Bazyli1969 Bazyli1969
1504
BLOG

Wyznanie „ukrainofila” albo dlaczego tak, a nie inaczej

Bazyli1969 Bazyli1969 Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Prawda jest brzydszą siostrą uczciwości…
Christine Grän

image

Pozwolicie Państwo, że zamiast autorskiego wstępu przywołam ważne świadectwo…

Moskwicini mają o swoim władcy tak wysokie wyobrażenie, przekazywane z ojca na syna, że zapytani często odpowiadają: „To wie tylko sam Bóg i Wielki Pan (tj. książę). Nasz Pan wie wszystko. […] Cokolwiek posiadamy, gdy się nam dobrze powodzi, gdy jesteśmy zdrowi – zawdzięczamy to łaskawości Wielkiego Pana.” Ów to wyobrażenie o sobie u swoich poddanych z nadzwyczajnym sprytem podtrzymuje… […] Ilekroć książę [moskiewski] rozmawia z posłami zagranicznymi, tylekroć po ich odejściu […] umywa ręce w celu oczyszczenia w pozłacanej misie, umieszczonej na oczach wszystkich na ławie. Przez takie zachowanie dworzanie i cała szlachta, która ma zwyczaj często zbierać się wspólnie, tak są utwierdzani w swojej schizmie i odrazie do nas, chrześcijan, że nic więcej nie trzeba dodawać. Z taką religijną (jakby można powiedzieć) czcią wszyscy siedzący przy stole powstają ilekroć władca pije czyjeś zdrowie albo posyła potrawę, aż wydaje się, że nic nie mają ważniejszego do roboty, niż tak pozostać, płacić mu nieustający trybut uwielbienia i ofiarowywać prawie ustawicznie ofiarę ze swych dusz. Jeśli ktoś, nawet cieszący się dowolnie wielkim autorytetem, dopuściłby się wielkiego przestępstwa (lub takiego, które wydawałoby się wielkim), ten na rozkaz lub za zgoda księcia jest skazywany na śmierć – zwykle przez utopienie lub bicie. I nie uważa tego za hańbę, ba, nawet poddani chłoście dziękują księciu.[…] Wszyscy Moskwicini oddają władcy taką cześć, jakiej nie można sobie wyobrazić. […] Nawet torturowani i bliscy śmierci czasem wyznają, że wyświadczono im dobrodziejstwo.[…] Ponieważ książę uważa się za jedynego pana i dziedzica wszystkich prowincji i tego, co w nich jest, więc dobra i majątki ziemskie daje komu chce; komu zaś i kiedy chce zabrać, zabiera. […] W ten sposób książę chce być absolutnym panem nie tylko dobytku i ciał, lecz także dusz i myśli.[…] Naród ten bowiem, chociaż należy go obdarowywać, bardziej szanuje tego, kogo się boi, niż tego kto spełnia jego życzenia.[…] Dość dobrze wiadomo, że w krajach na Północy, te zwłaszcza ludy , z których serc prawdziwa religia nie wyrwała dzikości, im bardziej czują się pozbawione inteligencji, tym bardziej są podejrzliwe. Z tego powodu to, czego nie mogą zdobyć pracowitością i zdolnością, osiągają przebiegłością oraz gwałtem (Moskwicini także wytrwałością). Widać to u Scytów i Tatarów, a ponieważ wielu Moskwicinów z nich swój początek wywodzi, albo tak uważa, nie dziw, że Moskwicinom nie udało się – jak dotąd – wyzbyć tych cech, które u innych narodów uszlachetniła i przezwyciężyła pobożność.

Autorem przywołanych słów był Italczyk, Antonio Possevino (1533-1611), człowiek obyty w świecie, posiadający liczne znajomości, inteligentny, odważny i oddany sprawie chrześcijaństwa. W ciągu swego życia odwiedził wiele państw Europy, a w pewnym okresie los rzucił go w nasze rejony kontynentu, gdzie dokładał starań aby pomiędzy Rzeczpospolitą a Moskwą stanął pokój. Jako wnikliwy obserwator celnie charakteryzował osoby, grupy i całe społeczności z którymi przyszło mu się kontaktować. Można powiedzieć, że według dzisiejszych standardów można by go nazwać - bez grama przesady - pierwszym wielkim socjologiem, tak jak Herodota ojcem etnografów. Patrzył i widział. Podobnie jak całe legiony mieszkańców Korony Królestwa Polskiego, którzy w związku ze zobowiązaniami wynikającymi z traktatów wspierali Litwinów w obronie ziem Litwy przed Chanatem Moskiewskim. W tym miejscu nie będę przypominał wspomnień polskich wojaków, którzy w XVI i XVII w. konfrontowali się z ludnością oraz ze stosunkami panującymi na obszarze Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, a następnie dziedziny carów Wszechrusi. Zapewne na to przyjdzie czas. W każdym razie były one jeszcze bardziej smutne, ponure i przerażające od relacji wysłannika papieża. Dla ludzi wychowanych w tradycji polskiej, czy szerzej łacińskiej, władztwo Wielkich Książąt i carów jawiło się jako przedsionek piekła. A może nawet sama dziedzina Belzebuba. Piszę o tym naprawdę bez przesady.

