będą zawierały stereotypów dotyczących grup narażonych na dyskryminację i będą promowały różnorodność, „opracowanie i wdrożenie wytycznych mających na celu zapewnienie neutralności światopoglądowej placówek edukacyjnych”. To samo w sobie jest przykładem aberracyjnego braku rozsądku i umiarkowania. A już tzw. zapewnienie neutralności światopoglądowej, gdy ideologia gender wprost kapie ze stronic dokumentu… Ach!
Wbrew pozorom bat poprawności został przygotowany nie tylko do trzaskania pleców osób pracujących w placówkach i urzędach podległych miastu. Dla wszystkich tych, którzy będę chcieli lub musieli prowadzić interesy z gminą wymyślono „wprowadzenie klauzul równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji w zleceniach i umowach na realizację zadań publicznych z organizacjami pozarządowymi i przedsiębiorcami/czyniami oraz umowach dotyczących udostępnienia przestrzeni i budynków, w tym także w przypadku projektów realizowanych z budżetu obywatelskiego.”
Wreszcie coś na grubo. Otóż jak to w życiu bywa realizacja zadań musi być monitorowana. Z tej przyczyny przewidziano „powołanie w strukturze urzędu ciała zajmującego się równym traktowaniem ̶ np. biura pełnomocnika lub centrum…”, a także „powołanie biura i pełnomocnika prezydenta ds.. praw człowieka/równego traktowania” i „stworzenie sieci urzędników/urzędniczek w komórkach UM i jednostkach miejskich”. Ładnie? No pewnie, że ładnie! Cwane gapy. Mógłbym tak długo, ale obiecałem, że będę się ograniczał. Dlatego przejdę do wniosków.
Po pierwsze, jestem zdumiony (i wiem, że nie tylko ja), że zdaniem włodarzy Bydgoszczy nie wystarczy być kompetentnym, uczciwym, pracowitym, sumiennym i uprzejmym, aby pobierać pensję z kasy miejskiej. Trzeba być jeszcze (zapewne często wbrew osobistym przekonaniom) piewcą kontrkultury i zwolennikiem utopi. Po drugie, wprowadzenie w życie wspomnianych wyżej zamierzeń w żadnym razie nie usunie faktycznych oraz potencjalnych nierówności. Działania te, tak jak każda utopia, zmierzają bowiem do siłowego (!) usuwania różnic, które jak świat światem były, są i będą. Jest to zatem kolejny krok do wymarzonej przez fanatyków urawniłowki. Oczywiście będą jej podlegać tylko i wyłącznie ci z plebsu. Nowa arystokracja znajdzie sposób na lewitowanie ponad „czernią”.
I na koniec… Drapię się w głowę i ciężko zastanawiam: gdzie, do diabła, spali opozycyjni radni, gdy koalicja rządząca moim miastem smażyła ten zakalec? Zaprawdę nie znajduję odpowiedzi i to napawa mnie smutkiem. Tym bardziej, że konsultacje społeczne omawianego projektu kończą się jutro (trwały wszystkiego 21 dni) i moi współobywatele, którzy wciąż mają w sercu tak wielką jak i małą Ojczyznę, nie mają już szans na zablokowanie tego - w gruncie rzeczy - samobójczego planu. Szkoda. Wielka szkoda. Na pocieszenie mogę sobie zanucić frazę dźwięczącą mi w uszach na tę okoliczność: „Lubię deszcz, bo pada na wszystkich jednakowo”. Jeszcze…
PS Sprawdźcie Szanowni, czy i u Was tzw. strona lewicowo-liberalna nie szykuje skrycie nowej utopii.
Linki:
https://www.bydgoszcz.pl/aktualnosci/tresc/miasto-przyjazne-dla-wszystkich-zapraszamy-na-k/
---------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka