Humor może być niezwykłą i zdumiewająco skuteczną bronią.
Carl Hiaasen
„Wroga i wysoce szkodliwa działalność elementów klasowo obcych i ich popleczników w Polsce Ludowej przejawia się między innymi także w szeptanej propagandzie. Jedną z form tej propagandy jest rozpowszechnianie anegdot o charakterze politycznym, które w swej treści zawierają fałszywe wiadomości szkalujące stosunki gospodarcze i społeczne w Polsce i ZSRR oraz mające na celu niejednokrotnie obniżyć autorytet i powagę mężów stanu tychże państw”. Tak brzmiał fragment orzeczenia Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, której kompetencje zostały poszerzone w roku 1950 o karanie za „powodowanie paniki w celu szkodzenia interesom mas pracujących”. Prawdę powiedziawszy nie ma się z czego śmiać, bo według M. Bernaciaka (autora książki pt. „Kary z humor”) na podstawie decyzji wspomnianej Komisji setki Polaków żyjących w PRL zostały skazane na kary grzywny, obozu pracy oraz pozbawienia wolności. Nawet kilkuletniego!
Poza granicami opanowanej przez komunistów Polski nie był lepiej. Tak na przykład w latach 30. XX w. na ponad 2,5 miliona więźniów Gułagu, prawie 400 tysięcy znalazło się tam za „przestępstwo myśli”, które obejmowało również żarty i dowcipy z ustroju, przywódców i gospodarki ZSRR. W siostrzanym wobec Sowietów państwie, czyli III Rzeszy, sprawy wyglądały podobnie. Znany niemiecki przedwojenny aktor o nazwisku Dorsay, z powodu kilku żartów na temat führera i jego najbliższych współpracowników został aresztowany, bo „publicznie niszczył wolę narodu niemieckiego do skutecznego utrwalania swej tożsamości”. W zamknięciu przesiedział kilka miesięcy, by 29 października 1943 poczuć na swej szyi… ostrze gilotyny. Współcześnie śladem XX-wiecznych despotów kroczą władze KRL-D, w której za podważanie autorytetu Umiłowanego Przywódcy mogą zostać wysłane na tamten świat nawet 13 (słownie: trzynastoletnie!) dzieci.
Nie chcę bawić się w posiadacza szklanej kuli. Jakoś tak do wszelkiej maści wróżów mam delikatną awersję... Jednakże historia uczy, że fundamenty – niemal – wszelkich reżymów w przeddzień swego upadku zalewane były prawdziwym tsunami kpin, żartów i dowcipów. O ile bowiem w okresach wzrostu i dojrzałości totalitaryzmów sprzeciw społeczny wyrażany bywał przede wszystkim z największą, a czasem śmiertelną powagą, o tyle na „chwilę” przed zgonem dyktatur, śmiali się z nich wszyscy. No prawie, lecz wcale nie ekstraordynaryjnymi przypadkami bywały te, w których nawet beneficjenci tyranii przemycali swawolne treści w opakowaniu „piwa bezalkoholowego”. Wystarczy przywołać przypadek naszej ekumeny, w której druga połowa lat 40. i lata 50, a potem czas stanu wojennego to przekaz opozycyjny koncentrujący się na przywoływaniu okrucieństw, zbrodni, absurdów, zastrzeżeń cywilizacyjnych i kulturowych wobec barbarzyńskiej władzy. Jednak już kilka lat po Grudniu’81 znaczna część narracji kontestatorów PRL przybrała formę zgrabnego ośmieszania osób trzymających ster władzy i panujących w kraju porządków. A jak było potem – wiemy.
Gdybym zatem wbrew własnej naturze miał pokusić się o jakąś prognozę (brrr!) to śmiem twierdzić, iż A. Łukaszenka najpewniej nie będzie mógł zostać zaliczony w poczet tyranów-Matuzalemów. Wszedł już w wiek emerytalny i biorąc pod uwagę liczne znaki na niebie i ziemi winien – wzorem nadwiślańskiego „Prezydenta Europy” – złożyć wniosek o przyznanie emerytury, a potem rozejrzeć się za ustronnym i bezpiecznym azylem. Na jakiej podstawie formułuję taki wniosek? Pozwolę sobie poniechać szczegółowe wyjaśnienia. Są fakty i zdarzenia, które dają pogląd na zachodzące procesy i mówią same za siebie. Zanim jednak obrazy przemówią – słowo wyjaśnienia…
11 marca tego roku A. Łukaszenka spotkał się na Kremlu z W. Putinem. Podczas rozmowy obu „ojców narodów” ten pierwszy z olbrzymią pasją jął wyjaśniać swemu partnerowi (i przy okazji wielomilionowej publice) przyczyny napaści… Tfu! Powody zastosowania obrony przed krwiożerczym i podstępnym Kijowem. Opowieść miała dowieść, iż gdyby nie atak… Tfu! Podjęcie przez Federację Rosyjską „specjalnej operacji wojskowej” w dniu 24 lutego, to sześć godzin później Siły Zbrojne Ukrainy podstępnie uderzyłyby na wojska białoruskie i rosyjskie, które w ciszy i spokoju prowadziły ćwiczenia. Itd. Itp. Rzecz w tym, iż wypowiedź mińskiego dyktatora natychmiast została rozpropagowana we wszystkich białoruskich i rosyjskich mediach. Prasie, radio i telewizji. Przekaz przez całe dni był tak intensywny i nachalny, że począł „poddanym” Łukaszenki wychodzić… Zresztą, zobaczcie Państwo sami… Przednie!
----------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Polityka