Bazyli1969 Bazyli1969
2947
BLOG

W Dzień Niepodległości Ukrainy pytam: ile Warega jest w Zełeńskim?

Bazyli1969 Bazyli1969 Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

Zostawiam następcy dziedzictwo popiołów...
D. Eisenhower

image

Roku 852, gdy zaczął panować Michał [III, cesarz bizantyński], zaczęła być nazywana ziemia ruska. O tym zaś dowiedzieliśmy się stąd, że za tego cara przychodziła Ruś, na Carogród, jak napisano o tym w latopisie greckim. Dlatego też stąd zaczniemy i liczby postawimy. Roku 859 Waregowie zza morza ściągali dań z Czudów i ze Słowien [nowogrodzkich], i z Mery, i z Wesów, i z Krywiczów, a Chazarzy ściągali z Polan, i z Siewierzan, i z Wiatyczów po srebrnej monecie i po wiewiórce od dymu. […]
Roku 862 wygnali [Słowienie, Krywicze i inne plemiona] Waregów za morze i nie dali im dani, i poczęli sami władać sobą. I nie było u nich sprawiedliwości, i powstał ród przeciw rodowi, i były u nich zwady, i poczęli wojować sami ze sobą. I rzekli sobie: „Poszukamy sobie kniazia, który by władał nami i sądził wedle prawa". I poszli za morze ku Waregom, ku Rusi. Bowiem tak się zwali ci Waregowie ó Rusią, jako się drudzy zowią Szwedami, inni Normanami i Anglami, a jeszcze inni Gotami  tako i ci. Rzekli Rusi Czudowie, Słowienie, Krywicze i Wesowie: „Ziemia nasza wielka jest i obfita, a ładu w niej nie ma. Przychodźcie więc rządzić i władać nami". I wybrali się trzej bracia z rodami swoimi, i wzięli ze sobą wszystką Ruś i przyszli do Słowien najprzód, i siadł najstarszy, Ruryk, w Nowogrodzie, a drugi, Sineus, na Białym Jeziorze, a trzeci, Truwor, w Izborsku. I od tych Waregów przezwała się ziemia ruska. Po dwóch zaś latach umarł Sineus i brat jego Truwor. I objął władzę wszystką sam Ruryk i rozdawał mężom swoim grody: owemu Połock, owemu Rostów, innemu Białe Jezioro. I byli przy nim dwaj męże, nie krewni jego, lecz bojarowie, i uprosili go (by ich puścił) do Carogrodu z rodem swoim. I poszli Dnieprem, i przechodząc mimo ujrzeli na górze gródek. I spytali, mówiąc: „Czyj to gródek?" Tamci zaś rzekli: „Byli trzej bracia, Kij, Szczek i Choryw, którzy zbudowali gródek ten i pomarli, a my, ród ich, siedzimy tu płacąc dań Chazarom". Askold tedy i Dir zostali w grodzie tym, i zgromadzili mnóstwo Waregów i poczęli władać ziemią polańską. Ruryk zaś w tym czasie władał w Nowogrodzie…

Zdaniem wybitnych polskich badaczy zagadnienia, czyli m.in. H. Łowmiańskiego i H. Paszkiewicza, przytoczone fragmenty „Powieści Lat Minionych” to w znacznej części swobodna parafraza przekazów ustnych hasających po XII wiecznej Rusi. Rusi, czyli ziemiach ograniczonych do dzisiejszej centralnej Ukrainy. Prawdopodobnie będzie to dla niektórych zaskoczeniem, ale w sensie geograficznym pojęcie „Ruś” jeszcze w czasach Nestora (początek XII w.) , tj. autora przytoczonych słów, nie obejmowało ziem białoruskich, moskiewskich, nowogrodzkich, pskowskich, riazańskich, twerskich oraz znacznej części dzisiejszej Ukrainy. „Ruś” to aż po XIV stulecie obszar zawarty w „trójkącie” Czernichów, (Is)korosteń, Biała Cerkiew. Wszystko co poza, lecz podległe kniaziom ruskim, to prowincje uzależnione, zdobyte, wasalne. Krótko mówiąc pertynencje. Z czasem do ziem ruskich zaczęto zaliczać tzw. Ruś Czerwoną, Czarną i Białą. Zanim pojecie to dotarło nad rzekę Moskwę minęło kilka stuleci.

Dziś nie ulega wątpliwości, iż prawdziwymi twórcami Rusi Kijowskiej byli… Waregowie, przez mieszkańców zachodniej Europy zwani wikingami lub Normanami. To oni, posiadając wybitny zmysł handlowy, organizacyjny i polityczny, w wyniku krwawych, a nawet bardzo krwawych, działań zjednoczyli w jednym państwie najpierw ludy słowiańskie, a potem plemiona bałtyjskie, fińskie, tureckie… Opowieści „dowodzące”, że państwo ruskie wyewoluowało na skutek naturalnych procesów społeczno-gospodarczych to… bajęda… lub kulawy polityczny marketing. Przez wieki, bo aż po czasy Izasława II Pantalejmona (1096-1154) Kijowem zarządzali potomkowie skandynawskich wojowników. Dopiero Jerzy Dołgoruki  (założyciel Moskwy!), zwany tak ze względu na niepohamowaną żądzę podbojów i zdobywania sąsiednich ziem, rządząc terytorium tzw. Rusi Zaleskiej,  zagiął parol na Kijów, który zdobył i niemiłosiernie osłabił. Jego następca Andrzej Bogolubski (1111-1174) w roku 1169 doprowadził do kolejnego zdobycia Kijowa, które to przebiegało na sposób, którego nie powstydziliby się Hunowie, Pieczyngowie czy Mongołowie. Krew lała się strumieniami, cerkwie płonęły, kobiety cierpiały, kadłuby obrońców pozbawione głów zalegały majdany… Rusinom uczynił to rzekomy Rusin. Potem poszło już z górki…

Nie będę wchodził w szczegóły. Istotą sprawy są bowiem procesy dziejowe. A te właśnie ukazują, że prawdziwa Ruś, z którą jako Polacy walczyliśmy, ale również współpracowaliśmy, handlowaliśmy, żeniliśmy się, po raz pierwszy została zdruzgotana wcale nie przez mongolskie zagony z lat trzydziestych i czterdziestych XIII w., lecz przez jedną z gałęzi następców Ruryka, zasiadających na tronie usadowionym gdzieś hen, nad górną Wołgą i Moskwą. Czy ma to znacznie? Oczywiście! Jest bowiem powszechnie znanym fakt, iż Skandynawowie przybywający nad Dniepr, Wołgę i Dźwinę dbali przede wszystkim o… handel i pieniądze. Przy czym tolerowali (od pewnego momentu) aspiracje ludności miejscowej, która – de facto – po jakimś czasie wyprzedziła w umiejętnościach swoich wareskich nauczycieli. To przecież Republika Nowogrodzka, Psków i właśnie Kijów rozwijały się tak dynamicznie, że na początku XI w. w porównaniu z tymi ośrodkami nasze stołeczne Gniezno, Poznań czy Kraków można by tylko z lekka przesadą nazwać zapyziałymi dziurami. Nie warto się obrażać, bo to prawda. Zdaniem zdecydowanej większości badaczy w okresie sprawowania rządów przez Bolesław Chrobrego wielkopolską stolicę Polski zamieszkiwało coś około 5-7 tysięcy ludzi. W tym samym czasie naddnieprzański Kijów miał… prawie czterdzieści tysięcy mieszkańców. Nieco mniej ludzi żyło w Nowogrodzie Wielkim, a w Pskowie jakieś piętnaście tysięcy. Na tamte czasy były to prawdziwe międzynarodowe emporia, porównywalne do największych współczesnych metropolii. Cała Europa znała azymut na Kijów. To tam gromadzono zasoby jakich nie powstydziłby się ówczesny Paryż, Rzym czy Kordoba. Dlatego w ocenie władców Zalesia „matka grodów ruskich” stanowiła wielkie zagrożenie i konkurencję. Pod każdym względem. Stąd też wielowiekowe zabiegi nad pognębieniem Kijowa, który przez kolejne stulecia był jedynie tłem dla Moskwy i kilku innych ośrodków rosyjskich. Gdy współcześni „Kijowianie” postanowili to zmienić, znów zza rzek i lasów wychynęły czambuły dzikich Zalesian…

Zapominamy czasem, iż współczesny naród rosyjski to melanż Skandynawów (głównie ze Szwecji), Słowian (Wiatyczy i Krywiczów), ale również, a najpewniej nawet w przeważającej mierze: Muromców, Meszczerców, Mordwińców, Merjan, Maryjczyków, Galindów oraz wielu innych mniej lub bardziej  – co tu kryć – egzotycznych ludów. Co najważniejsze! Aby ten etniczny misz-masz dało się utrzymać w jako  takim porządku, władcy zalescy, a później moskiewscy, sięgali po skuteczną, ale nierozwojową metodę. Był to terror. Na wszystkich poziomach. W efekcie panowie Kremla zapewnili sobie posłuch i oddanie. Niestety, przy okazji zabili niemal dokumentnie u swoich poddanych samodzielność, mobilność, inicjatywę i poczucie godności. Dziś jesteśmy świadkami efektów tego rodzaju metody zarządzania.

W związku z powyższym rysuje się fundamentalne pytanie: czy tłamszony przez ostatnie lata i wieki Kijów zachował cokolwiek z dawnej wolnościowej tradycji, czy też przejął w pełni modus operandi zafundowany przez północno-wschodniego opresanta? Na moje, u naszych sąsiadów wciąż tli się iskra dawnych tradycji. Takich, dzięki którym Polska i Ukraina tworzyły bliską sobie w istocie przestrzeń kulturowo-cywilizacyjną. Wprawdzie schizma roku 1054 spowodowała zamieszanie pomiędzy społecznościami na – mniej więcej – linii Bugu, ale obiektywnie nie był to rozdźwięk o charakterze nieodwracalnym i katastroficznym. Również pomimo późniejszych perturbacji. Odpowiedź na to pytanie uzyskamy zapewne niebawem. Czekam na nią niecierpliwie.

Trzeba zaznaczyć, iż sporo zależy też od tego jak będzie zachowywał się przywódca Ukrainy. Wprawdzie w jego żyłach – mówiąc oględnie - nie płynie zbyt wiele skandynawskiej czy słowiańskiej krwi, ale przecież o postawie ludzi nie decydują krew czy geny, lecz serce i umysł. Zatem nie należy przesądzać sprawy, ale można mieć nadzieję.  Jak – podobno – wykrzyczał Leonidas: „Umrze naród, w którym umarli bohaterowie.” W. Zełeński ma szansę dowieść, że m.in. dzięki jego postawie naród ukraiński nie zniknie z areny dziejów.

Życzę zatem Ukraińcom oraz ich prezydentowi w dniu ich święta konsekwencji i odwagi godnych dawnych założycieli Rusi. To jest dla nich prawdziwie wiekopomne wyzwanie. Nie chciałbym bowiem za rok lub dwa napisać notki żałobnej poświęconej Kijowowi.

Gwiazdy i starożytni twórcy Rusi (tej prawdziwej) patrzą z góry na Zełeńskiego…




--------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Polityka