Bazyli1969 Bazyli1969
1440
BLOG

Mocarstwowość utylitarna, czyli prezydent Biden i „Skrwawione ziemie”

Bazyli1969 Bazyli1969 USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

W nauce kompromisy są zdradą sprawy. W polityce kompromisy są nie do uniknięcia…
Ludwig von Mises
image

Kilkanaście lat temu ukazała się w naszym kraju książka autorstwa T. Snydera pt. „Skrwawione ziemie”. Przyznam, że to niezwykle ciekawa lektura. Powiem więcej… Dla nas, czyli Polaków i mieszkańców środkowej Europy, interesująca, ale dla czytelników zamieszkujących inne regiony świata wręcz rewolucyjna. Wszak prof. Uniwersytetu Yale pokazał, iż przez wieki zmagania o hegemonię nad Europą (i krainami zamieszkałymi przez wychodźców z tego kontynentu) rozstrzygały się tutaj. Nad Wisłą, Dźwiną i Dnieprem. Ten, kto sprawował kontrolę nad tym regionem zyskiwał niebagatelne atuty w  wyścigu o miejsce na podium globalnej rywalizacji. Tak właśnie działo się w wieku  XVIII, XIX i XX. Najjaskrawszymi przykładami na uzasadnienie tegoż stwierdzenia były dwa – jak dotąd – największe konflikty w dziejach ludzkości, tj. I oraz II Wojna Światowa. Po upadku I Rzeczypospolitej dwa państwa (trzecie, czyli Imperium Habsburgów wbrew pozorom nie miało de facto odpowiedniego potencjału) roszczące sobie prawa do dominacji w Europie przepychały się wzajemnie. Chwilami rywalizację zawieszano, lecz stawała się ona niezwykle gorącą. To truizm, ale warto go przypomnieć. Choćby z tej przyczyny, że walka kolosów najwięcej kosztowała… Tak, ludzi zamieszkujących „skrwawione ziemie” i będących przedmiotem polityki prowadzonej przez gigantów. Polaków, Litwinów, Białorusinów, Łotyszy, Estończyków, Ukraińców.

Według prof. Snydera tylko w trakcie ostatniej wojny światowej (oraz jej „prequelu” i „sequelu”) wspomniane narody, wraz z innymi mniejszymi wspólnotami, utraciły… ok. 14 000 000 (słownie: czternaście milionów) współplemieńców. I choć część ofiar stanowiły osoby zamordowane, umęczone, zagłodzone i poległe na skutek wewnętrznych porachunków  ludów „skrwawionych ziem”, to ich gros trzeba zaliczyć na karb Berlina i Moskwy. Jedną z fundamentalnych przyczyn tego horroru była słabość (na różnych poziomach i w różnych aspektach) społeczności tego rejonu świata w porównaniu z potężnymi sąsiadami ze Wschodu i Zachodu. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej, jednakże nie jest ona na tyle dobra, by odpowiedzialnie stwierdzić, iż nie czeka nas krwawa powtórka z przeszłości. Dowód? Wydarzenia na Ukrainie.

Czy istnieje scenariusz, który mógłby zabezpieczyć „skrwawione ziemie” i dać im szansę na stosunkowo trwały pokój i spokój? Owszem. Z jednej strony konieczną jest zintensyfikowanie – szeroko rozumianej - współpracy zamieszkujących je narodów, a z drugiej… Hmm… Niestety,  ale drugi warunek jest równie istotny. Dość uwierający i zmuszający dumne ludy „skrwawionych ziem” do kwaśnych kompromisów, aczkolwiek nieodzowny. Otóż z woli Boga (lub jak kto woli – zrządzeniem losu)  żadna ze wspólnot omawianego terytorium nie ma obecnie potencjału na mocarstwo. Nawet regionalne. Oczywiście rozsądna i długotrwała współpraca może doprowadzić do olbrzymiego wzmocnienia sił, ale zanim to nie nastąpi należy na kimś się oprzeć. Kimś takim, kto posiada siły i chęci pozwalające rozłożyć nad naszą ojcowizną parasol ochronny. A więc? Niemcy? Każdy jako tako przytomny rozumie, iż hasło  sejmujących antenatów: „Do gardeł naszych nie chcemy Niemca”, to nie żaden przejaw szowinizmu, lecz zdrowego rozsądku, zakotwiczonego na morzu doświadczenia dziejowego. Rosja? Wolne żarty! Być może znajdzie się ktoś gotowy do oddania uzbrojonemu Buriatowi w rosyjskim szynelu telewizora, mikrofalówki albo nawet wartościowej kolekcji znaczków. Bywa. Nie sądzę jednak, aby żył wśród nas ktoś zdrowy na umyśle, kto godziłby się na życie w systemie opresji, kłamstwa, bylejakości i bezprawia oferowanym przez Chanat Moskiewski. Zatem…

image

"Skrwawione ziemie"

Zaznaczę, że zawsze marzyłem o Polsce pod każdym względem wielkiej. Przy tym takiej, która żyje w pokoju ze swymi sąsiadami. Życie jednak weryfikuje nasze pragnienia i dziś wiem, że bez odpowiedniego protektora znów będziemy skazani na krew, łzy i pot. W obecnej sytuacji jedyną siłą będącą w stanie wspomóc narody „skrwawionych ziem” i udatnie kooperować w zabezpieczeniu ich przed pożogą i górami trupów są Stany Zjednoczone Ameryki. Zaznaczę, iż mam wiele zastrzeżeń do wewnętrznych stosunków i trendów panujących za oceanem. Niektóre budzą u mnie niesmak, a inne nawet przerażenie. Pisałem o tym nie raz i nie dwa. Na przykład… Zostawmy. Jakby  nie patrzeć USA są dla nas i naszych sąsiadów jedyną rozsądną, gdyż – na dziś - najmniej uciążliwą opcją. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że będzie nas to sporo kosztować, a USA po prostu ubiją przy tym kilka tłustych interesów. Życie. Zawsze i wszędzie istnieli potężni „aniołowie stróże” i ich junior partnerzy.  I trzeba to po męsku zaakceptować. Rzecz bowiem w tym, że albo oprzemy się na potędze pamiętającej jeszcze trochę czym są zasady, wartości i utylitaryzm albo wpadniemy w objęcia barbarzyńców, odzianych w mundury zaprojektowane przez nowego Hugo Bossa lub szyte byle jak dla bojców (w Korei Północnej). Jaka to dla nas różnica?

Dziś J. Biden nie odkrył nowych kart. Lekki niedosyt, ale... Jak twierdzą znawcy – nigdy prezydenci USA nie wchodzili w role buchalterów. Poczekajmy zatem do jutra i spotkania B9. Być może usłyszymy o wielu ważnych konkretach. Tak czy owak jesteśmy świadkami niezwykle istotnych wydarzeń, których echa dźwięczeć będą w uszach mieszkańców planety Ziemia jeszcze długi czas. Na tę chwilę – z perspektywy mieszkańców „skrwawionych ziem” - należy powiedzieć tyle: gdyby nie istniały Stany Zjednoczone Ameryki, to trzeba byłoby  je wymyślić.

------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka