Bracia walczyć będą,
zabiją się wzajem,
sióstr synowie skalają więź krwi;
ciężki czas dla ziemi,
cudzołóstwa wiek,
wiek wojen, wiek mieczy,
tarczy rozłupanych,
wiek wichrów, wiek wilków,
i świat się rozpadnie;
człek człekowi nie daruje.
Gylfagynning (Edda Prozaiczna)
Ostatni kadr. Napisy. Ludzie wciąż siedzą. Cisza. Mija dobra minuta i dopiero pierwszy widz ociężale opuszcza wygodne siedzisko. Z taką sytuacją po seansie kinowym spotkałem się bardzo dawno temu. Może po projekcji „Wołynia”? Dokładnie nie pamiętam… W każdym razie to było coś!
Przyznam się do pewnej osobistej słabości. Mam bowiem tak, że tematyka związana z najstarszymi dziejami ludów germańskich jest moją pasją. Nie chodzi tu o jakąś germanofilię. O nie! Zwyczajnie i po prostu w skarbnicy dziejów pozostawionej przez ten odłam Indoeuropejczyków przetrwały elementy, których próżno by szukać gdziekolwiek indziej. Oczywiście nie oznacza to, iż pozostałe społeczności zamieszkujące nasz kontynent żyły jakoś mniej barwie, skromniej, ciszej. Rzecz w tym, że ojcowie naszej cywilizacji, czyli Grecy i Rzymianie, w czasach oświetlonych źródłami pisanymi wyzbyli się już w znacznym stopniu przyrodzonego prymitywizmu i naturalności, a nasi przodkowie (Słowianie) nie mieli szczęścia do piśmiennych obserwatorów. Z Germanami było inaczej. Szczególnie tymi z Północy… Na projekcję nowej produkcji Roberta Eggersa czekałem zatem z niecierpliwością. Wprawdzie poprzednie jego dzieła, tj. „Czarownica” oraz „Lighthouse”, nie powaliły mnie na kolana, ale zapoznanie się z nimi nie było strata czasu. Cóż wino im starsze tym… I muszę przyznać, że się nie zawiodłem.
„The Northman” to nie tylko orgia powalających ujęć cudów przyrody. To nie tylko bardzo sprawne prowadzenie kamery i mistrzowski montaż. To nie tylko pozbawiony dziur scenariusz. To także nie tylko wysokiej klasy aktorstwo (ach!, ta nieziemska twarz Willema Dafoe i prawdziwie szekspirowski kunszt Alexandra Skarsgårda). To nie tylko sceny, w których co bardziej wrażliwy widz winien zamknąć oczy. To nie tylko oddanie z pietyzmem realiów życia sprzed ponad tysiąca lat. To nie tylko… To przede wszystkim arcyzajmujący spektakl poświęcony temu wszystkiemu co w nas pierwotne, przerażające, ciemne. Co prawda opowieść nie jest pozbawiona jasnych wtrętów, lecz to jedynie przypisy, zapisane drobnym „maczkiem”. Brak w niej przecież w istocie pogodnych przekazów znanych z –skądinąd świetnych - „Gladiatora” czy „Braveheart”. Wszystko co znamy z pięknych, ale jednocześnie brutalnych i pełnych namiętności zapisów, zamieszczonych w takich kipiących pierwocinami poematach jak „Beowulf”, „Herwarsaga” czy „Pieśń Nibelungów”, udało się autorom filmu ukazać w sposób idealny. Wystarczy wspomnieć, iż Eggers popełniając najnowsze dzieło ośmieszył, wdeptał w błoto, spacyfikował takie „hity” jak najnowsza netflixowa seria „Wikingów”, w której roi się od absurdów, głupot, kłamstw i politpoprawnych podprogowych przekazów.
Nie mam zamiaru zdradzać treści filmu. Wspomnę tylko, że w moim przekonaniu „The Northman” winien znaleźć się na półce z największymi epickimi dziełami w dziejach kina. To film trudny, ponury, przerażający, lecz niezwykle intrygujący, dający do myślenia i poprzez to wart obejrzenia. Dodam również, że jednym z najważniejszych przekazów, które obraz ten niesie ze sobą, to to, iż nie powinniśmy zapominać, że całkiem niedawno nasz świat wyglądał tak jak przedstawił go amerykański reżyser. Siła, przemoc, zło, mściwość, zdrada, niewola, kłamstwo, pozory, krew, zemsta…
Żyjemy naprawdę w dobrym czasie. O tym przypomniał nam R. Eggers…
----------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Kultura