Najciekawszym jest to, że w świetle dostępnych i wiarygodnych  informacji w dziedzinach moskiewskich od tamtego czasu, czyli od niemal pięciuset lat, zmieniło się niewiele. Dziś kramlowscy tyrani zamiast w szubach i bobrowych czapach paradują w drogich garniturach. Ta sama beznadzieja, zamordyzm, łapówkarstwo, bylejakość, terror, pogarda dla zajmujących niższe szczeble drabiny społecznej, bezkarność tzw. elit, brak troski o rozwój kraju, deifikacja władzy, dążenia imperialistyczne, szowinizm… Brrr!  Co z tego, że dzisiejszy pan Kremla nie zaprzęga do sań bojarów podejrzewanych o nieprawomyślność? Co z tego, że wzorem Piotra I własnoręcznie nie ścina głów zbuntowanym strzelcom? Co z tego, że w świetle kamer nie wydaje poleceń nakazujących anihilację Polaków, Czerkiesów czy ludów pierwotnych Aleutów i Alaski? Co z tego?! Tak naprawdę Moskwa to rozsadnik idei oraz metod zarządzania rodem z Karakorum. Czyngis-chan już dawno został zżarty przez robaki. Podobnie jego następcy w osobach Hulagu czy Tamerlana. Mimo tego wirus zaszczepiony przez nieodrodnych synów drapieżnej matki Azji wżarł się w serca i umysły ludzi żyjących stosunkowo niedaleko od centrum Europy. Spowodował przy tym, że „ruski mir”  nie został zaakceptowany przez ludy będące przez wieki w zasięgu jego oddziaływania, ale także stał się synonimem ciemnoty, beznadziei, opresji, chamstwa i barbarzyństwa. Dziś tego wirusa stara się przenieść w głąb naszego kontynentu kolejny europeidalny „Mongoł”, który nie bacząc na jakiekolwiek tabu, ograniczenia i zasady stąpa do celu po trupach z konsekwencją godną samego Czyngisa. Takie postępowanie budzi grozę i mrozi serca właściwie wszystkich okolicznych plemion. Od siedzących po fiordach potomków dzielnych wikingów, przez introwertycznych Finów i zimnych Litwinów,  a na trudnych do okiełznania Ukraińcach kończąc.  Wszyscy oni wiedzą, że przegrana wojna nie zakończy mąk i bólu. Już chwilę po kapitulacji zaczną się bowiem cuda, spośród których wykastrowanie obrońców zaatakowanych krajów przez wschodnich ordyńców to jedynie igraszka.

Wiele więcej nie napiszę. Zaznaczę tylko, iż Moskale są jedną z nacji najbardziej podatnych na zainfekowanie wirusem barbarii. Nie jedyną, ale ze względu na swój potencjał jedną z najgroźniejszych. Wiem o tym i jest to dla mnie aksjomat. Jeśli zatem pewne osoby próbują wkomponować mnie w szeregi zwolenników „ruskiego mira”, to pozostaje mi tylko zadumać się nad ich intelektualną i moralną biedą. Ze wszystkich sił będę wspierał każdego, kto nie będzie chciał wpuścić Moskali w granice europejskiej ekumeny. Również tej szeroko pojętej, czyli z uwzględnieniem terytoriów i ludzi pozostających pod zarządem Kijowa. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że gdy runie europejski limes, to wszystko, szczególnie to najgorsze, może dotknąć także naszej Ojczyzny. Rosja to taki zbiorowy Slender Man. W garniturze, z czerwonym krawatem, smukły. Na pozór niegroźny, ba!, niesympatyczny, lecz przydatny sąsiad, a w rzeczywistości będący bestią z najbardziej koszmarnych i krwawych snów.  Taka jest prawda. Dlatego jestem pełnokrwistym „ukrainofilem”. I niech gadają…


PS Ten krótki filmik doskonale obrazuje obyczaje panujące w Chanacie... Naprawdę warto!

https://www.youtube.com/watch?v=b9sdK_6QsBg&list=PLRivmEU3kYywZKDAQHLSrqwA58_cQdBAJ


Link:
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-c269eb7d-58f0-40b8-b66d-99594b698a53

---------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka